Artykuły

Surwiwal w inkubatorze

Wszędzie są ludzie, którzy pragną wyzwolić się z kompleksu Rzeczypospolitej Powiatowej i poświęcić się bez reszty działaniom artystycznym - pierwszy dzień Festiwalu Teatralnego InQbator Ruchu vol. 2 w Ostrołęce podsumowuje Magdalena Osińska z Nowej Siły Krytycznej.

Ostrołęka to typowe miasteczko z nawałem paskudnych reklam, pastelozą na blokach i kostką Bauma na bruku. Typowa jest też niechęć, a w najlepszym razie - całkowita obojętność ostrołęczan w stosunku do działań kulturalnych. Ostrołęka ma ponadto to nieszczęście, że leży w województwie mazowieckim i wypada słabo na tle swej starszej samolubnej siostry, Warszawy, która nęci ludzi sztuki i nieporównanie większymi pieniędzmi, i kubkami ze Starbucksa.

A przecież wszędzie - również w Ostrołęce - są ludzie, którzy pragną wyzwolić się z kompleksu Rzeczypospolitej Powiatowej i poświęcić się bez reszty działaniom artystycznym. To właśnie z myślą o nich powstał Festiwal Teatralny Inqubator - wylęgarnia przeciwników prowincjonalnego marazmu, zastoju i tumiwisizmu.

Twórcy Inqbatora oprócz tego, że otaczają szczególną opieką ostrołęckie grupy teatralne i taneczne, stawiają sobie za cel aktywizację mieszkańców. Nie chcą trafiać pod strzechy, ale spod tych strzech wyciągać ludzi na ulicę - wszystkie spektakle są bowiem plenerowe. Truizmem może wydawać się stwierdzenie, że imprezy kulturalne organizowane są z myślą o zwykłych ludziach i służyć mają uciesze ludu. Ale niechlubny przykład Kaliskich Spotkań Teatralnych (na których ceny biletów były wywindowane z taką bezczelnością, jakiej nie powstydziłby się peerelowski spekulant) pokazuje, że to nie jest takie oczywiste. Festiwale teatralne często robione są dla śmietanki towarzyskiej, środowiska, krytyków, a idea popularyzacji sztuki teatralnej idzie w zapomnienie. W Ostrołęce jest inaczej. Przynajmniej założenia są szlachetne.

Pierwszym aktywizatorem ostrołęckich przechodniów była grupa gibkich b-boyów z Cats Claw Crew. Tancerze z CCC badali wytrzymałość na niecodzienne sytuacje tłumu pasażerów oczekujących na zgruchociałe autobusy pekaesu. W tym celu zorganizowali pokaz typu flash mob - wniknęli w tłum i zainicjowali nieoczekiwaną akcję taneczną. Istotą takich zabiegów jest interakcja z przechodniami, choć w tym przypadku szczęśliwie się nie powiodła. Szczęśliwie, dlatego że tancerze wystylizowani na rasową chuliganerię w dresie wszczęli między sobą "bójkę". Dość ryzykowne, bo przecież mógł zjawić się jakiś miejscowy Artur Szpilka, niedostrzegający bezkrwawej konwencji bijatyki.

Po paradzie, która miała być oficjalnym otwarciem festiwalu, a o której - ze względów estetycznych - chciałabym jak najszybciej zapomnieć, nastąpiła rzecz niezwykła. Ostrołęcka Scena Autorska, amatorska grupa pod wodzą Wojciecha Kraszewskiego, zaprezentowała świetny spektakl do muzyki Witolda Lutosławskiego pt. "Historia prawdopodobna", przedstawiająca w zasadzie banalną opowieść o kobiecie i mężczyźnie, którzy wbrew przeciwnościom losu idą razem przez życie. Przez banalność rozumiem ten rodzaj uniwersalności poruszanych tematów, o których każdy może powiedzieć, że je przeżył. "Historia prawdopodobna" jest jednak opowiedziana z ogromną wrażliwością i prostotą - bez gry światłem, pysznych kostiumów, przesadnej widowiskowości, bez ogromnych pieniędzy na produkcję. Podkreślę to raz jeszcze: to teatr amatorski, który - nie dysponując zapleczem organizacyjnym - włożył w spektakl cały entuzjazm, na jaki tylko stać może potliwe ręce młodości. Na uwagę zasługuje jeszcze jeden fakt. Pierwszy dzień festiwalu przebiegł pod znakiem burych chmur i deszczu - dla teatrów występujących w plenerze to spore utrudnienie, a dla widzów dobry powód, aby nie wychodzić z domów. OSA, mimo że grała pod gołym niebem w rzęsistym deszczu przy niezbyt dużym audytorium, dała z siebie wszystko co najlepsze. Dokładnie z tych samych powodów, dla których "Historia prawdopodobna" będzie występem bohaterskim, gwóźdź programu - Krakowski Teatr Tańca - nie wystąpił. Ulewa wystraszyła profesjonalistów.

To nieplanowane zdarzenie wiele mówi o charakterze festiwalu i o jego znaczeniu dla lokalnej społeczności. Tego wieczora Inqbator nie stworzył co prawda idealnych warunków do inkubacji ostrołęckich artystów, ale i tak słabowite dziecko pokazało charakter w odróżnieniu od tłustego bobasa, który z nudy poszedł spać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji