Artykuły

Warszawa. MET w Teatrze Studio

Teatr Studio od niedawna przyciąga do siebie też melomanów. Hitem okazały się transmisje z nowojorskiej Metropolitan Opera. W sobotę rozpoczyna się sprzedaż biletów na nowy sezon operowy.

W programie m.in. "Eugeniusz Oniegin" z Anną Netrebko i z Mariuszem Kwietniem. Zainteresowanie jest ogromne.

Od dwóch sezonów teatr Studio jest agendą słynnej Metropolitan Opera w Nowym Jorku, na której to scenie śpiewają najlepsze głosy i powstają perfekcyjnie zrealizowane przedstawienia. Świetną jakość przekazu, prosto z gmachu na Lincoln Square, gwarantuje technologia high definition (HD). Docenili to warszawiacy. Idąc za ciosem. Studio rozpocznie trzeci sezon operowy. Warszawa jest jednym z siedmiu polskich miast, które wyświetlają opery z Met. Z oferty korzysta obecnie ponad 60 krajów świata.

Rozmowa z Romanem Osadnikiem, dyrektorem naczelnym Teatru Studio.

Anna S. Dębowska: Dlaczego opera znalazła dom w Teatrze Studio?

Roman Osadnik: Bo jestem jej fanem. Moja droga zawodowa zaczęła się w Operze Śląskiej w Bytomiu. Nie mam muzykalnej rodziny, więc wszystko odkrywałem sam. Jako uczeń szkoły podstawowej w Zabrzu dowiedziałem się, że na Śląsku - w Bytomiu i Gliwicach - działają opera i operetka. Operetki były strasznie łzawe, ale nie miało to dla mnie znaczenia. A gdy pierwszy raz zetknąłem się z operą, zwariowałem na punkcie tego gatunku. W wieku 20 lat dostałem pracę w Operze Śląskiej w Bytomiu. Po pięciu latach przeszedłem do Teatru Rozrywki w Chorzowie.

Kiedy przyszedłem do teatru Studio, od razu pomyślałem o transmisjach, zwłaszcza że wcześniej zrezygnowało z nich kino Muranów, więc moment był doskonały. Studio to nie tylko teatr, ale miejsce, które przez lata działało pod nazwą Centrum Sztuki, a siedzibę w nim miała Orkiestra Sinfonia Varsovia.

Decydując się na prowadzenie transmisji, liczył się pan z ryzykiem, że to nie wypali?

- Pierwszy sezon miał charakter próbny. Nie wszyscy wiedzieli, że transmisje przeniosły się z Muranowa do nas. Nie było nas stać na wielką reklamę. Dlatego tetralogię Wagnera w rewelacyjnej inscenizacji Lepage'a obejrzało ledwie 70 osób. Zupełnie inaczej było rok później, gdy w marcu pokazywaliśmy "Parsifala" - był komplet, a to przecież pięć godzin trudnej muzyki. Zainteresowanie rośnie. 1 czerwca, gdy rozpoczęliśmy sprzedaż karnetów na przyszły sezon, ludzie czekali na otwarcie kasy od samego rana.

Metropolitan Opera wymagała zapewne odpowiedniego sprzętu, w który trzeba było zainwestować?

- Dzięki pomocy sponsora kupiliśmy za 100 tys. złotych projektor do wyświetlania obrazu, zamontowaliśmy przekaźniki, anteny satelitarne. To jednak nie koniec. Stale poprawiamy jakość. Ostatnio za 600 tys. zł nabyliśmy sprzęt nagłośnieniowy - od nowego sezonu poprawi się dźwięk. A także warunki na widowni, bo w lecie przeprowadzimy remont.

Będziemy kontynuować też prelekcje gości specjalnych, np. Aleksandra Kurzak zapowie "Cosi fan tutte", Antoni Wit "Eugeniusza Oniegina", a Mariusz Szczygieł "Rusałkę".

Jak pan myśli, dlaczego cykl transmisji z Met cieszy się takim powodzeniem?

- Dla mnie to w ogóle zastanawiające, że ludzie chcą płacić tyle pieniędzy za coś, co nie jest kontaktem ze sztuką na żywo, tylko za pośrednictwem ekranu i głośników. Magnesem jest zapewne najwyższy poziom wykonawczy, który oferuje Metropolitan Opera. Wciąż trudno jest dotrzeć przeciętnemu melomanowi do Nowego Jorku czy londyńskiej Royal Opera House, gdzie ceny biletów są bardzo wysokie. Trzeba też będzie długo poczekać na występy tej klasy artystów na polskich scenach.

Metropolitan realizuje transmisje bardzo ciekawie. Wprowadza też widza za kulisy.

- Tak, transmisje prowadzi gwiazda, np. Renee Fleming, Natalie Dessay, która razem z ekipą wchodzi w przerwie za scenę, rozmawia ze śpiewakami, reżyserem, scenografem, dyrygentem. Kamera pokazuje sposób montowania dekoracji, charakteryzację.

Czy wprowadzenie transmisji okazało się dla Studia dobrym interesem?

- Nie traktujemy tego komercyjnie, jesteśmy samorządowym teatrem. Cieszy nas to, że nie dokładamy do projektu. Transmisje nie są tanie, ale wpływy z biletów pozwalają na zbilansowanie kosztów. Mamy procentowe rozliczenie z Met, 60 proc. z wpływów z biletów od razu oddajemy do Nowego Jorku oraz pośrednikowi, który rozdziela licencje i nadzoruje organizację transmisji.

Które tytuły by pan polecił?

- "Eugeniusza Oniegina" z niekwestionowaną królową sopranów, czyli Anną Netrebko, i z Mariuszem Kwietniem, który tę rolę pierwszy raz śpiewał w Warszawie. "Werthera" z Jonasem Kaufmannem, "Rusałkę" z Renee Fleming i widowiskowego "Kniazia Igora"

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji