Artykuły

Życie bez nadmiaru

- Każdej z tych postaci gdzieś tam dodaję swojego życiorysu i każda mnie naznacza. Ja pakuję w to, co robię, zawsze sporo emocji, to są moje łzy, mój krzyk, moje histerie. Widzowie mają to przez kilka godzin na scenie, ale potem światła gasną, oni wracają do domu, a ja zostaję z tym emocjonalnym ekwipunkiem - mówi EDYTA OLSZÓWKA, aktorka Teatru Powszechnego im. Zygmunta Hübnera w Warszawie

Bardzo refleksyjna, skupiona, empatyczna. Nierozerwalnie wiąże ducha z ciałem.

Zostałaś niedawno twarzą marki Bielenda. Czy znałaś tę markę, zanim zgłosiła się ona do współpracy z Tobą? Dlaczego zgodziłaś się na współpracę z tą firmą?

- Wierzę w polskie firmy i wydaje mi się, że one naprawdę oferują kobietom dobre kosmetyki. Jest taka teoria, która mówi, żeby używać produktów, zarówno w kwestii żywieniowej, jak i pielęgnacyjnej, z tej samej szerokości i długości geograficznej, w której żyjemy. I myślę, że coś w tym jest, a przynajmniej warto takiego podejścia spróbować. Bielenda dodatkowo kojarzy mi się z naturą, z holistycznym podejściem do człowieka: że jest ciało, a nie tylko twarz... Znajdziemy tu więc i kremy, ale też peelingi, i płyny do kąpieli, i balsamy, i kremy do stóp - słowem wszystko, czego potrzebuje nasze ciało. A przy tym to marka, która akceptuje upływ czasu, to, że z czasem zmieniamy się i my, i nasze potrzeby. Życzę firmie naprawdę wielu sukcesów, bo zasługuje na to.

Gdybym poprosiła Cię o wymienienie krótkiej listy kosmetyków, które musisz mieć blisko siebie, to dowiemy się, że Edyta Olszówka nie może się obejść na co dzień bez...?

- To zależy, bo inne produkty muszę mieć w domu, w łazience, a inne mam zawsze w torebce. Przy sobie noszę na co dzień błyszczyk do ust, puderniczkę, chociaż poza sceną, poza planem mało się maluję... Staram się też mieć zawsze pod ręką nitkę do zębów, pilniczek, płyn do nawilżania gardła - ten ostatni wiadomo, z przyczyn zawodowych.

A Twoje ulubione zabiegi kosmetyczne?

- Wiesz, ja mam raczej wąskie zapotrzebowanie... Zależy mi zawsze na dobrym oczyszczeniu, nawilżeniu skóry. Najbardziej odpowiadają mi masaże manualne, ale muszę powiedzieć, że jestem osobą, która ma pewną barierę dotyku. To nie może być przypadkowa osoba. Mam teraz swoją ulubioną kosmetyczkę - panią Ewę w SkinClinic i w jej ręce oddaję się bez wahania. Dobry masaż działa relaksująco na duszę, ale również skóra wygląda po nim świetnie. Jest również taki zabieg Intraceuticals, nawilżająco-dotleniający, niezwykle przyjemny, ten śmiało mogę wszystkim paniom polecić.

Jaki masz patent, by mimo zmęczenia i nadmiaru obowiązków wyglądać zawsze dobrze i świeżo?

- To nie do końca tak, ja nie mam takiej recepty - mówię to bez żadnej kokieterii. Każdy ma taki czas, kiedy wygląda źle. Fizjologia jest sprawiedliwa. Jak jesteśmy zestresowani, zmęczeni, niewyspani, chorzy, to po prostu nie będziemy wyglądać obłędnie. Oczywiście każdy z nas, i ja też, w pewnych sytuacjach chce wyglądać dobrze, lepiej niż to odbicie, które zobaczyliśmy w lustrze o poranku. Myjemy się więc, szykujemy, wybieramy określone ubranie, malujemy... Mam jednak w sobie coś takiego, że do sterylności i doskonałości nie dążę - takiej bym się chyba bała. Lubię siebie i taką ,,zrobioną", i taką niedoskonałą. Powiem ci coś jeszcze. Mieszkam na czwartym piętrze, bez windy, Noszę zakupy, mam psa Bolka, z którym muszę wychodzić na spacery. Żyję normalnie i zgodnie z naturą. Nie spędzam czasu w jakiejś zamkniętej siłowni, tylko spalam kalorie w życiu i w pracy. Latem pływam, jeżdżę na rowerze - tak więc ruch, który pomaga wyglądać dobrze - tak, ale bez zbędnej organizacji.

A potrafisz w pięć minut zrobić się tak, by wyglądać jak milion dolarów i skoczyć na raut, bankiet...?

- Bankiety to nie jest moja specjalizacja - jeśli mogę, to unikam. Chodzę na premiery filmów i do teatru - i wtedy traktuję te miejsca jak świątynie, więc staram się wyglądać tam ładnie. W taki sposób chcę wyrażać szacunek dla miejsca, dla osób...

Wielu osobom kojarzysz się w sferze wizualnej, bo akustycznie wiadomo: zmysłowa chrypka z czerwoną szminką na ustach. A co dla Ciebie jest synonimem kobiecego seksapilu?

- Pozwolisz, że najpierw odniosę się do tej rzekomo zmysłowej chrypki. A z nią to jest tak, że ten głos w szkole aktorskiej nie był moim atutem - był traktowany jak defekt. Teraz, jak ktoś mówi coś miłego o moim głosie, to uczę się przyjmować komplementy, ale przez lata to była moja zmora. A teraz odnosząc się do innych kwestii kobiecej zmysłowości. Wiesz, to jest coś tak ulotnego, trudnego do zdefiniowania... I wierz mi, że to nie szminka: nią można podkreślić swoją seksualność, ale jej nie wykreujesz... Nie zawsze jest tak, że ktoś doskonały, z prostymi zębami, zawsze ułożoną fryzurą i nienagannym make-upem wzbudza jakieś emocje, rozgrzewa... Myślę, że w seksapilu bardziej chodzi o energię, a tajemnice, niedopowiedzenia są najbardziej intrygujące.

Jak Twoja skóra znosi ciężki make up sceniczny czy filmowy? Masz jakieś sposoby na regenerację cery?

- Nie lubię tego ciężkiego make-upu, tego, że raz maluje mnie jedna, raz inna makijażystka, ale jestem profesjonalistką, a te makijaże wpisane są w mój zawód, więc znoszę je z pokorą. Rzeczywiście po całym dniu na planie skóra potrzebuje odpoczynku. Tak więc dokładne zmycie makijażu, wklepanie kremu nawilżającego - obowiązkowo! Zresztą skóra to bardzo inteligentny narząd naszego ciała. Udowadnia, jak połączone są ze sobą psyche i soma. Przed premierą, kiedy poziom nerwów jest już bardzo wysoki, często pojawiają się na skórze jakieś wypryski, zanieczyszczenia. I wtedy znów na jakiś taki wewnętrzny "ścisk" najlepiej mi robi masaż.

Która rola z wielu, które zagrałaś, najbardziej pasuje do Ciebie prywatnie? Ludzie chyba utożsamiają Cię z Połą z "Przepisu na życie"...?

- Teraz to raczej powiedziałabym, że jest to Klara ze sztuki zrobionej na podstawie powieści Izy Kuny w reżyserii Aleksandry Popławskiej, którą gram w Teatrze Powszechnym. A w ogóle to śmieję się, że najlepsze role dla mnie napisały koleżanki aktorki - Polę przecież stworzyła Agnieszka Pilaszewska... I z tą Polą to jest tak, że ona jest dla mnie wielką przygodą, bo wbrew pozorom jest bardzo różna ode mnie. Może w temperamencie, w energii mamy jakiś wspólny mianownik, ale w postrzeganiu świata i życia zupełnie nie, jest więc dla mnie taką zabawą, niespodzianką. Jak zakładam szpilki, których nie noszę, sukienki, to czuję się zupełnie inna. Z Klarą bardziej się utożsamiam, ale z kolei jej postrzeganie świata jest dla mnie obce. Każdej z tych postaci gdzieś tam dodaję swojego życiorysu i każda mnie naznacza. Bo widzisz, ja pakuję w to, co robię, zawsze sporo emocji, to są moje łzy, mój krzyk, moje histerie... Widzowie mają to przez kilka godzin na scenie, ale potem światła gasną, oni wracają do domu, a ja zostaję z tym emocjonalnym ekwipunkiem...

Pamięć ciała?

- Nie uwierzysz, jak często nagle wracają w dziwnych sytuacjach jakieś teksty ze sztuki... To podświadomość. A jej przecież nie powiesz, co było prawdą w życiu, a co było odegraną sztuką... Te emocje się po prostu gdzieś wdrukowują...

Ale próbujesz jakoś te emocje odreagować?

- Wiesz, jedni w takich sytuacjach, kiedy robi się zbyt ciężko, śpią, inni lecą na jakieś dzikie zakupy, inni...się uzależniają... Muszę się oczyszczać, bo inaczej zwariowałabym. Każdy musi znaleźć swój sposób na regenerację. Po latach doświadczeń i poszukiwania różnych dróg myślę sobie, ze nie znajdzie się żadnego ukojenia na zewnątrz. To jest rodzaj schronienia w sobie. Tam trzeba pójść, umieć ze sobą porozmawiać, podjąć decyzję i poczuć ulgę. To, co znajdziemy na zewnątrz, zawsze będzie chwilowe, to jak zamiatanie brudów pod dywan. Co z tego, że nie widać, jak i tak tam są? Dlatego na ciało trzeba popatrzeć w całości, zatroszczyć się o ciało, ducha i umysł. Co mi z tego, ze będę miała piękne, młode usta, jak będę miała starą zniszczoną wątrobę?

Czuję, że w życiu w ogóle nie koncentrujesz się na posiadaniu...

Lubię pieniądze i lubię je wydawać, ale staram się oczyszczać z nadmiaru.

Na jakieś konkretne kosmetyki lubisz wydawać pieniądze?

Uwielbiam kremy La Praire - ta lekkość, konsystencja, zapach, wszystko mi się zgadza i czują, że ten krem idealnie spełnił wymagania mojej skóry. Podobnie z kosmetykami Bielendy - tu też moje ciało reaguje bardzo pozytywnie.

A ulubione perfumy?

Przez całe lata był to Thierry Mugler Angel. Potem taki unisex (choć sprzedawany jako zapach dla facetów) Abercrombie & Fitch a teraz męskie Loewe 7.

Warto chyba dbać o siebie, bo jak nie my zadbamy, to kto inny za nas to zrobi?

- O swoją powierzchowność staram się dbać regularnie. Mam manikiur co tydzień, pedikiur co dwa, chodzę do fryzjera, do dentysty, codziennie używam kremu i balsamu. Uważam, że czas powinno się planować nie tak, że w tym tygodniu zrobię sobie maseczkę, a w kolejnym wybiorę się na basen, ale dobowo. Każdego dnia, tu i teraz, trzeba robić sobie coś dobrego, nie odkładać tych planów dla siebie, na kolejne dni, tygodnie.

Czy masz jakąś gwiazdę, która jest dla Ciebie swoistym wzorcem z Sevres doskonałego aktorstwa?

- Z krajowych gwiazd to zdecydowanie Krystyna Janda. I to zarówno jeśli mówimy o talencie, ale też w kwestiach etyki, pracowitości, determinacji... Gra, pisze, reżyseruje, wydaje książki, jest dyrektorem teatru. Po prostu zawstydza tym, ile jeden człowiek może rzeczy dokonać. Ale boję się ikon, drogowskazów... Co prawda starałam się zawsze słuchać mądrych ludzi. Zawsze podkreślam, iż nieważne, że ktoś dwadzieścia razy upadnie, jeśli za dwudziestym pierwszym wstanie i pójdzie dalej. Życie to nie tylko miłe i łatwe chwile, życie ma również swoje mroczne momenty i z tym trzeba umieć się mierzyć. Jest dzień i noc, życie i śmierć, wszystko się jakoś musi dopełniać...

Jakie masz patenty na relaks i ucieczkę od codziennej "bieżączki"?

- Relaks to jest oddychanie. Skupienie na oddechu. Świadomość tego, że się jest. Czerpanie

przyjemności z miłych chwil, nawet takich niepozornych, jak spacer nad Wisłą czy jazda moim kochanym autem po ukochanym mieście. Nie narzucam sobie relaksu "od-do", Jak czuję, że jest dobrze, to cieszę się tą chwilą. Po prostu.

Zakupy raczej Cię odprężają czy stresują?

- Lubię zakupy, ale raczej za granicą, gdzie jestem anonimowa. Peszy mnie, gdy chodzę po sklepie i czuję jakieś spojrzenia na sobie, gdy za moimi plecami czai się ktoś, by pstryknąć fotkę komórką i sprzedać ją plotkarskim portalom pod hasłem "Olszówka mierzy bluzkę w rozmiarze...". W Polsce mam zatem kilka sklepów, taki swój szlak, gdzie mnie raczej nie namierzą... Generalnie uważam, że dobrze jest robić sobie małe prezenty - taki rodzaj wolności sobie stworzyłam i to cenię.

Kult młodości i piękna - czy to naprawdę rządzi naszym światem? Można są jakoś od tego dystansować?

- Bucha wszędzie ta apoteoza młodości, piękna... Jak tak pomyśleć, to stary człowiek nie bardzo ma co ze swoim życiem zrobić, bo nawet teraz emerytury nie można być pewnym. Niby śpiewają nam "Sto lat", ale brakuje jakiejś propozycji, co ze starymi ludźmi należałoby robić A wracając do samego tematu; tak, żyjemy w świecie, gdzie kobietom wmawia się, że potrzebują botoksu, Photoshopa, który też pięknie wygładza zmarszczki... Ale to przecież tylko maskowanie prawdy. W autentycznym życiu nie zatrzymamy czasu. Nikt z nas. Co jednak nie zmienia faktu, że człowiek czasem rozgląda się niepewnie wokół i zastanawia, czy jeszcze za tym światem nadąża...

Optymistka czy pesymistka? Co w Tobie siedzi?

- We mnie jest sporo skrajności. Jestem odważna, to na pewno, a to pomaga mi odnajdować swoją radosną stronę. Ale jest też we mnie dużo strachu i autorefleksji, więc to powoduje przypływ rozmaitych myśli - także tych smutnych. W sanskrycie "kocham cię" znaczy "kim jesteś?". Odpowiadając juz na twoje pytanie, powiedziałabym, ze wciąż jeszcze nie wiem, kim jestem. Biorę udział w wyścigu sama ze sobą...

Czym jest piękno w definicji Edyty Olszówki?

- Łagodne pogodzenie ze sobą.

***

EDYTA OLSZÓWKA

Aktorka teatralna, filmowa i serialowa. Doceniana za różnorodność ról filmowych i kreacji teatralnych, doskonale odnajduje się zarówno w repertuarze dramatycznym, jak i komediowym. Polki pokochały ją w serialu "Przepis na życie", w którym brawurowo wciela się w rolę żywiołowej Poli. W Teatrze Powszechnym można natomiast oceniać jej interpretacją tytułowej Klary w sztuce stworzonej przez Izą Kunę. Od lutego jest ambasadorką marki Bielenda.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji