Artykuły

Nie tacy "Zbójcy" w Teatrze Śląskim straszni...

"Zbójcy" w reż. Krzysztofa Babickiego w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Henryka Wach-Malicka w Polsce Dzienniku Zachodnim.

Ostatnią w sezonie premierą Teatru Śląskiego byli "Zbójcy" Fryderyka Schillera, w reżyserii Krzysztofa Babickiego. Mocno skondensowany tekst przeniósł reżyser we współczesne realia, czyniąc braci-protagonistów muzykami kapeli rockowej, co zapewne miało pomóc w wydobyciu ponadczasowych wartości sztuki.

Ten zabieg, często dziś stosowany w polskim teatrze, akurat w odniesieniu do "Zbójców" sprawdził się średnio. Sztuka Schillera mocno osadzona jest w kontekście epoki (nawet nie tyle historycznym, co obyczajowym), więc przy najlepszej woli jakoś trudno uwierzyć w to, że oszukany przez brata muzyk nie mianuje się gangsterem, tylko hersztem bandy, hasającej po lasach, napada bogatszych od siebie i w dodatku ginie (wiadomość fałszywa, ale jednak) w pojedynku.

Albo zabrakło konceptu na konsekwentne wypreparowanie fabuły z czasu i przestrzeni, albo lepiej było wybrać inną sztukę, mogąca stać się lepszym pretekstem do uniwersalnej przypowieści o zdradzie, podłości i miłości.

Nawet muzyka Marka Kuczyńskiego (świetna) nie gra tu większej roli, bo sprowadza się tylko do nieco dłuższej uwertury przed rozpoczęciem akcji.

Jeśli jednak ogląda się przedstawienie bez znużenia i bez irytacji, to dzięki aktorom: Bartłomiejowi Błaszczyńskiemu (Karol), Dariuszowi Chojnackiemu (Franciszek) i Natalii Jesionowskiej (Amalia) w rolach pierwszoplanowych, ale także Wiesławowi Sławikowi (Ojciec) i Jerzemu Głybinowi (Pastor).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji