Artykuły

W europejskim pokoju

Pochodzący z Polski reżyser Janusz Kica (były asystent Andrzeja Wajdy, bardzo aktywny w krajach niemieckojęzycznych) i jego ósemka aktorów (po dwóch z każdego teatru partnerskiego) połączył sceny w wielogłosowy, raczej lekki spektakl, gdzieś między interkulturalnym divertimentem a zbiorem luźnych kartek o wiecznym mieszkaniu studenckim jakim jest Europa - pisze Ralph Gambihler Nachtkritik.

Drezno, 24. maja 2013. Jeżeli to prawda, że poza wojną Europa nie ma żadnego wspólnego mianownika narracyjnego, czyli że brak jej wielkiej, wszystko łączącej opowieści, a tym samym praźródła europejskiej tożsamości, to bliska powinna nam być idea kulturowej interakcji, już chociażby ze względów terapeutycznych. Właśnie tak albo podobnie myślano zapewne przed czterema laty w Birmingham Repertory Theatre Company ("THE REP"), kiedy rozpoczynał się kryzys finansowy, a sprawy europejskie znów zaczęły się komplikować.

Zapomniane kwiaty doniczkowe i pełen nadziei błękit

W każdym razie w 2009 dramaturg Company, Caroline Jester, powołała do życia europejski projekt teatralny, który rozpoczął badania na ten temat. Zaczął się swoisty research Europy. Wynik można już zobaczyć - dzięki wsparciu Komisji Europejskiej. Prapremiera sztuki pisanej na osiem rąk - autorami są Lutz Hübner (Niemcy), Małgorzata Sikorska-Miszczuk (Polska), Tena Štivičić (Chorwacja) i Steve Waters (Wielka Brytania) - odbyła się kilka tygodni temu w Zagrzebiu. Staatschauspiel w Dreźnie pokazał właśnie niemiecką premierę. Polska i Wielka Brytania są następne w kolejce.

Spektakl zdaje się przywłaszczać sobie popularną metaforę europejskiego domu, jednocześnie przycinając ją do rozmiarów codzienności. W scenografii Svena Jonkego i Ivany Radenovic widać mianowicie nie dom, lecz tylko jeden, raczej ogołocony, dość bezosobowy pokój. Jest tam białe biurko z krzesłem, poza tym niewiele. O kwiatach doniczkowych zapomniano. Kolor błękitu na podłodze i na ścianach stara się to tu, to tam zaznaczyć swoją ostrożną obecność. Znamy ten połyskujący błękit. Pochodzi z flagi UE i pełen nadziei będzie się rozprzestrzeniał aż do końca spektaklu.

Kameralny spektakl naładowany konfliktami

A co mamy w tym europejskim pokoju? Nie ma tam nic nieoczekiwanego: nieporozumienia, niezadowolenie, kłótnie. Do tego jeszcze: mentalności, temperamenty i resentymenty, które niezawodnie wybuchają właśnie wtedy, kiedy próbuje się je trzymać z daleka. Dodatkowo: bariery językowe i trudności z porozumiewaniem jak w prawdziwym życiu. Ludzie z czterech krajów wchodzą i wychodzą jak w biurze, ruch jest duży: Polacy, Chorwaci, Anglicy i Niemcy. Spotykają się na tych 30 metrach kwadratowych, mówią w czterech językach i muszą się jakoś docierać. Europa to pełen konfliktów spektakl kameralny, w którym współżycie ponosi porażkę jako walka wręcz, raz w sposób wysublimowany, innym razem rozstrzygana otwarcie.

Nie ma tu chronologicznej historii. Spektakl jest raczej scenicznym kolażem różnic kulturowych, nadziei i lęków, problemów ze współżyciem. Chociażby podczas spotkania w jakimś brukselskim biurze. Dwóch pracowników Komisji Europejskiej - ona jest Niemką, on Brytyjczykiem, oboje schludnie ubrani - przyjmuje artystów z regionu bałkańskiego, którzy po kolei prezentują planowane projekty w dziedzinie sztuki i żywią nadzieję na otrzymanie dotacji finansowych z garnka Unii Europejskiej. Rozmowy są wymuszone, a nawet nieporadne, wreszcie nieprzyjemnie eskalują.

Inna scena: pracownicy tajnych służb w grubiański sposób nakłaniają młodą kobietę o chorwackich korzeniach do podpisania dokumentu, najwyraźniej przyznania się do winy. Razem ze swoim chłopakiem, pochodzącym z Pakistanu, jest podejrzewana o terroryzm. Próbuje wszystko wyjaśnić, co jednak nie jest takie proste. Jeszcze inna scena: Polka uskarża się na swój los, nieszczęśliwy z powodu małego biustu. Jej nadzieja jest groteskowa. Ma gorącą nadzieję, że zdiagnozują u niej pewną genetyczną dyspozycję o bardzo wysokim ryzyku raka piersi. W ramach programu unijnego opłacono by jej wtedy amputację, z zachowaniem piersi i zapewne przy okazji powiększono by biust. Otrzymałaby też genetyczne zaświadczenie o swoich żydowskich korzeniach. A to też by jej bardzo pasowało.

Interkulturalne divertimento

Pochodzący z Polski reżyser Janusz Kica (były asystent Andrzeja Wajdy, bardzo aktywny w krajach niemieckojęzycznych) i jego ósemka aktorów (po dwóch z każdego teatru partnerskiego) połączył sceny w wielogłosowy, raczej lekki spektakl, gdzieś między interkulturalnym divertimentem a zbiorem luźnych kartek o wiecznym mieszkaniu studenckim jakim jest Europa. Efekt nie jest szczególnie ekscytujący, jest raczej miło i niewinnie, a najwięcej uroku mają satyrycznie przerysowane sceny. Ale co to ma znaczyć?! W zasadzie teatrowi wiedzie się prawie tak samo jak wielkiej polityce. Europa to przede wszystkim pomysł. Śledzenie go za pomocą środków teatralnych jest oczywiście nie mniej skomplikowane, męczące i trudne jak próba politycznego napełnienia go życiem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji