Artykuły

Mam mnóstwo wad i tyle samo zalet

KRZYSZTOF GLOBISZ mówi o sobie przekornie: - Jestem leniem. A przecież trudno o bardziej zapracowanego artystę. Zagrał w ponad dwustu filmach, serialach i spektaklach teatralnych. - Gram, żeby nie oszaleć... nie grając - stwierdza. - Cechuje mnie kozi upór, bo jestem zodiakalnym Koziorożcem. Nie odpuszczam.

Nad balangi przedkładał lekturę wielkich filozofów

Tekstów uczy się o każdej porze i w każdym miejscu. - Czasami wynikają z tego powodu zabawne nieporozumienia - śmieje się. - Wychodzę na ulicę i głośno mówię do siebie, powtarzając rolę. Przechodnie, widząc mnie w dzień, zapewne myślą - idiota. Gorzej jest w nocy, kobiety uciekają, sądząc, że jestem wampirem. Kiedyś biegałem w pobliżu Kopca Kościuszki, wykrzykując ostre teksty. Wzbudziłem popłoch!

Jego ojciec pochodził ze Śląska Opolskiego. Mama urodziła się w Bielsku Białej. Rodzice zamieszkali w Katowicach. On urodził się w Siemianowicach Śląskich. Od kiedy zaczął odnosić pierwsze sukcesy w szkolnych konkursach recytatorskich, w grę wchodziło tylko aktorstwo. Choć rodzice chętniej widzieliby go na prawie (prawnikiem był ojciec), nie namawiali, by zmienił decyzję.

- Składając papiery do PWST, nie miałem awaryjnego pomysłu na życie. Na egzamin przygotowałem "Promethidiona". Kazano mi sobie wyobrazić, że jestem w przedszkolu i tym tekstem chcę uspokoić rozbrykane dzieci, jednocześnie malując im portret - wyznaje pan Krzysztof. - Był nieprzyzwoicie pracowity, uporządkowany. Nad studenckie balangi przedkładał lekturę wielkich filozofów - wspominają go koledzy ze studiów.

Jego autorytetem jest... królik Bugs

Po dyplomie zaangażował go Jerzy Grzegorzewski do Teatru Polskiego we Wrocławiu. Po roku znalazł się w zespole krakowskiego Starego Teatru i jest w nim bez przerwy do dzisiaj. Zagrał tam wiele wybitnych ról. W teatrze telewizji też stworzył role zapadające w pamięć, m.in.: Segismunda w "Życie jest snem", Razumichina w "Zbrodni i karze", Mefistofelesa we "Wzorcu dowodów metafizycznych", Deptułę w"Bigda idzie!", tytułowego "Kaspara Hausera", Natana w "Sędziach". Można by wymieniać bez końca. Warto też wspomnieć o filmach: "Dolina Issy", "Krótki film o zabijaniu", "Dekalog V", "Jasminum", "Fora umierać", "Uwikłanie", "Zakochany Anioł", "Danton".

Gdy był młodszy, pisano o nim, że jest amantem scen polskich. Kiedy przybrał na wadze, wszedł do grona aktorów charakterystycznych. - Wolałbym być szczuplejszy, bardziej wysportowany, ale cóż, nie jestem. Zresztą odkąd przytyłem, mam więcej propozycji - mówi.

W Krakowie, gdzie mieszka, jest bardzo lubiany. W 2000 roku otrzymał Złotą Maskę przyznawaną w plebiscycie na najpopularniejszego i najbardziej lubianego aktora w Krakowie. Kochają go też jego studenci, dla których jest wręcz idolem wśród profesorów. Dla niego zaś autorytetem jest... królik Bugs. Nagrody przyjmuje z radością, a najwyżej ceni sobie KŁAP za "kłapanie szczęką", a konkretnie za dubbing w filmie "Gdzie jest Nemo", przyznaną przez kapitułę z Disneylandu.

W Krakowie ma opinię uwodziciela

Ma poczucie humoru i wdzięk. Sam o sobie mówi, że ma mnóstwo wad i tyle samo zalet. - Zgodnie z angielską teorią humoru, wypełnia mnie humor choleryczny, co znaczy, że wścieka mnie wszystko, co się wokół dzieje, a wynika z głupoty, marazmu, nieodpowiedzialności - wyznaje.

I dodaje: - Nie potrafię nikomu odmówić. Nikogo nie skrzywdziłem. Można na mnie polegać. W 2012 roku został ambasadorem kampanii "Prawdziwa przyjaźń jest za darmo", której celem było zwrócenie uwagi na problem bezdomnych zwierząt oraz popularyzację adopcji schroniskowych.

W Krakowie ma opinię uwodziciela. - Nic bardziej błędnego. W każdym mężczyźnie toczy się wojna między don Juanem a Tristanem. Pierwszemu trudno dochować wierności, drugi wierzy w miłość do śmierci. Zdrada nie jest dla mnie pokusą. Nikt nie ma szans konkurować z moją żoną Agnieszką.

Jego pierwsze małżeństwo przetrwało 3 lata. Po rozwodzie żył kolorowo. Alkohol, imprezy, kobiety. Do czasu, gdy w słynnej krakowskiej Piwnicy pod Baranami poznał Agnieszkę. Wyswatał ich Piotr Skrzynecki: - Pan i pani powinniście stąd wyjść razem i już nie wracać - oświadczył zdumionej parze. Wzięli sobie jego słowa do serca.

Obydwoje z rozwagą wchodziliśmy w związek

- Kiedy poznałem Agnieszkę, miałem 29 lat i bagaż doświadczeń. Ona, młodsza o 7 lat, też zdążyła trochę przeżyć. Obydwoje z rozwagą wchodziliśmy w związek. Jej atutem było to, że nie była aktorką (pani Agnieszka skończyła Akademię Wychowania Fizycznego), to dobrze wróżyło na przyszłość - śmieje się pan Krzysztof.

Są razem 26 lat. - Należę do osób nieprzydatnych poza zawodem. W domu nie mają ze mnie pociechy. Wstyd się przyznać, ale nic nie potrafię naprawić, udoskonalić, zaradzić jakiejś awarii. W naszym domu złotą rączką jest moja żona - mówi.

Mają za sobą kryzysy i zakręty. - Kiedy dwoje dorosłych ludzi zaczyna budować coś razem, to zanim się zgrają, bywa burzliwie. W naszym małżeństwie obowiązuje model włoski: najpierw awantura, potem błoga cisza. Najważniejsze to zaufanie do partnera, ale też do siebie i pewność, że z tą drugą osobą spędzimy całe życie - wyznaje.

Mają dwóch synów. 24-letni Krzysztof jest absolwentem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Teraz studiuje na wydziale operatorskim łódzkiej Filmówki. 17-letni Janek uczy się w liceum. Obaj są dumą rodziców.

Marzę o tym, bym mógł grać do końca

Pytany o marzenia, zaskakuje: - Rajem aktorskim byłaby dla mnie taka sytuacja: gram dziadka w serialu, i to gram do końca życia, jednocześnie nie zaniedbuję teatru. Mam zabezpieczoną sytuację materialną i satysfakcję, że jestem potrzebny na scenie. Odsuwając żarty na bok: marzę o tym, bym mógł grać do końca życia. Cudowna starość, radość z pracy, a równocześnie szacunek. Tego bym sobie na przyszłość życzył.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji