Artykuły

Człowiek bez właściwości

Emigracja - choćby zarobkowa - staje się więc zazwyczaj przyczynkiem do poszukiwań siebie samego - o spektaklu "Wygnanie" w reż. Oskara Koršunovasa z Litewskiego Narodowego Teatru Dramatycznego prezentowanym w ramach III Spotkań Teatrów Narodowych pisze Magdalena Osińska z Nowej Siły Krytycznej.

Tylko wysiedli z busa pachnącego kiełbasą, a już stali się bezdomnymi. Tak można rozpocząć, ale i zakończyć opowieść o Benie i Wandalu - Litwinach, którzy postanowili szukać pracy i pieniędzy w Wielkiej Brytanii. Brak funtów, mieszkania, brak planu działania, nieznajomość języka angielskiego to czynniki, które mogą poważnie utrudnić aklimatyzację w obcym angielskim mieście. Trudno być otwartym na świat i nowych ludzi, gdy świat to dżungla, a nowi ludzie spuszczają bęcki i kopią po nerkach. Trudno odnaleźć się w Londynie, gdy - będąc w Londynie - pragnie się dotrzeć do Londynu. Ben chciał dotrzeć do Big Bena, do królowej, do swoich wyobrażeń o mieście nad Tamizą, do herbaty z mlekiem. W zamian ląduje na wózku inwalidzkim i jako łysy, stary, stetryczały mężczyzna (starego Bena gra Vytautas Anužis) jest świadkiem swojej historii, swojego wygnania. Czyli emigracji.

Przedstawienie Oskara Koršunovasa (jednego z najzdolniejszych reżyserów na Litwie) z Litewskiego Narodowego Teatru Dramatycznego trwa ponad pięć godzin. I całe szczęście, bo szkoda byłoby okroić tak świetny i ważny tekst, jakim jest "Wygnanie" Mariusa Ivaškevičiusa. Różne są motywacje osób, które decydują się emigrować: budowa domu, tajna policyjna misja, marzenia o międzynarodowej karierze albo (coraz częściej) odruch bezwarunkowy ludzi, którzy walczą o przetrwanie we własnym kraju. Finał jest jednak jednakowy dla wszystkich - kwiat narodu zostaje wyrwany z korzeniami i więdnie. Młody Ben (grany przez Ainisa Storpirštisa), który jedzie do Londynu, aby inwigilować litewskich przestępców, zostaje oszukany, nie ma paszportu, traci własne imię, traci tożsamość. Poszukuje. Z bezdomnego zastraszonego wyrzutka przemienia się w antysystemowego anarchistę, potem zostaje ochroniarzem w gajerze, aż w końcu przywdziewa policyjny hełm i grzebie po kieszeniach ćpającym podlotkom. Można w tej dynamice odkryć nieustanny awans społeczny, ale w rzeczywistości jest to rozpaczliwe poszukiwanie własnej podmiotowości. Odcięty od korzeni i wśród obcych Ben usiłuje ustalić, kim jest i czego pragnie. Czy jest spadkobiercą okrutnego Mongoła Czyngis-chana czy brodatego hippisa z "Jesus Christ Superstar"? Czy jest z Azji czy z Europy? Jeśli z Europy, to z której - rozwiniętej czy rozwijającej się? Emigracja - choćby zarobkowa - staje się więc zazwyczaj przyczynkiem do poszukiwań siebie samego. Szkoda tylko, że w oderwaniu od swojego naturalnego środowiska i w skrajnie nieprzyjaznych warunkach autodefiniowanie sprowadza się do szukania igły w stogu siana. Albo autodestrukcji.

Problem emigracji bliski jest w równym stopniu Polakom uważającym, że Wilno należy przyłączyć do Polski, jak i Litwinom, którzy myślą coś zupełnie odwrotnego. Ten "drobny" konflikt interesów sąsiadujących ze sobą państw pozwolił aktorom w licznych zaimprowizowanych sytuacjach złapać kontakt z widzami - nic tak nie przykuwa uwagi jak bluzgający prosto w twarz typek w dresie. Posunięcie dość ryzykowne, ale udane, jak zresztą większość improwizacji aktorskich w "Wygnaniu". Celował w nich szczególnie znakomity Marius Repšys (Wandal), aktor, który własnym graniem się bawi, a swoją postacią - upaja. Aktorką, zasługującą na uwagę i parę słów, jest Monika Vaičiulyt (Egl), która w niezwykle przejmującym i ekspresyjnym monologu nadała głębię postaci do szczętu stereotypowej (czyli jednowymiarowej) - kobiety z Europy Wschodniej, zarabiającej na życie własnym ciałem.

Teatr Narodowy z Wilna przez lata całe borykał się z najprzeróżniejszymi problemami (problemy kadrowe, brak wizji), przez co nie mógł przejąć roli hegemona teatralnego. Po "Wygnaniu" widać jednak wyraźnie, że tak niewiele trzeba do artystycznego i frekwencyjnego sukcesu - ważny temat, dotykający zwykłych ludzi, mięsisty tekst, świetni aktorzy, zdolny reżyser i muzyka na żywo w wykonaniu zespołu Sauliusa Prsaitisa. Warszawska publiczność klaskała głośno, do obrzęku dłoni. Najgłośniej klaskała zaś młoda recenzentka z wykształceniem humanistycznym, która na 28 czerwca ma zabukowany bilet do Anglii...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji