Artykuły

Po burzliwej debacie radni województwa zgodzili się utworzyć w Toruniu Impresaryjny Teatr Muzyczny. Instytucja ma ruszyć w przyszłym roku, jak dotąd zdobyła sobie przeciwników - z opozycji, a także z bydgoskiej Platformy

Powołanie nowego toruńskiego teatru to pomysł marszałka województwa Piotra Całbeckiego (PO). W poniedziałek głosował nad nim sejmik. Instytucja ma powstać w przyszłym roku i wystawiać w całym regionie spektakle teatralne, muzyczne i taneczne, oparte m.in. na piosence aktorskiej.

- Będzie w jakimś sensie promować nasz region, jest też dobrą odpowiedzią na oczekiwania wielu środowisk związanych z tym gatunkiem twórczości - mówi Całbecki.

Nieoczekiwanie w poniedziałek pomysł ostro skrytykowała jego partyjna koleżanka - przewodnicząca sejmiku Dorota Jakuta, która ciurkiem wymieniła już istniejące instytucje kultury. - W naszym województwie mamy teatry impresaryjne w Grudziądzu, Inowrocławiu i we Włocławku. Uważam, że kolejny to zbytek. Jeżeli będzie taka potrzeba, zawsze można ogłosić otwarty konkurs na realizację konkretnego zadania. Oszczędzimy na dyrektorskich etatach, kosztach utrzymania itp. - argumentowała.

Sprawa wydaje się nie tyle polityczna, co regionalna. Jakuta jest radną z Bydgoszczy. Przeciw nowej instytucji opowiedział się okręg bydgoski związku zawodowego "Solidarność" oraz Maciej Figas, dyrektor podlegającej pod marszałka Opery Nova w Bydgoszczy.

- Rok temu pewnie jak innym instytucjom kulturalnym z powodu kryzysu obcięto nam dotacje o 10 procent - powiedział Figas bydgoskiej "Gazecie Wyborczej". - Musiałem ograniczyć zatrudnienie o 19 osób. Czyżby nagle coś się zmieniło i przybyło pieniędzy, żeby tworzyć nową instytucję kulturalną? Jestem między młotem a kowadłem, z sejmiku otrzymuję rocznie 16,5 mln zł, jak ja teraz wytłumaczę moim związkowcom zwolnienia, skoro znalazły się pieniądze na teatr i nowe etaty?

Całbecki na sesji sejmiku bronił nowej instytucji. - To wyjście naprzeciw oczekiwaniom młodych ludzi, którzy chcą się realizować w wysokiej kulturze. Nie mamy dzisiaj czegoś takiego. Absolwenci akademii muzycznych stawiają pierwsze kroki na deskach poza naszym regionem. Artyści muszą dorabiać, udzielając korepetycji. A chcemy, by najlepsi w literaturze, wokalu czy instrumentach mogli tutaj pracować - mówił marszałek.

- Te zadania mogą wypełniać i wypełniają inne instytucje artystyczne. Czy stać nas na kolejne 10 mln na przekazanie tej instytucji, a takie są koszty funkcjonowania innych teatrów muzycznych? - pytała radna SLD Elżbieta Krzyżanowska z Bydgoszczy.

Toruński teatr ma wystartować z rocznym budżetem 1,3 mln zł, ale radni nie dowierzali, że na tym koniec. Całbecki przyznał, że liczy na wsparcie z Unii Europejskiej oraz budżetów gmin, w których będą odbywać się spektakle. Stała siedziba teatru znajdzie się w Pałacu Dąmbskich albo budynku policealnej szkoły medycznej przy ul. św. Jana. Występy mogą się też odbywać w powstającej sali na Jordankach.

Ostatecznie 17 radnych głosowało za powstaniem teatru, dziewięciu było przeciwnych, a dwóch się wstrzymało.

Sceptyczne głosy docierają także z Torunia.

- Jeśli nowy teatr ma być producentem widowisk, a jednocześnie zapraszać spektakle polskie i zagraniczne, to 1,3 mln zł na rok jest kwotą śmiesznie małą - uważa dyrektor Teatru Horzycy Jadwiga Oleradzka. - Żeby powstało przedstawienie, zespół trzeba utrzymać na etatach lub płacić - i to niemało - za ćwiczenia, próby, hotele. Przygotowanie premiery - znów co najmniej 350 tys. zł. Chyba że byłoby to przedsięwzięcie półamatorskie - tyle że takiego już się na zawodowych scenach nie sprzeda. Konkludując - na razie przynajmniej - nic się tu nie składa. Po pierwsze, mamy 50 km od Torunia Operę Nova wystawiającą wielkie widowiska, mającą stały dobry zespół. Po drugie - Jordanki zaczną działać najpewniej w 2015 lub 2016 roku. Do tego czasu samorząd będzie utrzymywał dyrektora, którego szukać ma się już, i zespół. Wydaje mi się to mało przemyślane.