Artykuły

Medyński medialny

- W tym roku byłem w Warszawie tylko na dwóch, trzech imprezach, ale materiały ukazały się w kilku pismach w odstępach tygodnia i znów czytelnik może mieć wrażenie, że Medyński wszędzie się pcha - mówi Wojciech Medyński. Z aktorem łódzkiego Teatru im. Jaracza rozmawia Krzysztof Kowalewicz.

- Zbierasz wszystkie wycinki o sobie?

- Tylko recenzje ze spektakli i wywiady, czyli materiały, które mogą się przydać w dalszym zawodowym życiu. Nie wycinam każdej notki z rubryk towarzyskich z moim zdjęciem z bankietu, z ustami pełnymi jedzenia.

- Ale takie przeważnie są notki o Tobie.

- Nie zabiegam o takie materiały. Ktoś napisał, że Medyński chce się pokazywać na imprezach, bo nigdzie nie gra. Ten dziennikarz chyba nie wie, że występuję w teatrze i wciąż pracuję nad nowymi rolami. Aktorzy bez widza nie istnieją, wtedy ich praca nie ma sensu. Miło mi, jeśli ktokolwiek jest zainteresowany informacjami na mój temat. Gorzej, gdy wiadomość została wyssana z palca. Takie informacje ranią moich rodziców, którzy nie uprawiają tego zawodu, i nie do końca orientują się, jak funkcjonuje branża. Ja już się uodporniłem. Nie mam sobie nic do zarzucenia, ale wciąż nie mogę znaleźć balsamu na rany rodziców.

- Można odnieść wrażenie, że lubisz rubryki towarzyskie.

- Chyba żartujesz! Nigdy czegoś takiego nie powiedziałem. Przecież sam sobie nie robię tych wszystkich zdjęć, nie piszę o sobie plotkarskich tekstów. Nie wykreowałem szumu medialnego wokół siebie. Nie mam też możliwości go zatrzymać. W tym roku byłem w Warszawie tylko na dwóch, trzech imprezach, ale materiały ukazały się w kilku pismach w odstępach tygodnia i znów czytelnik może mieć wrażenie, że Medyński wszędzie się pcha. Jeśli dostaję zaproszenie, mam okazję spotkać znajomych z branży, których lubię, to na nią idę. Są tacy, którzy chcą mnie poznać dla plotek czy abstrakcyjnego poczucia, że są blisko aktora. Z przyjemnością podejmę każde wyzwanie dotyczące roli, ale postać marionetki w towarzystwie mi nie odpowiada.

- Co Cię pasjonuje w nocnym życiu?

- Na pewno kobiety, ale o tym nie będziemy rozmawiali. Wszyscy się śmieją, że jestem wampirem. Dzięki wizytom w klubie mogę odciąć się od codziennych trosk, zrelaksować się, dać odpocząć szarym komórkom. Innych to może męczyć bardziej niż codzienne życie. Nie mnie. Jestem osobą bardzo zabawową. Lubię nocne życie, ale nie tylko w lokalach. W domu pracuję przeważnie, gdy zapada zmrok. Wtedy mam najlepsze pomysły. Po tym mogę przespać cały dzień. Nienawidzę porannych prób. Dobudzam się kawami i napojami energetyzującymi w ilościach zagrażających zdrowiu.

- Wykreowałeś jakąś plotkę na swój temat?

- Nie musiałem, bo i po co? Inni robią to za mnie. Jeśli w jakiejś kolorowej gazecie ukazuje się moje zdjęcie i kilka zdań mniej lub bardziej prawdziwych, to nie znaczy, że rozmawiałem z tym pismem. Mogę brać jedynie odpowiedzialność za autoryzowane wywiady, a nie notki w rodzaju Medyński coś tam... czy z kimś tam... To dzieje się bez mojej wiedzy. Nie zamierzam tych plotek analizować, pisać sprostowań. Wiem jaki jestem i nie mam zamiaru zmieniać na siłę czyjegoś myślenia o mnie. Jednego się przez ten medialny szum nauczyłem - nie będę mówił o swoim życiu prywatnym. Przy pierwszych kontaktach z prasą chętnie opowiadałem o osobistych sprawach i niejednokrotnie wykorzystano to przeciwko mnie.

- Paweł Deląg czy Michał Żebrowski, też przystojni aktorzy, mają już na koncie kilkanaście ról filmowych, również w superprodukcjach. Ciebie nie dostrzeżono.

- Dla mnie aktorstwo to przede wszystkim praca w teatrze. Nic nie jest w stanie tego zastąpić. Znam setki bardzo zdolnych aktorów, z wieloma pracuję w Jaraczu, ale nikt o nich nie pisze, przez co większość ludzi ich nawet nie zna. Istotne jest to, do czego się w tym zawodzie dąży. Jedni pragną szybkiej kariery, inni szlifują umiejętności i pracują na warsztat latami, robiąc prawdziwą sztukę. Ja należę do tej drugiej grupy. Superprodukcje nijak się mają do świetnych przedstawień teatralnych. Film może pomóc w dotarciu do większej liczby ludzi, ale nie oznacza to, że Ci, którzy w nim grają, są świetni, a ci, których nikt nie zaangażował, są mniej utalentowani.

- Niektórym bywanie w towarzystwie pomaga w karierze.

- Na imprezę wybieram się, by pobyć ze znajomymi. Nie jestem człowiekiem, który podchodzi do obcej osoby i zaczyna znajomość od pytania, jak smakuje kawa, by za chwilę poprosić o jakąś rolę w filmie. Nie potrafię narzucać się innym w towarzystwie, gadać o pogodzie. Nie staram się za wszelką cenę przyciągać uwagi gości.

- Przez ten medialny wizerunek koledzy z teatru zarzucają Ci mało poważne podejście do zawodu.

- No to co mam zrobić! Przestać chodzić na imprezy, bo tak chcą koledzy? Do pracy w Jaraczu podchodzę z dużym zaangażowaniem. Niektórzy mają mi za złe, że pojawiam się na wybiegu dla modeli, ale przecież w ten zawód wpisanych jest wiele rzeczy. Jeśli mam czas i nie koliduje to z pracą w teatrze, to dlaczego mam odmawiać udziału w pokazie mody czy prowadzenia imprezy. Nigdy nie dopuściłem i nie dopuszczę do odwołania spektaklu z powodu innych zajęć. Teatr to dla mnie świętość.

-Chyba nie do końca Twoje umiejętności są wykorzystywane w Jaraczu?

- To nie jest pytanie do mnie. Aktor zawsze jest w trudnej sytuacji, siedzi i czeka na angaże. Nieraz i przez kilka lat można nie dostawać propozycji. Pewnie, że każdy chce grać jak najwięcej, ale trzeba mieć w sobie pokorę. Nie tracę wolnego czasu. Współpracuję z kabaretem i to też daje mi satysfakcję.

- Marzyła Ci się rola Romea?

- Często w wywiadach z aktorami mówi się, że ktoś ma jakąś wymarzoną rolę. Ja nie mam. Jestem złakniony grania. Chcę się sprawdzać na wiele sposobów, kreując krańcowo różne postacie. Nie przypuszczałem, że przyjdzie mi grać Romea. Większość ludzi wyobraża go sobie jako szczupłego blondynka, a nie faceta mojego wzrostu i to jeszcze o śniadej cerze i czarnych włosach, czyli zupełnie inny biegun.

- Grałeś Romea na kacu?

- Najwyżej na ogromnym zmęczeniu, ale to fajne doświadczenie, ciężka praca, a dla mnie im ciężej, tym lepiej. Lubię czuć pot płynący na plecach. "Romea i Julię" gramy przeważnie przed południem, dlatego dzień wcześniej nie folguję sobie z alkoholem. Piję jak przeciętny człowiek. Tak myślę (śmiech).

- Co Cię denerwuje w postaci Romea?

- Jest za gwałtowny w swoich postanowieniach i zbyt lekkomyślny, ale może tak działa człowiek wzburzony wielkimi emocjami. Zazdroszczę mu wielkiej miłości. Poczuł to, czego pragną wszyscy. Jeśli poczuje się w sobie miłość, trzeba dać jej się ponieść bez zahamowań, nawet jeśli będzie trwała tylko dwa miesiące, a później przez pół roku będziemy wypłakiwać żale do poduszki. Przez ten czas można obudzić w sobie takie emocje i dostrzec rzeczy, na które w innym stanie nigdy nie zwróciliśmy uwagi.

- A czy teraz Romeo jest zakochany?

- Nie powiem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji