Artykuły

Krótkowidz wybiera wygodę

Najnowsza pana sztuka - "Re­quiem dla gospodyni" jest dra­matem o śmierci, o naszym do niej stosunku. Ten najważniej­szy, ostateczny sprawdzian naszego człowieczeństwa zda­jemy nie najlepiej. Przenieśli­śmy śmierć do szpitali, domów starców, hospicjów, zamykając się przed nią, unikając nawet myślenia o niej, a przecież-jak powiada Gospodarz w pań­skim dramacie - dzięki niej "uczymy się jak cierpieć, a to wszystko, czego się uczymy na tym świecie".

- Stosunek do śmierci ma, w moim przekonaniu, szer­szy wymiar. Można by powie­dzieć, jest syntezą relacji czło­wiek - drugi człowiek, czło­wiek - zbiorowość, człowiek - świat, człowiek - wszech­świat itd. Powiedziałbym na­wet, że stosunek do śmierci jest miarą naszego stosunku do miłości. Niestety, świado­mość śmierci jakby uległa znieczuleniu, jakbyśmy coraz mniej rozumieli, czym jest śmierć, nie jako fakt, lecz jako znak kultury. Ale czy nie sądzi pan, że i miłość staje się w naszej dobie pojęciem ciut anachronicznym, wypiera­nym przez pojęcie seksuali­zmu. W "Requiem dla gospo­dyni" chciałem zwrócić uwa­gę - takie były moje intencje - na postępującą degradację uczuć.

Jest też pańska sztuka poże­gnaniem z polskim domem i jego tradycją. Z domem, w którym nie tylko umieraliś­my, ale i przychodziliśmy na świat.

- Dom był trwałym lądem każdego człowieka i, w dużej mierze, jest nim i dzisiaj, tyl­ko że bardziej w naszych tę­sknotach niż w rzeczywisto­ści. Można to zaobserwować zwłaszcza w okresie świąt Bożego Narodzenia, które są świętem domu. Atmosfera, ranga tych świąt dowodzi, jak w ludziach, niezależnie od tego czy wierzą, czy nie, tkwi głęboka tęsknota za domem.

Objawiająca się jednak wyłącz­nie od święta.

- No cóż, cywilizacja współczesna coraz bardziej czyni nas w sensie ducho­wym bezdomnymi, wydzie­dziczonymi nie tylko z miejsc, ale i z wartości, z uczuć.

Co daje w zamian?

- Wygody. Człowiek sta­le musi wybierać między przywiązaniem a wygodą. I na ogół wybiera wygodę. Wybór to krótkowzroczny. Ale krótkowzroczność jest jedną z naszych przyrodzo­nych ułomności jako ludzi.

Proszę pana, co się stało z polskim chłopem?

- To, co się stało z nami wszystkimi. Nie tylko chło­pami.

Chłopski dom był jednak en­klawą, tymczasem dom Go­spodarza z "Requiem..." wali się. Jego żona umarła, jedna córka uciekła do Ameryki, druga zamierza wyjechać, a na razie używa życia, równie intensywnie co żałośnie. On sam nie potrafi zaprowadzić ładu we własnym domu.

- Jesteśmy bezradni i bez­wolni wobec rzeczy, które sami powodujemy.

Podkreśla pan często różni­ce między kulturą chłopską a kulturą ludową, wciąż jednak mieszamy te pojęcia. Czym w istocie swojej była kultura chłopska?

- Długo by o tym mówić. Najkrócej - kulturą bytu, kulturą miejsca. Wyrażała się w relacjach człowiek - człowiek, człowiek - rodzi­na, sąsiedzi, zwierzęta, zie­mia, Bóg - słowem, we wszystkich możliwych rela­cjach, jakie pojawiały się w orbicie ludzkiego życia. Uzewnętrzniały się te relacje w rytuałach, zachowaniach, w wyobraźni, w języku. Była to kultura integralna, w któ­rej świat realny istniał na ta­kich samych zasadach jak świat wyobrażeniowy. W tę kulturę wpisany był bez mała system filozoficzny od­powiadający na pytanie, jak żyć.

I w tym akurat systemie śmierć zajmowała miejsce szczególnie eksponowane.

- Oczywiście. Wszystko, co dotyczyło człowieka - od narodzin do śmierci, po­przez wszelkie cierpienia, radości, miłości - miało swo­ją określoną rangę. Kultura chłopska, która była kulturą biedy, była jednocześnie kul­turą pocieszenia. Wypraco­wała przez wieki doświad­czeń ogromny arsenał środ­ków zaradczych na każdą sytuację, każdy niedostatek i każdą troskę. Ten arsenał środków był wielkim gma­chem poezji stosowanej, użytkowej i praktycznej we wszystkich swych przeja­wach, nawet w tzw. zabobo­nach.

A kultura ludowa?

- Tę stworzyła nasza inte­ligencka wyobraźnia. Nasze spojrzenie na kulturę chłop­ską jak na barwny folklor. Powtórzę, co już kiedyś po­wiedziałem: chłop nie wie­dział, jaki jest jego folklor, wiedział, jaki jest jego los.

Jeszcze przed premierą "Re­quiem dla gospodyni" poja­wiły się porównania tej sztu­ki do "Wesela" Stanisława Wyspiańskiego. Pewne ana­logie są, rzeczywiście, zasta­nawiające. Znamienna jest już sama data wystawienia dramatu; swoim "Requiem..." zamyka pan XX wiek, tak jak Wyspiański go otwie­rał.

- Chce pan powiedzieć, że zaczęło się od chłopów i na nich się kończy... Ale to tylko, sądzę, taka figura my­ślowa, nawet ładna, ale na mój gust - za ładna. Dla mnie każdy pomysł zbyt ładny jest pomysłem podej­rzanym.

W swoich wcześniejszych utworach opisywał pan od­chodzący w przeszłość świat wsi i kultury chłopskiej. Wy­daje się, że w "Requiem dla gospodyni" postawiona zo­stała kropla nad "i" - wraz ze śmiercią tytułowej bohaterki pogrzebał pan chłopską kul­turę.

- Kres chłopskiej kultury jest podstawą strukturalną tej sztuki, to prawda. Ale w gruncie rzeczy nie o to mi tu­taj chodzi. Samo słowo "re­quiem" ma tu odcień ironii. Okazuje się, że we współcze­snym świecie coś takiego jest już niemożliwe. Gospodarz po śmierci żony próbuje re­animować stary zwyczaj czuwania przy zmarłej. Nikt ze wsi na czuwanie jednak nie przychodzi. Zwyczaj okazuje się być zapomniany, anachroniczny, nie na czasie, można by powiedzieć.

Pojawiają się za to w domu Gospodarza przyprowadzeni tam turyści, przybysze z zewnątrz, należący jakby do innego świata.

- Niestety, w tym innym świecie jest tak samo jak w tym chłopskim. "Requ­iem. .." dotyczy nie tylko chłopskiego świata, dotyczy nas wszystkich. Słowem, stawiam pytanie, co się z nami właściwie stało?

W sztuce tej zastanowiło mnie, że wykazuje pan - tak wiele zrozumienia dla współ­czesnego stanu rzeczy. A nie ulega przecież wątpliwości, że sercem jest pan przy tym, co było, nie przy tym, co jest.

- To chyba normalne, żal za minionym światem jest w istocie żalem za samym sobą. Ale przecież żalem nie zatrzyma się świata, tych wszystkich zmian cywiliza­cyjnych, a co za tym idzie - obyczajowych, a nawet uczuciowych. Pewne proce­sy są nieuchronne, ewolucja cywilizacyjna - częstokroć rewolucja - towarzyszy czło­wiekowi od zarania. Jak się do tego odnoszę osobiście, jak to przeżywam, czy mnie to boli - to nie ma nic do rze­czy. Refleksja nad światem musi być chłodna, jeśli ma nas prowadzić do jakiego­kolwiek poznania.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji