Artykuły

"Skąpiec" po nowemu

"Skąpiec" w reż. Eweliny Marciniak przedpremierowo w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Pisze Anna Tarnowska w Gazecie Wyborczej - Bydgoszcz.

"Skąpiec" to spektakl pozytywnie bezczelny lak jak brakuje ubrań na ciałach aktorów, tak też brak w nim złudzeń, że jest coś bardziej pociągającego w świecie niż władza i pieniądze

Gdyby ktoś przyszedł w sobotę na spektakl do Teatru Polskiego i jakimś cudem nie wiedziałby, co grają w repertuarze, z pewnością nie domyśliłby się, że chodzi o "Skąpca" Moliera. A już na pewno nie po scenografii i kostiumach. Pierwsze wrażenie - niezły bałagan. Na scenie stare kołdry i poduchy, jakieś szmaty i koronki, kanapy z ubrudzoną tapicerką i rozwalone fotele. Aktorzy raczej rozebrani niż ubrani - swoim zachowaniem bardziej przypominają zwierzęta niż ludzi. Kleant (rewelacyjny Maciej Pesta) ubrany w damskie figi z różowej koronki wcina rękoma parówki, przegryzając je brzoskwiniami i kiwi.

Eliza i Walery (Julia Wyszyńska i Piotr Stramowski) stroją do siebie miny, wyuzdanie prezentując sobie nawzajem co bardziej intymne części dala. Po co? Kochają się. Są parą z planami na przyszłość, do których nie dojdzie z powodu ojca Elizy - Harpagona, tytułowego "Skąpca" (Mirosław Guzowski). A ten ma na temat życia prosty osąd: "Jak się nie ma pieniędzy, to się nie ma nic". Kilkanaście zer na koncie daje mu władzę, pozwala trzymać w ryzach rodzinę. I decydować o przyszłości syna i córki, swatając ich z partiami finansowo ustawionymi. Sęk w tym, że młodzi mają inne plany. Eliza chce Walerego bez grosza przy duszy, Kleant - żyjącą na skraju ubóstwa Mariannę.

W sumie mogliby postawić na swoim, ale z wygodnym życiem, w którym ojciec "za wszystko płaci", jednak trudno się rozstać. Jedyny bunt, na jaki ich stać, to dziecięce tupanie nogami, być może kilka tez.

Ewelina Marciniak, reżyserka "Skąpca", właśnie na tę relację ojciec-dzieci położyła akcent. Z ich wzajemnych stosunków wyłania się świat hedonizmu, materializmu i - w konsekwencji - nihilizmu. Świata, w którym wartości i uczucia przeliczane są na złotówki.

Sam spektakl jest bezczelny, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu - tak jak brakuje ubrań na ciałach aktorów, tak też nie ma niedopowiedzeń i złudzeń, że pod przykrywką ekonomii może kryć się coś więcej.

Dużym atutem sztuki jest jej język

"Skąpiec" został praktycznie na nowo napisany przez Michała Buszewicza. Zgrabnie udało mu się przełożyć ozdobne, barokowe zdania na język współczesny, zachowując jednocześnie dworski styl Moliera.

Objawiły się także komediowe talenty aktorów bydgoskiego teatru. Na szczególne brawa zasługuje Julia Wyszyńska, która z wyuzdanej panny potrafiła zmienić się w dygającą przed ojcem posłuszną córkę. Świetni są także Maciej Pesta w roli Kleanta i Joanna Drozda jako głupkowata i prosta Marianna, która szybko jednak uczy się doceniać wartość pieniądza.

Jedyne, czego brakuje, to mocnej kropki nad "i". Mimo że publiczność dobrze bawi się przez cały spektakl, zapowiadana diagnoza współczesnego społeczeństwa gdzieś umyka w soczystych scenach erotycznych i komediowych dialogach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji