Artykuły

Nie starzeję się, bo nie mam czasu

- Wszystko brałam, żeby tylko podejrzeć życie i zawód. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że będę aktorką. Bo ja w ogóle nie wiedziałam, że na aktora trzeba się urodzić, a nie nauczyć tego. Aktorstwo to jest jakieś... Nie wiem, co to jest. A może we mnie była potrzeba aktorstwa? Miałam w sobie pokorę i nieśmiałość, i chciałam ją sobie nareperować wchodzeniem w różne postacie. Wtedy łatwiej mi było - mówi KRYSTYNA SIENKIEWICZ

"Upływu czasu ja nie liczę, bo ciągle jestem piękna młoda" - deklaruje Pani w piosence rozpoczynającej recital. Wszystko się zgadza: piękna, młoda. To skąd, w takim razie, wziął się benefis z okazji 55-lecia działalności artystycznej?

- Oj, trochę lat to już mam. Bo ja jestem z lutego 1935 r. Wojenna sierota. Ciocia, którą się mną zaopiekowała, dokładnie nie znała mojej daty urodzenia. Miałam troszkę przypisanych lat, ale tak mało, że teraz to nie ma znaczenia. Przez te wszystkie zawirowania na Akademię Sztuk Pięknych poszłam bardzo wcześnie. Piszę o tym wszystkim w ostatniej książce "Cacko". W STS - Studenckim Teatrze Satyryków - zaczęłam występować przez przypadek, zastąpiłam koleżankę. Tę piosenkę "Przyjdą nieba łaskawsze", którą Braniu (Bronisław Kornaus z zespołu Partita, akompaniuje Krystynie Sienkiewicz - dop. red.) mi gra, jako nastolatka kiedyś śpiewałam.

Chyba nie bez kozery to powiedzenie "Życie jest niezdrowe. Śmiechem je lecz, a w razie potrzeby skontaktuj się z Sienkiewicz lub najbliższym farmaceutą". Szybko Pani do tego doszła, że życie jest niezdrowe? Czy, jak w innej piosence, musiało kopnąć Panią w tyłek, by uznała Pani, że jest niezdrowe?

- Życie takie jest, że kopie w tyłek i głaszcze po głowie. Wszystko zależy od naszej filozofii, jaką w sobie mamy.

Jaką ma Pani filozofię?

- Taką, jak ogólnie można wyciągnąć z mego recitalu: życie jest niezdrowe i trzeba je leczyć śmiechem. Fryderyk Jarosy powiedział: Sposób na karalucha? Polubić. Albo cytat z Sienkiewicza, TEGO Sienkiewicza: "Chodź przez życie z zadartą głową, a nie z zadartym nosem".

Ja te wszystkie filozofijki pamiętam. Dużo tego mam, swoje też powymyślałam. Na przykład: "Szczęście to jest mniejsze zło".

- Tak! Gdy przytrafi się nam coś złego, na przykład złamiemy rękę, mówimy: Co za szczęście, że złamałem lewą, a nie prawą! Albo: Na szczęście to ręka, a nie noga! Mniejsze zło wybieramy.

Są ludzie, którzy takimi cytatami sypią, ale się do nich nie stosują.

- To znaczy, że kłamią! Ja siebie nie oszukuję. Przynajmniej siebie nie oszukuję. Jeśli samej siebie nie oszukuję, to kogoś tym bardziej nie.

I ten optymizm, dystans do siebie nie jest tylko na scenę, na pokaz?

- Nie jest na pokaz. To chyba się u mnie czuje, że mam potrzebę śmiechu. Oczywiście, powiesz "Poznać głupiego po śmiechu jego", ale ja staram się taka głupia nie być. Śmieję się z potrzeby leczenia swojej psychiki. I na frasunek nie jest dobry trunek. Piosenka jest dobra, śmiech jest dobry.

To zapytam słowami innej piosenki z recitalu: jaki dla Pani życie ma smak?

- Życie ma smaaak! Ja ze smaków lubię miód. I bardzo boleję, że świat tak się zachowuje, że i pszczoły nam wyginą. Jak wyginą, to naprawdę będzie koniec świata. To od nas zależy. Przyglądając się zwierzętom, zobaczyłam sposób na brak wojen. To takie łatwe! U mnie pies żyje z kotem w przyjaźni. Trzeba istotę pogłaskać po głowie, nakarmić. I wojna będzie? Nie! Będzie przyjaźń i ocieranie się o siebie.

To u Pani w domu jest tak łatwo.

- U mnie w domu... Ja nie zwierzam się z dramacików. W książce "Cacko" tylko po to napisałam o swoim dzieciństwie - to Jeremi Przybora nazwał bachorstwem nieudane dzieciństwo - że było tragiczne, smutne. Ale proszę zobaczyć, ile ja z tego domu wyniosłam majątku w sobie, w wychowaniu, mimo że tak niewiele miałam lat. Z domu trzeba wynieść nie siedzenie przed telewizorem, ale dobre wychowanie.

Pamiętamy Panią z niezapomnianych ról w kabaretach, w teatrze, filmie. Jest Pani tak rozpoznawalna, że chyba może mówić o zawodowym spełnieniu?

- Nigdy nie byłam z czegoś niezadowolona. Dużo mam w sobie pokory. Jako nastolatka, która poszła do Studenckiego Teatru Satyryków wszystkie epizodziki, statystowania w filmach brałam. Nawet nie rozpoznasz, w jakich filmach tańczę rock and rolla! Z Polańskim gdzieś tańczę! Wszystko brałam, żeby tylko podejrzeć życie i zawód. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że będę aktorką. Bo ja w ogóle nie wiedziałam, że na aktora trzeba się urodzić, a nie nauczyć tego. Aktorstwo to jest jakieś... Nie wiem, co to jest. A może we mnie była potrzeba aktorstwa? Miałam w sobie pokorę i nieśmiałość, i chciałam ją sobie nareperować wchodzeniem w różne postacie. Wtedy łatwiej mi było. Wiem, co znaczy śmiechoterapia, którą uprawiam. Ile ona mi daje siły. Wiesz, jak się stopniuje śmiech? Chichot - śmiech -rechot! Ja chcę ludzi tym zarażać! Ja po to pewnie jestem aktorką, żeby być doktorkiem duszy. Doktorek jakiś jestem.

Tak Pani siebie postrzega?

- Tak.

Ludzie Panią też tak odbierają?

- Gdyby tak mnie odbierali, to byłoby fajnie! To znaczy, że jestem trochę potrzebna. Bardzo kocham publiczność. Dzięki niej jestem, dla niej żyję i kocham. To jest miłość z wzajemnością. Tak musi być.

Woli Pani występować przed publicznością w teatrze, w kabarecie czy w filmie?

- Film mnie mało interesował. Gdyby mnie interesował, to bym grała w serialach! (śmiech). No dobrze, dokonałam swojej "ekshumacji zawodowej" dla serialu "Na dobre i na złe", bo jest w nim coś pozytywnego, szlachetnego. Spodobała mi się postać, to taka optymistyczna siłaczka. Nieważne, że ma 84 lata. Ale poza tym... Nie lubię podglądać czyjegoś życia, zwłaszcza, gdy ono jest nieciekawe. Chyba, że dostałabym rolę, która by coś dała, była właśnie terapią dla ludzi. Jakąś siłą bym kogoś obdarowała dzięki niej.

Widzi Pani dla siebie taką rolę?

- W tym, co gram ostatnio, jestem rodzajem terapeutki. W "Zamkniętym świecie" - sztuce austriackiej, w której gram główną rolę, nie schodzę ze sceny i pokazuję ludziom, że można mieć nawet 100 lat i więcej, i brykać po stole i pod stołem. Taką rolę gram też w "Haroldzie i Matyldzie". Reżyser Darek Taraszkiewicz na moją prośbę włączył do niej trzy piosenki Agnieszki Osieckiej z końca lat 50. początku 60., bo w tych latach sztuka powstała. I te piosenki tak się pięknie w nią wtopiły. Wszystkie moje marzenia, może marzonki, a może mrzonki jednak spełniły się. Więc może już dość tego grania? Może powinnam już odpoczywać? Malować obrazy? Pisać?

Zaczęła Pani grać, to pędzel poszedł w kąt?

- Wszystko poszło w kąt. Miałam taki ładny swój świat, swój styl malowania. Malowałam świat starych ludzi, będąc ładną dupcią. Trzeba ich umieć obserwować. Starzy są piękni, tylko trzeba to widzieć. Opisałam to w swojej pierwszej książce "Haftowane gałgany". Kończę tę książkę optymizmem i obserwacją jednej staruszki. Potem ona i inni staruszkowie wskoczyli na moje obrazy i chodzili po świecie układanym z klocków.

Jest ktoś, kto Panią aktorsko ukształtował? Który aktor był dla Pani mistrzem? Może autor tekstów, z którym Pani współpracowała?

- Nie będę wyliczać nazwisk, bo kogoś obrażę, że o nim nie powiem. Ale to pisarze nauczyli mnie fantazji przeróżnej, bo czytać zaczęłam, gdy miałam 4 latka. Dużo profesorów miałam. I wśród pisarzy, i aktorów.

W jednym z wywiadów powiedziała Pani, że najchętniej byłaby małą kobietką zawieszoną w powietrzu, dyndającą nogami. Pani?! Tak zajęta spektaklami, malowaniem, pisaniem?!

- My tak sobie marzymy, żeby być bezradną kobietką. Ale bardzo szybko wiemy, że tak nie może być. Mężczyźni nam nie pomagają w tym, żebyśmy były bezradne. Różnie było w moim życiu. Różnie, czyli ciekawie. No, burzliwe życie Kryśka przeszła. Ale nie starzeję się, bo nie mam czasu.

***

KRYSTYNA SIENKIEWICZ

Aktorka teatralna, filmowa, estradowa. W czasie studiów na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie występowała w STS (Studencki Teatr Satyryków). W filmie zadebiutowała u Wojciecha Hasaw "Pożegnaniach". Zagrała dziesiątki ról, pamiętamy ją m.in. z niezapomnianej komedii "Rzeczpospolita babska", serialu "Rodzina Leśniewskich". Występowała w kolejnych edycjach kabaretu Olgi Lipińskiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji