Artykuły

Wariacje na temat Samuela Becketta

TEATR Buckleina ma ambicje, by stać się krakowskim domem Samuela Becketta. Rze­czywiście, w repertuarze sceny przy Hotelu Europejskim znajdują się już: adaptacja po­wieści "Watt" i "Końcówka" - oba przedsta­wienia w reżyserii Marka Kędzierskiego. Tutaj też gościnnie grał teatr braci Janickich Twins Compagnia prezentując "Akty bez słów I i II".

Niedawno odbyła się nowa Beckettowska premiera w Buckleinie - "Teatr wewnętrzny". Na przedstawienie składają się cztery jedno­aktówki: "Tu i tam", "Nie ja", Kwadrat" i "Komedia".

Z realizacją dramatów Samuela Becketta zazwyczaj bywają spore kłopoty. Bo ten wy­śmienity twórca z niezwykłą precyzją narzucił z góry teatralną formę. Można się jej poddać, z matematyczną wręcz precyzją zrealizować dramaturgiczną partyturę, albo oczywiście spróbować ją przełamać - ale wtedy zazwyczaj kończy się to artystyczną klęską. Jako anegdo­tę powtarza się wieści o wyczuleniu Becketta na najdrobniejsze nawet intonacje słowa. Gdy sam reżyserował swe dramaty, godzinami drę­czył aktorów, szlifując każdą pauzę, każdy gest.

W realizacji jednoaktówek w Krakowie spotkali się "wyznawcy" Becketta, ludzie zafa­scynowani jego osobą i dziełem. "Tu i tam" wyreżyserował Walter D. Asmus, współpra­cownik Becketta i asystent przy wszystkich jego ważniejszych inscenizacjach. Z czasem sam zrealizował na scenie cały kanon drama­tów Becketta. Reżyserem "Kwadratu" jest Oliver Sturm, artysta i krytyk z Berlina, autor rozprawy o twórczości Becketta. Pozostałe dwie jednoaktówki wyreżyserował Marek Kędzierski - reżyser, tłumacz i propagator twór­czości Irlandczyka w Polsce.

Niestety, realizacje dramatów składających się na "Teatr wewnętrzny" okazały się jako­ściowo nierówne. Z mistrzowską precyzją tyl­ko Asmus zrealizował "Tu i tam". Podczas spektaklu na którym byłem, w pozostałych jednoaktówkach zdarzały się momenty zawa­hania, potknięcia głosu, słowa, światła... Co prawda bardzo drobne, ale teatr Becketta jest niesamowicie bezlitosny. Wobec aktorów sta­wia czasem wręcz karkołomne wymagania. Albo mistrzostwo formy, albo klęska. Bo na­wet najdrobniejsze odejście od struktury łamie rytm i (natychmiast jest dostrzegane przez wszystkich widzów. Teatr Becketta zbudowa­ny jest tylko z elementów koniecznych.

"Tu i tam" rodzi się z całkowitej ciemności. Bardzo powoli światło rozjaśniając się pozwa­la dostrzec w półmroku trzy kobiety siedzące na ławce. W fantazyjnie wygiętych kapelu­szach, w sukniach narzucających skojarzenia z habitami (scenografia Ewa Bathelier). Rozmawiają. Kilka słów, kilka gestów. Zwrot gło­wy w prawo zmienia całkowicie obraz, falisty kapelusz łamie starą kompozycję, budując no­wą harmonię. Jedna postać odchodzi w bok. Później znów powtarza się scena, ale inaczej. Kilka zdań, kilka spojrzeń i gestów, kilka "ochów", a skojarzenia widzów sięgają najbar­dziej głębokich pokładów życia: biegną ku przemijaniu, potrzebie czułości, nostalgii... Poza tym jest w tym przedstawieniu zadziwia­jąca harmonia - koloru, obrazu, dźwięku.

Zupełnie inny jest "Kwadrat". Zaprojekto­wany został przez Becketta jako dzieło dla telewizji. Zresztą sam autor zrealizował je w 1981 roku. Ten scenariusz nie zawiera żadnych słów, a tylko instrukcje jak postaci mają się poruszać po kwadracie. Ruchom postaci ma towarzyszyć dźwięk różnych instrumentów perkusyjnych - każdej inny. Olivier Sturm zrealizował w Teatrze Buckleina dwie wersje - "Kwadrat I" i "Kwadrat II", prezentując je bez przerwy po sobie, spajając w jednio dzie­ło. Każda postać poruszająca się w ten sam sposób w strukturze kwadratu ubrana jest w uniform innego koloru. Energicznie, obse­syjnym rytmem kroków, oddechem, i prze­łamującym te rytmy odgłosem instrumen­tów perkusyjnych, stwarza się zadziwiająca przestrzeń. Później (w "Kwadracie II") te same postaci pojawiają się ubrane w jedno­lite szare stroje. Ciężko się poruszają, instru­menty zamilkły. Kwadrat okazuje się wielo­znaczną metaforą życia.

Wyreżyserowane przez Marka Kędzier­skiego "Nie ja" i "Komedia" mają trochę podobną do siebie strukturę. Występują w nich nieruchome postaci wypowiadające, wręcz wyrzucające z siebie nieprzerwany potok słów. W "Komedii" światło przerzuca­jąc się z twarzy na twarz przywołuje je do mówienia. Mężczyzna i dwie kobiety opo­wiadają swoją historię. Ale prędkość, into­nacja, sposób mówienia, wręcz odhumani­zowanie postaci powoduje, że owa realna komedia zepchnięta jest gdzieś w cień. For­ma determinuje słowa.

W "Nie ja" światło powinno wydobywać wyłącznie Usta mówiącej postaci. Nie wiem, czy trudności techniczne, czy jakaś inna przyczyna spowodowały, że Kędzierski oświetlił całą twarz mówiącej kobiety. Niby drobiazg, ale w teatrze Becketta jest to tak radykalna zmiana, że nie sposób jej usprawiedliwić.

Krótkie sztuki Samuela Becketta nie są wdzięcznym materiałem do wystawienia. Piętrzą tysiące problemów, a na frekwencyjny sukces teatrowi, który je prezentuje trudno liczyć. "Teatr wewnętrzny", w Te­atrze Buckleina, pomimo nielicznych man­kamentów, trzeba zobaczyć. Bo kto wie, czy w najbliższych latach będzie szansa obej­rzeć Beckettowskie "drobiazgi". A poza tym, choć nierówny, jest to jednak interesu­jący spektakl.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji