Artykuły

Żalem nie zatrzyma się świata

W swoich wcześniejszych utworach opisywał pan odchodzący w przeszłość świat wsi i kultury chłopskiej. Wydaje się, że w "Requiem dla gospodyni" postawiona została kropka nad "i"-wraz ze śmiercią tytułowej bo­haterki pogrzebał pan chłopską kulturę.

- Wiesław Myśliwski: Kres chłopskiej kultury jest podsta­wą strukturalną tej sztuki, to prawda. Ale w gruncie rzeczy nie o to mi tutaj chodzi. Samo słowo "requiem" ma tu od­cień ironii. Okazuje się, że we współczesnym świecie coś ta­kiego jest już niemożliwe. Gospodarz po śmierci żony pró­buje reanimować stary zwyczaj czuwania przy zmarłej. Nikt ze wsi na czuwanie jednak nie przychodzi. Zwyczaj okazuje się być zapomniany, anachroniczny, nie na czasie, można by powiedzieć.

Pojawiają się za to w domu Gospodarza turyści, przyby­sze z zewnątrz, należący jakby do innego świata.

- Niestety, w tym innym świecie jest tak samo jak w tym chłopskim. "Requiem..." dotyczy nie tylko chłopskiego świa­ta, dotyczy nas wszystkich. Słowem, stawiam pytanie, co się z nami właściwie stało?

W "Requiem..." zastanawiało mnie, że wykazuje pan tak wiele zrozumienia dla tego współczesnego stanu rzeczy. A nie ulega przecież wątpliwości, że sercem jest pan przy tym, co było, nie przy tym, co jest.

- To chyba normalne. Żal za minionym światem jest w istocie żalem za samym sobą. Ale przecież żalem nie zatrzy­ma się świata, tych wszystkich zmian cywilizacyjnych, a co za tym idzie - obyczajowych, a nawet uczuciowych. Pewne procesy są nieuchronne, ewolucja cywilizacyjna - często­kroć rewolucja - towarzyszy człowiekowi od zarania. Jak ja się do tego odnoszę osobiście, jak to przeżywam, czy mnie to boli - to nie ma nic do rzeczy. Refleksja nad światem musi być chłodna, jeśli ma nas prowadzić do jakiegokolwiek poznania.

"Requiem dla gospodyni" jest dramatem o śmierci, o naszym stosunku do niej. Z tego najważniejszego, osta­tecznego sprawdzianu naszego człowieczeństwa, wy­chodzimy nie najlepiej. Przenieśliśmy śmierć do szpi­tali i hospicjów, zamykając się przed nią, unikając na­wet myślenia o niej, a przecież - jak powiada Gospo­darz - dzięki niej "uczymy się, jak cierpieć, a to wszystko, czego się uczymy na tym świecie".

- Stosunek do śmierci ma, w moim przekonaniu, szerszy wymiar. Można by powiedzieć, jest syntezą relacji człowiek - drugi człowiek, człowiek - zbiorowość, człowiek - świat, wszechświat itd. Powiedziałbym nawet, że stosunek do śmier­ci jest miarą naszego stosunku do miłości. Niestety, świado­mość śmierci jakby uległa znieczuleniu, jakbyśmy coraz mniej rozumieli czym jest śmierć, nie jako fakt, lecz jako znak kultury. Ale czy nie sądzi pan, że i miłość staje się w na­szej dobie pojęciem ciut anachronicznym, wypieranym przez pojęcie seksualizmu. W "Requiem dla gospodyni" chciałem zwrócić uwagę - takie były moje intencje - na postępującą degradację uczuć.

Pomyślałem też, że jest ta sztuka pożegnaniem z pol­skim domem i jego tradycją. Z domem, w którym nie tylko umieraliśmy, ale i przychodziliśmy na świat.

- Dom był trwałym lądem każdego człowieka i, w du­żej mierze, jest nim i dzisiaj, tylko że bardziej w naszych tęsknotach niż w rzeczywistości. Można to zaobserwo­wać zwłaszcza w tych dniach, gdy zbliżamy się do świąt Bożego Narodzenia, które są świętem domu. Atmosfe­ra, ranga tych świąt dowodzi, jak w ludziach, niezależ­nie od tego czy wierzą, czy nie, tkwi głęboka tęsknota za domem.

Szkoda, że objawiająca się wyłącznie od święta.

- No cóż, cywilizacja współczesna coraz bardziej czyni nas w sensie duchowym bezdomnymi, wydziedziczonymi nie tylko z miejsc, ale i z wartości, z uczuć.

Co daje w zamian?

- Wygody. Człowiek stale musi wybierać między przywią­zaniem a wygodą. I na ogół wybiera wygodę. Wybór to krót­kowzroczny. Ale krótkowzroczność jest jedną z naszych przy­rodzonych ułomności jako ludzi.

W wyniku takich wyborów dom Gospodarza wali się. Jego żona umarła, jedna córka uciekła do Ameryki, druga się tam wybiera, na razie używając życia, równie intensywnie co żałośnie. On sam nie potrafi zaprowa­dzić w swoim domu ładu. Co się stało z polskim chło­pem?

- To, co się stało z nami wszystkimi. Nie tylko chłopami. Jesteśmy bezradni i bezwolni wobec rzeczy, które sami po­wodujemy.

Jeszcze przed premierą "Requiem dla gospodyni" pojawiły się porównania tej sztuki do "Wesela" Stanisława Wy­spiańskiego. Pewne analogie są, rzeczywiście, zasta­nawiające. Znamienna jest już sama data wystawie­nia dramatu; swoim "Requiem dla gospodyni" zamy­ka pan XX wiek, tak jak Wyspiański go otwierał.

- Chce pan powiedzieć, że zaczęło się od chłopów i na nich się kończy... Ale to tylko, sądzę, taka figura myślowa, nawet ładna, ale - na mój gust - za ładna. Dla mnie każdy pomysł zbyt ładny jest pomysłem podejrzanym.

Wielokrotnie podkreślał pan różnice między kulturą chłopską a kulturą ludową, wciąż jednak mieszamy te pojęcia. Czym właściwie była kultura chłopska?

- Długo by o tym mówić. Najkrócej - kulturą bytu, kultu­rą miejsca. Wyrażała się w relacjach człowiek - człowiek, człowiek - rodzina, sąsiedzi, zwierzęta, ziemia, Bóg - sło­wem, we wszystkich możliwych relacjach, jakie pojawiały się w orbicie ludzkiego życia. Uzewnętrzniały się te relacje w ry­tuałach, zachowaniach, w wyobraźni, w języku. Była to kul­tura integralna, w której świat realny współistniał na takich samych zasadach jak świat wyobrażeniowy. W tę kulturę wpisany był bez mała system filozoficzny odpowiadający na pytanie, jak żyć.

I w tym akurat systemie śmierć zajmowała miejsce szczególnie eksponowane.

- Oczywiście. Wszystko, co dotyczyło człowieka - od naro­dzin do śmierci, poprzez wszelkie cierpienia, radości, miło­ści - miało swoją określoną rangę. Kultura chłopska, która była kulturą biedy, była jednocześnie kulturą pocieszenia. Wypracowała przez wieki doświadczeń ogromny arsenał środków zaradczych na każdą sytuację, każdy niedostatek i każdą troskę. Ten arsenał środków był wielkim gmachem poezji stosowanej, użytkowej i praktycznej we wszystkich swych przejawach, nawet w tzw. zabobonach.

A kultura ludowa?

- Tę stworzyła nasza inteligencka wyobraźnia. Nasze spoj­rzenie na kulturę chłopską jak na barwny folklor. Powtórzę, co już kiedyś powiedziałem: chłop nie wiedział, jaki jest jego folklor, wiedział, jaki jest jego los.

Wiesław Myśliwski (ur. 1932) - prozaik i dramaturg. Autor powieści: "Nagi sad", "Pałac", "Kamień na ka­mieniu", "Widnokrąg" (Nagroda Nike, 1997) i dra­matów: "Złodziej", "Klucznik", "Drzewo". Jego utwo­ry przenoszone były na ekran (filmy "Przez dzie­więć mostów" i "Kamień na kamieniu" reż. Ryszard Ber, "Klucznik" reż. Wojciech Marczewski), adapto­wane na potrzeby Teatru Telewizji ("W poszukiwa­niu zgubionego buta" według "Widnokręgu" reż. Izabella Cywińska), wystawiane w wielu polskich te­atrach. Najnowsza sztuka Wiesława Myśliwskiego "Requiem dla gospodyni" swoją prapremierę, w re­żyserii Kazimierza Dejmka, będzie mieć w niedzielę w Teatrze Narodowym na scenie przy Wierzbowej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji