Artykuły

Romaszkańczyk. Kompromitacja Wrocławia

Teatr Współczesny, wystawiając "Pomarańczyka" - nawiasem mówiąc, sztuczkę marną - postanowił rozprawić się z legendą Waldemara "Majora" Fydrycha. Problem w tym, że spektakl powstał przy udziale miejskiego urzędnika - szefa wydziału promocji Pawła Romaszkana. A ten nawet nie kryje, że ma z bohaterem przedstawienia rachunki do wyrównania. I to jest nikczemne - pisze Wojciech Szymański w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Dla całej sprawy ważny jest kontekst. Fydrych procesuje się z władzami Wrocławia o prawo do używania logotypu krasnoludka - symbolu Pomarańczowej Alternatywy, której "Major" był liderem. Krasnoludki stały się istotnym elementem promocyjnym miasta. Za promocję w urzędzie odpowiada dyrektor Paweł Romaszkan. W trwającym sądowym sporze to on jest głównym oponentem "Majora".

Sprawa miasto vs "Major" jest jednym z wątków "Pomarańczyka".

Bohater (dla zmyłki w sztuce ma delikatnie zmienione nazwisko na Frydrych) przedstawiony jest jako małostkowy pieniacz, który z pomocą sądu chce wyciągnąć od miasta pieniądze za tak naprawdę nie swoje krasnoludki. Fydrych-Frydrych czuje się niedoceniony przez historię, za co ma żal do całego świata. To przewrażliwiony na swoim punkcie sobek bez poczucia humoru, który łaknie poklasku i hołdów, choć te - co podnoszą twórcy sztuki - niekoniecznie mu się należą. Poza tym bohater sztuki jest stanowojennym tchórzem.

O spektaklu na łamach "Gazety" pisała wczoraj Magda Piekarska.

Paweł Romaszkan nie zaprzeczył w rozmowie z nią, że był dla autora sztuki (jest nim Marek Kocot, odtwórca głównej roli) kimś w rodzaju konsultanta podczas pisania tekstu. Znał go jeszcze przed premierą i rozmawiał z Kocotem na temat treści. Zdradził też motywy swojego zaangażowania w całe przedsięwzięcie: "On mnie szkaluje na swoim blogu. Nagranie z moim zeznaniem podczas procesu wrzucił do sieci z podpisem Romaszkan kłamie . To jak - jemu wolno mnie obrażać, a teatrowi jego osoby ruszać nie wolno?".

Teatr ma prawo do własnej wizji świata. "Major" nie jest świętą krową. Właściciel teatru - w tym wypadku jest nim miasto Wrocław - nie powinien w żaden sposób ingerować w to, co na scenie jest wystawiane. Taki argument będzie podnoszony w obronie "Pomarańczyka".

Tyle że ten spektakl wcale nie zrodził się ze swobody artystycznej wypowiedzi. Ona jest jedynie zasłoną dymną. "Pomarańczyk" został napisany, by ośmieszyć i zdezawuować "Majora". Co więcej, "Pomarańczyka" pewnie nigdy by nie było, gdyby urażony Pan Dyrektor z Urzędu nie zapragnął wyrównać rachunków z Fydrychem.

I z tego głównie powodu ta sztuka kompromituje Wrocław, choć są jeszcze dwa: plucie na własną legendę i publiczna amatorska psychoanaliza żyjącego pośród nas człowieka.

Romaszkan w sądowym sporze z "Majorem" nie występuje prywatnie. Reprezentuje urząd i jako jego przedstawiciel powinien zachowywać się godnie, nie nikczemnie.

Mleko zostało rozlane. Nawet ewentualna oferta Teatru Współczesnego dla "Majora" wystawienia "Romaszkańczyka" nic tu nie pomoże. Niesmak pozostanie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji