Artykuły

Krafftówna wjeżdża na czołgu do teatru

Czy można zastąpić Barbarę Krafftówną inną aktorką? Pytanie wydaje się retoryczne. Oczywiście, że nie można. Nie wiem nawet, czy warto próbować - pisze Jan Bończa-Szabłowski w Rzeczpospolitej.

Kobiety z reguły nie lubią jak wytyka im się wiek. Jeśli jednak ma się 85 lat i kondycję taką, jak Barbara Krafftówna przywoływanie daty urodzin to powód do dumy. Z tego słusznego założenia wyszli organizatorzy "Castingu na Krafftównę" czyli gali jubileuszowej znakomitej aktorki, która w poniedziałkowy wieczór odbyła się w Teatrze Polskim w Warszawie.

Zaczęło się z wielkim rozmachem. Publiczność wypełniająca po brzegi salę usłyszała dźwięki znanej piosenki "My czterej pancerni", a na ekranie zobaczyła filmową Honoratkę i Gustlika w czołgu "Rudy". Potem byliśmy świadkami, jak ten czołg w nieco odświeżonej wersji podjechał pod Teatr Polski, wycelował lufę w jego główne wejście. Ze środka wyszła Barbara Krafftówna w blond warkoczach, a czekał na nią z kwiatami wzruszony Franciszek Pieczka. Oboje już w strojach wieczorowych zasiedli potem na honorowych miejscach. Gości powitał inicjator spotkania Krzysztof Szuster, który nie wiedzieć czemu zajmował przez cały czas miejsce na scenie, a pełną werwy jubilatkę usadził na widowni. Krafftówna pojawiała się co chwila na ekranie komentując pokazywane tam role teatralne i filmowe. A ponieważ dorobek ma imponujący prezentacja trwałą wiele godzin. Materiały dokumentalne ubarwiały wypowiedzi kolegów i przyjaciół artystki. Wiesław Gołas przypomniał o sukcesach "Parad" Potockiego, które w Paryżu na Teatrze Narodów stały się sensacją. Inni artyści mówiąc o fenomenie Krafftówny zwracali uwage na harmonijne połączenie humoru i drapieżnego tragizmu. Barbara Krafftówna przyznała, że największy wpływ na jej artystyczną karierę wywarli Iwo Gall, Kazimierz Dejmek i Erwin Axer.

O Dejmku powiedziała: - Zobaczyłam go, postawnego w butach z cholewami i pomyślałam "Mocny chłop".

Z perspektywy lat przyznała się do lęku wysokości i mówiła, że aby czuła sie komfortowo reżyserzy musieli dokonywać drobnych zmian w swoich inscenizacjach. Jan Kobuszewski przypomniał, jak nosił jubilatkę na rękach, Barbara Wrzesińska, jak Krafftówna dzieliła się z nią praktycznymi radami dotyczącymi wychowania dziecka.

Lucyna Legut z Wybrzeża wspominała, jak na lekcjach dykcji u Iwo Galla wszyscy ćwiczyli, by głoska "i" była ostra jak igła. Przywoływano dziecięce szaleństwa i skakanie z szafy z parasolem, który miał służyć jako spadochron. Były opowieści o obawie przed Fredrą, o epizodzie amerykańskim, który nieoczekiwanie rozciągnął się na kilkanaście lat. W tytułowym castingu na Krafftównę pojawili się artyści w różnym wieku, którzy przypomnieli największe przeboje jubilatki. Byli niestety tak nieszczęśliwie dobrani, że właściwie żadna z wykonawczyń nie dorównywała pierwowzorowi. Objawieniem natomiast okazała się Anna Sroka, która specjalnie dla Krafftówny przypomniała jej ulubione piosenki Edith Piaf.

Zastanawiałem się jednak, czy spektakl w Polskim miał przypomnieć Krafftównę, o której wszyscy pamiętają, czy wypromować mało znanego prowadzącego, który - jak wspomniałem - zamiast usunąć się w cień - zajmował cały czas honorowe miejsce na scenie.

A wracając do tytułu programu "Casting na Krafftównę", spektakl, co było do przewidzenia, wykazał, że Barbara Krafftówna jest nie do podrobienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji