Artykuły

Duet Beczały z dawnym idolem

Na nowej płycie polski tenor przypomina przeboje, które kilkadziesiąt lat temu śpiewał cały świat - pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.

Pierwszy album, który nagrał dla Deutsche Grammophon po podpisaniu kontraktu jesienią ub. roku, polski tenor dedykuje pamięci Richarda Taubera. Kłopot polega jednak na tym, że dziś mało kto wie, kim był ten artysta. Zobacz na Empik.rp.pl

- Sam jestem zdumiony, że zapomniano o nim - mówi "Rz" Piotr Beczała. - Płytę nagrywaliśmy w Londynie, gdzie Richard Tauber zmarł. Poszliśmy więc na jego grób i widać, że nikt się nim nie zajmuje. Dla mnie to niepojęte nie tylko dlatego, że jesteśmy wychowani w innej tradycji, w Polsce bardzo dba się o pamięć zmarłych. A on był artystą, który nagrał ponad 800 płyt. Dzisiaj śpiewacy i wokaliści mogą tylko marzyć o takim wyniku.

Austriacki Kiepura

Pora więc przypomnieć Richarda Taubera. Najprościej byłoby powiedzieć, że to austriacki Jan Kiepura, albo też odwrotnie, to raczej nasz śpiewak podążał ścieżką wytyczoną przez starszego o 10 lat tenora urodzonego w Linzu.

Richard Tauber odnosił sukcesy na scenach oper w Berlinie i Wiedniu, a na początku lat 20. XX wieku usłyszał go król operetki Franz Lehar. Tak zachwycił się jego głosem, że postanowił komponować specjalnie dla niego. Dzięki temu powstały słynne operetki "Paganini", "Carewicz", "Giuditta" czy "Kraina uśmiechu". W każdej z nich Richard Tauber miał przynajmniej jedną popisową arię, w której opisywał rozterki miłosne.

Dzięki przebojowym melodiom Lehara, takim choćby jak "Twoim jest serce me" z "Krainy uśmiechu" Tauber zyskał ogromną popularność. W kolejnych latach ugruntował ją występami w filmie, także w Anglii, gdzie z powodu żydowskich przodków musiał się schronić po dojściu Hitlera do władzy.

W jednym z filmów zaśpiewał "Całuję twoją dłoń, madame", jego partnerką na ekranie była wówczas Marlena Dietrich. Ta piosenka zrobiła karierę w setkach późniejszych wersji, także w Polsce, gdzie traktowana jest jak utwór naszych twórców. Podobnie zresztą jak inny szlagier międzywojnia - "Brunetki, blondynki", który nie był wyłączną własnością Jana Kiepury, śpiewał go też Richard Tauber.

- Odkryłem Taubera jeszcze w okresie licealnym - opowiada Piotr Beczała. - Usłyszałem jakieś nagranie w radiu i zafascynował mnie, śpiewał jak Caruso. W tamtych czasach trudno było jednak zdobyć w Polsce jego płyty. Dopiero gdy jeździłem już po świecie, zacząłem je gromadzić.

Oczywiście każdy tenor i dzisiaj ma w repertuarze któryś z przebojów Taubera. Piotr Beczała od dawna na różnych koncertach galowych śpiewa "Twoim jest serce me". - Co innego jednak wykonać jedną pieśń, a co innego nagrać całą płytę - mówi teraz. - Moim albumem chcę udowodnić, że tę muzykę należy traktować poważnie. Operetkę uważa się dziś za gorszą córkę opery, coś mniej wartościowego od musicalu. A Lehar czy Kalman byli wielkimi kompozytorami, mistrzami w pisaniu melodii, w zamknięciu pewnej historii w małej formie, jaką jest pieśń. Tauber zaś genialnie korzystał z ich talentu.

Zdaniem polskiego tenora najważniejsze jest jednak to, by interpretować te utwory z pełnym przekonaniem o ich artystycznej wartości. On śpiewa je lekko, z wdziękiem, pozwalając sobie na odrobinę wokalnej brawury. Dba jednak też o to, by ukazać wszystkie niuanse muzyki. W jednym z numerów zaryzykował nawet duet z Richardem Tauberem, wskrzeszonym dzięki dawnym nagraniom. Na płycie pojawiają się i inni goście. Najsłynniejszy operetkowy duet "Usta milczą, dusza śpiewa" z "Wesołej wdówki" Lehara Beczała zaśpiewał z gwiazdą numer jeden, Anną Netrebko.

- Cudownie się stało, że Deutsche Grammophon zaprosiła Łukasza Borowicza, by poprowadził Royal Philharmonic Orchestra - mówi Beczała. - Wykonał fenomenalną robotę, w dwa dni nagraliśmy 18 utworów, to coś niezwykłego. On jednak wiele tygodni wcześniej miał je wszystkie dogłębnie przeanalizowane.

Teraz obu Polaków czekają koncerty promocyjne w Europie, przede wszystkim w Niemczech. Szykują się na nie dopiero po wakacjach. Piotr Beczała był bowiem bardzo zapracowany przez cały sezon. Prawie trzy miesiące spędził w Metropolitan Opera w Nowym Jorku, potem śpiewał w Monachium i w Staatsoper w Wiedniu, dokąd z Paryża wraca w drugiej połowie czerwca.

Nowy sezon w Metropolitan

- Kalendarz był wyjątkowo zapełniony, ale wszystko poszło świetnie, odwołałem jedynie dwa spektakle, jak na tenora to wynik fenomenalny - podsumowuje. - W przerwach między przedstawieniami miałem jeszcze nagrania.

I już zaczyna myśleć o nadchodzącym sierpniowym festiwalu w Salzburgu, gdzie w "Requiem" Verdiego spotka się po latach z Riccardo Mutim. A potem musi jechać do Nowego Jorku, by zacząć próby do premiery "Eugeniusza Oniegina", którym Metropolitan otworzy sezon.

Na pytania o dalsze plany nagraniowe odpowiada: - Za wcześnie jeszcze na konkrety. Ta płyta powstała w ekspresowym tempie i bardzo mnie absorbowała.

Na razie rekomenduje wydany na DVD przez Deutsche Grammophon spektakl "Rigoletta" zarejestrowany w tym roku w Metropolitan. W tej operze śpiewa oczywiście partię Księcia Mantui, ale w nowojorskiej inscenizacji akcję przeniesiono do Las Vegas z połowy ubiegłego stulecia, a Piotr Beczała został Frankiem Sinatrą, który tak jak bohater Verdiego miał słabość do kobiet.

***

Piotr Beczała, Twoim jest serce me. Deutsche Grammophon, CD, 2013.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji