Artykuły

"Policja", " Pieszo" czy "Miłość na Krymie"

- Przez wiele lat to był Dom Mrożka, odbyło się tu dziewięć premier jego sztuk. Być może repertuar Mrożka jest szansą dla dzisiejszego Teatru Polskiego - mówi JAROSŁAW GAJEWSKI, reżyser "Karnawału..." w Teatrze Polskim w Warszawie.

W Teatrze Polskim na Scenie Kameralnej w sobotę odbędzie się prapremiera nowej sztuki Sławomira Mrożka "Karnawał, czyli pierwsza żona Adama". To kolejna odsłona obchodów przypadającego w tym roku stulecia sceny przy Karasia.

ROZMOWA Z Jarosławem Gajewskim, reżyserem spektaklu

Dorota Wyżyńska: Czekamy na prapremierę "Karnawału..." - nowej sztuki Sławomira Mrożka, tymczasem w mediach już pojawiają się głosy powątpiewające w siłę rażenia tej dramaturgii. Dlaczego reżyserzy tak rzadko sięgają po utwory Mrożka? Poza przedstawieniami Jerzego Jarockiego nie było w ostatnich latach znaczących inscenizacji sztuk Mrożka. Krzysztof Warlikowski w wywiadzie dla "Przekroju" powiedział: "Gdyby ktoś mi dzisiaj kazał zrobić sztukę Mrożka, to wolałbym pojechać do Anglii sprzątać ulice. Czasy Mrożka minęły bezpowrotnie? Proszę go bronić.

Jarosław Gajewski: To prawda, dziś jesteśmy w kompletnie innym miejscu w teatrze, pewna epoka się skończyła. Skończyła się też epoka Mozarta, Beethovena i Bacha, ale czy to znaczy, że nie czujemy wielkości tej muzyki, nie jesteśmy w stanie jej przeżywać? Minęła epoka Czechowa, epoka Becketta i epoka Mrożka. Celowo użyłem tych nazwisk. Bo dla mnie Sławomir Mrożek jest autorem właśnie tej rangi.

To zawodowiec, mistrz formy i wielki poeta. Tak postrzegam autora "Karnawału...". Czytamy jego utworze świadomością, że to poezja trudna, wymagająca od widza wnikliwości i wiedzy. To nie jest łańcuch dowcipów i skeczy. Na tym polega problem z Mrożkiem. Mam wrażenie, że jego ostatnie utwory odczytywaliśmy zbyt powierzchownie, nie zrozumieliśmy ich do końca, myślę tu min. o "Wdowach" i "Wielebnych". I upieram się, że jego dramaty mogą być skutecznym narzędziem, instrumentem do tego, aby powiedzieć coś ważnego o naszej rzeczywistości tu i teraz, o tym, co się dzieje z nami dzisiaj. A "Karnawał..."?

- Jest w nim coś na tyle fascynującego, na tyle zasysającego teatr, że po pierwszej lekturze natychmiast zacząłem czytać drugi raz. Szybko zorientowałem się, że to, co początkowo uznałem zawady dramatu, to był mój błąd w czytaniu. Ten utwór jest bardzo precyzyjnie napisany, choć inaczej niż Janusz Majcherek, krytyk teatralny, pisze w " Dialogu'', że dla niego "Karnawał..." to nie jest utwór autora "Tanga" i "Emigrantów", ale Baltazara - tym imieniem Mrozek podpisał swoją autobiografię.

- Zgadzam się z tym. Jest to utwór Baltazara. To nowość. Choć z drugiej strony jesteśmy już teraz na tym etapie, że Mrożek zaczyna pomagać Baltazarowi. Odwołujemy się do "Tanga", "Miłości na Krymie". Odkrywamy, że ten utwór jest poematem pisanym wolnym wierszem. Inscenizując go, korzystamy z różnych konwencji - zarówno wodewilu jak i misterium.

Jarosław Gajewski: - Pamiętam Jak Dejmek mówił: "Jeżeli mamy Mrożka, to jest świetnie"

Rzecz dzieje się...

- Mamy kilka możliwości. Można powiedzieć, że dzieje się w nowoczesnym, a nawet postmodernistycznym raju, w miejscu, które już rajem nie jest, ale chce tę funkcję pełnić. Albo w raju - laboratorium po kolejnej katastrofie pomysłu na ludzkość. Najbardziej przykre odczytanie tego dramatu jest takie, że wszystko rozgrywa się bardzo blisko nas, a my na to mamy niefrasobliwie decydujący wpływ. Tytułową postacią jest pierwsza żona Adama - Lilith. Jaką ma funkcję w sztuce?

- Jest wiele wątków i ich odmian opowieści o Lilith. Wedle tradycji talmudycznej Lilith została stworzona jako równa Adamowi, w przeciwieństwie do Ewy, powstałej z jego żebra. Lilith chce być równa mężczyźnie, ale jest osobą dominującą. Ma ambicje w stosunku do Adama i innych ludzi. A jednocześnie - co podkreśla w sztuce Mrożek -jest osobą bardzo niezadowoloną z ludzkości, gotową raczej szydzić z tego, co jest, niż to poprawiać. Chce uświadomić ludzkości jej nędzę i małość, wreszcie jest współtowarzyszką Szatana w procesie destrukcji. Ta sztuka jest opisem stworzenia człowieka - tego, w którym ludzie nawzajem się stwarzają poprzez wzajemne spotkania, mitologie, religie i lęki. Jak "Karnawał..." przyjmują aktorzy? Wielu z nich nigdy nie grało w Mrożku.

- Znakomicie i ponad moje oczekiwania przyjmowany jest ten tekst przez aktorów, którzy nigdy nie grali w Mrożku. Natomiast ci, którzy kiedyś występowali w jego sztukach, miewali kłopoty i wątpliwości. Sam mierzyłem się z Mrożkiem kilkakrotnie i już teraz widzę, że rzecz polega - mówiąc brutalnie - na pominięciu "starego Mrożka", żeby się z nim zmierzyć na nowo. A młodzi byli zachwyceni od pierwszego wejrzenia, czegoś takiego najwyraźniej potrzebowali. Mrozek przywiązuje wagę do inscenizacji swoich dramatów. Pamiętamy, jak w 1994 roku, kiedy Jerzy Jarocki szykował w Starym Teatrze w Krakowie prapremierę "Miłości na Krymie", autor ogłosił słynne 10 punktów, w których wprost napisał, co może, a czego nie może zrobić reżyser wystawiający jego dramat - A tym razem? Był na próbach w Polskim, poczynił uwagi dla reżysera i aktorów?

- Pozostajemy w kontakcie z autorem. Porozumiewamy się, nagrywając krótkie odcinki naszych zwierzeń i myśli na temat tego, co robimy na próbach. A on w rewanżu przysyła nam swoje uwagi. Staramy się komunikować po to, żeby nie było zaskoczenia dla obu stron. Żyjący autor potrafi być utrudnieniem, ale potrafi być też źródłem najczystszej informacji i inspiracji. Potrafi nagle oświetlić to, co przychodziło z mozołem. A na żywo będzie z nami od pierwszej do ostatniej generalnej.

To nie przypadek, że prapremiera nowej sztuki autora "Tanga" odbędzie się w Teatrze Polskim. Bo to tu w latach 80. i 90. królowały jego utwory. Co ten powrót do Mrożka znaczy dla teatru?

- Jeśli ta premiera będzie miała znaczenie, wagę dla naszej widowni, to być może będziemy kontynuować tradycję Domu Mrożka, który był tu budowany w latach 80. i 90. przez ówczesnego dyrektora Kazimierza Dejmka. Przypomnę, że odbyło się tu wtedy dziewięć premier sztuk Mrożka.

Pamiętam, jak Dejmek mówił: "Jeżeli mamy Mrożka, to jest świetnie". Mówił to pewnym głosem, ale jednocześnie, już jako minister kultury, był pomysłodawcą konkursu na wystawienie polskiej sztuki współczesnej, który miał poderwać ludzi do pisania dramatów, a teatr do służby polskiemu dramatowi współczesnemu.

Dejmek miał rację: jeżeli mamy postać takiego formatu na polskim afiszu, to z naszą dramaturgią nie jest źle. Musimy się tylko nauczyć czytać te dramaty. Z czujnością i szacunkiem. Być może właśnie repertuar Mrożka jest szansą dla dzisiejszego Teatru Polskiego. Zanim ta sztuka została napisana, dyrektor Andrzej Seweryn, budując repertuar sceny przy Karasia, miał w planach inscenizacje kilku tytułów Mrożka. Pozostaje pytanie o reakcję publiczności.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji