Artykuły

Zorza czyli kakofonia współczesności

Bogusław Schaeffer to kompozytor. A jednak zaproponowana do ,,Zorzy" muzyka mniej mówi o jego fascynacjach, niż sam tekst ,,Zorzy". Jest to bowiem kompozytor teatralnych partytur i jeden z najmodniejszych obecnie autorów teatralnych. Przez Polskę przechodzi fala jego "Audiencji", cyklu minidramatów i monodramów.

Fala ta jest u nas nieco spóźniona w stosunku do samego zjawiska. Wyrosło ono z nurtu awangardy muzycznej lat sześćdziesiątych. Z tego nurtu narodził się wówczas zespół MW-2 (Młodzi Wykonawcy Muzyki Współczesnej) i tak zwany teatr instrumentalny (nazwa od instrumentów muzycznych, nie zaś instrumentalności. Propozycja ta jest zaprzeczeniem instrumentalizmu jako postawy - zmusza bowiem do prawdziwie twórczej gry wyobraźni). Zespół wykreowany przez Schaeffera znany jest ze swych prezentacji za granicą. Przypomnijmy np. TIS MW-2, kompozycję opartą na wątkach z "Pałuby" Irzykowskiego, albo "Kwartet" zbudowany na aforyzmach Schaeffera i "Trzech snach o Schaefferze" Ioneski, które były oryginalnym rodzajem dyskusji z pokazaną w Paryżu kompozycją TIS.

W Poznaniu pamiętamy Schaeffera właśnie z "Kwartetu", wyreżyserowanego w 81 roku przez Mikołaja Grabowskiego, uczestnika MW-2. Spektakl zaczynał się od sytuacji klasycznego koncertu symfonicznego, a rozwinął się we wspaniały, zaskakujący kwartet aktorski. Partytura ta miała dość niezwykły w naszej dramaturgii intelektualny rygor. Później Schaeffer polubił komedię jako gatunek, i to we wszystkich jej odmianach, zaczął też pisać pełnospektaklowe sztuki.

Pozostawia niezmiennie otwarte pole do wypełnienia przez aktora. Być może dlatego aktorzy i inscenizatorzy sięgają tak chętnie po tę dramaturgię, że jest ona bardzo konkretną pozycją dialogu bądź monologu o szerokich możliwościach skojarzeń i odniesień, a jednocześnie stanowi czystą kartę w sferze sytuacji, nie tylko scenicznej.

"Komponuję stale 6 do 8 utworów na raz i uważam, że tak jest lepiej. Niektóre pomysły nadają się tylko do muzyki kameralnej, inne do orkiestrowej, jeszcze inne - do elektroakustycznej" - wyznaje w notatce-życiorysie zamieszczonej w programie do prapremierowego spektaklu "Zorzy" w Teatrze Nowym w Poznaniu. Jednakże tekst "Zorzy" sprawia wrażenie, jakby autor nie tylko odstąpił od tej zasady, ale uczynił zasadę z jej odwrotności: w ten jeden utwór zapisał wszystkie pomysły razem. Wyraźnie widać w tym tekście radość pisania, która niekiedy ponosi autora. Świetnie się bawi, komponując sztukę, zestawiając i zderzając słowa i sensy. Stosuje zabawy muzyczne, fonetyczne, zestawienia podobnych brzmień i zdarzenia znaczeń, zasadę ronda i muzyczne scherza w jego dawnej, żartobliwej formie - o nieoczekiwanych efektach, przeniesioną na język literatury. Fascynują go rzadkie zresztą sytuacje, w których, jak to formułuje: "oto coś przeszło nasze wyobrażenie. Na antypodach takich zajść znajdują się tuzinkowe typy, jakby wyjęte z nowej commedia dell`arta, zagadujące siebie i otoczenie nic nie mówiącymi frazesami: codzienność w całej swej beznadziejnej nudzie". A więc zaskakująca kompozycja scen i swoista współczesna deirarte.

W "Kartotece1" Różewicza bohater został skatalogowany, pofiszkowany, rozdrobniony na szereg stereotypów społecznego istnienia. Jest to najdonioślejsza, najbardziej ważka sztuka naszego czterdziestolecia. Od ,,Kartoteki" dezintegracja scenicznej rzeczywistości stała się funkcją i wykładnią rzeczywistości w ogóle.

A jednak u Schaeffera jest jeszcze inaczej. Tu już nie ma przyczyn i skutków. Jest pełna dezintegracja rzeczywistości, galopujący rozkład wzorców, schematów i norm. Bełkot współczesności. Cywińska odkryła to i uwydatniła w swojej inscenizacji. "Zorza" w jej reżyserii nie jest zlepkiem min i gagów, absurdalnych asocjacji i sprzecznych systemów. Sceniczna rzeczywistość "Zorzy" jest niemal realistyczna, bo taka jest prawda naszych czasów. Cywińska okroiła tekst ze zbędnych śmiesznot i skeczów, zostawiła to, co w nim najistotniejsze. Nie rozprasza się na gry i zabawy, których powab kusi samego autora. Takie komediowe myślenie, zgodne zresztą w jakiejś mierze z istotą tej dramaturgii, stało się przyczyną klęski "Grzechów starości", wyreżyserowanych w minionym sezonie w warszawskim Teatrze Nowym przez Bogdana Cybulskiego w scenografii Marcina Jarnuszkiewicza. Zawierzyli oni zabawom autora i dezintegrację rzeczywistości ukazali poprzez dezintegrację scenicznej konwencji kabaretu. Była też ona głównym i jedynym efektem interpretacyjnym: każdy aktor grał swój własny kabaret. Było śmiesznie, ale tylko jak w "wesołym autobusie".

Bo istota tej dramaturgii jawi się trochę wbrew kompozycji żartu. Muzyczne i semantyczne zabawy językowe to tylko jeden z jej aspektów. W poznańskiej inscenizacji "Zorzy" humor to raczej czarny, wynikający z totalnego absurdu, jaki nas otacza. Niewątpliwie Schaeffer jest nań szczególnie wyczulony. Ale w całości tekst tej sztuki ubarwiony jest szczegółowymi egzemplifikacjami, które często rozmywają wagę spostrzeżeń autora. Izabella Cywińska z ogromnym wyczuciem nie tylko istoty tej twórczości, ale i istoty i jakości czasu, w którym Schaeffer tworzy, dokonała opracowania tekstu. Skróciła go i wespół ze scenografem Pawłem Dobrzyckim umieściła w całkiem realnej scenerii. Realnej, a jednocześnie absurdalnej. Premierowe przedstawienie wydało mi się ciekawe, ale jakoś niekonsekwentne. Po przeczytaniu tekstu sztuki obejrzałam spektakl jeszcze raz - tym razem z podziwem dla konsekwencji i reżimu inscenizacyjnego Cywińskiej w zestawieniu z partyturą tekstu. Jest to, w moim odczuciu, jedna z najistotniejszych jej prac reżyserskich.

To nie świat chory z urojenia, jak w "Panopticum" Janusza Wiśniewskiego. To świat chory naprawdę, bo zepsuł się w nim mechanizm programujący. Zepsuty programator powoduje, że rzeczywistość otaczająca bohaterów sztuki jest absurdalna, że istnieją jakieś kanały, rury, tramwaje i mikrofony, jakieś fasady społecznych relacji, w których trzeba zmieścić swoje życie. Tę świadomość, tragiczną i jednocześnie pełną spokojnej rezygnacji oddaje świetnie Michał Grudziński, tworzący postać pękniętą wewnętrznie, niby przystosowaną, ale jeszcze - z jakąś ludzką godnością. Świetna jest początkowa scena przedstawienia. Cywińska wybudowała ze scenografem zaplecze rozsypującej się budowy. Pracownicy budowy

- uczestnicy kwartetu czerpią wiadrem wodę z kanału, wylewają ją do zdezelowanego zlewu, pod którym stoi drugie wiadro. Do niego spływa woda z dziurawego zlewu i z niego będzie trzeba wlać ją do kanału. Na rozklekotanej taczce wwożą kłęby splątanego kabla, który rozsupłują, jak się potem okazuje, także bez potrzeby i zastosowania - są to działania puste i pozorne. Więc wypełnienie życia pozorami aktywności i sensu.

Ten kwartet ni to robotników, ni to intelektualistów jest niemal Becketowski, z teatru absurdu, przejmujący przecież realnym zagrożeniem. Świetnie prowadzą te sceny Michał Grudziński, Tadeusz Drzewiecki, Jerzy Stasiuk i Maciej Kozłowski.

Fanatyk rodem z "Łaźni", grany przez Janusza Michałowskiego plakatowymi, wyrazistymi środkami kabaretu politycznego jest odrębny zupełnie w konwencji scenicznej, ale dobrze znany z rzeczywistości. Starzec - porażająco groteskowy władca w wykonaniu Bolesława Idziaka i Tramwajarz Wiesława Komasy - groźny uzurpator opętany ideą, to kreacje na pograniczu realizmu i karykatury, ale przecież ilu takich oglądamy w światowych mass mediach. Figuranci (Waldemar Szczepaniak, Lech Łotocki, Jacek Różański, Edward Warzecha i Rajmund Jakubowicz) - Goliaci intelektu, tworzą znowu inny kabaret, lecz to nie tyle inna konwencja sceniczna, co odrębna konwencja społecznego obyczaju. Swoisty obyczaj społeczny prezentuje także Młoda Dziewczyna (Wanda Ostrowska) - monstrualny wytwór chorego świata.

I to jest odkrycie Cywińskiej - dodekafonia czy raczej kakofonia Schaeffera to nic innego, jak kakofoniczny zgrzyt w tyglu Mac Luhanowskiej "globalnej wioski". Rozbicie harmonii współczesnego świata, totalne, i czy odwracalne? Czy chaos pragnień, słów, systemów działań, to swoiste perpetuum mobile da się uładzić jakoś inaczej, niż tylko śmiechem - z nie zamierzonych śmieszności i tragicznych dysonansów naszej rzeczywistości?

Jest w sztuce Schaeffera "Ona" (Hanna Kulina) - piękna i nierealna, szlachetna i harmonijna, delikatna, obca i zagubiona. Mieszka na słupie telegraficznym jak na pięciolinii. Jak marzenie o pięknej sztuce, o najpiękniejszym, najczystszym efekcie ludzkiego bytowania. Jak obraz z kolekcji Bałandaszka. Ale Ona ginie - jak te obrazy, i jak Spika z "Onych" Witkacego - zamordowana przez Fanatyka. Zostaje jeszcze najbardziej kontrowersyjny w sztuce wątek - Aktorzy (Kazimiera Nogajówna, Grażyna Wolszczak, Zbigniew Grochal, Marian Pogasz). Ubrani na biało, jak Ona. Te sekwencje u Schaeffera brzmią jednak jak oskarżenie - satyra na kabotynizm i bezideowość reprezentantów współczesnego teatru. Ale Cywińska i jej aktorzy nadają im w spektaklu szerszy wymiar. O etyce współczesnego świata, która nie istnieje poza układem, lub poza honorarium. Zaś ludzką prawdę osiągają dopiero w groteskowym pojedynku na gesty, na umieranie. Tylko to ich indywidualizuje, a po śmierci - odegranej, ale jakby prawdziwej - stają się dopiero dwojgiem autentycznych ludzi. Drugie dno komedii...

Publiczność śmieje się i bije brawo, reaguje żywo na tę sztukę i poprzez nią na rzeczywistość nas otaczającą. Ale jakoś smutno się robi, gdy czujemy się w tej wspólnocie teatralnej równocześnie współodpowiedzialni. Bo właściwie sztuka pokazuje wszystkie możliwe postawy, ale żadna nie może się przebić poza negację, lub choćby tylko świadomość bezsilności. Zwycięstwo rezygnacji, minimalizmu, strachu, bezwolności? Zredukowane istnienie, cytujące filozofów aby nie zapomnieć, że życie ma wyższy sens? Widz musi stawiać sobie te pytania i musi dostrzec gradację wartości. Spektakl jest kolejnym sukcesem zespołu aktorskiego Teatru Nowego i kolejną znaczącą wypowiedzią artystyczną Izabelli Cywińskiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji