Artykuły

Na scenie daję z siebie wszystko

- Kiedyś marzyłem o tym, żeby zagrać Szwejka. To bardzo ciekawa postać. Dzisiaj każda rola jest dla mnie wyzwaniem i cieszy jak wyprawa w nowy nieznany świat - mówi MIROSŁAW BIELIŃSKI, ator Teatru im. Żeromskiego w Kielcach.

Aktor Mirosław Bieliński został uznany przez publiczność za najlepszego aktora minionego sezonu w kieleckim teatrze. Opowiada nam o swojej pracy i życiu.

Iwona Rojek: Już po raz kolejny został pan uznany przez kielecką widownię za najlepszego aktora, jak pan sądzi dlaczego tak bardzo widzowie pana lubią?

- Rzeczywiście po raz czwarty otrzymałem "Różę" od publiczności, a dziennikarze uhonorowali mnie trzema. Te przyjemne wyróżnienia dostałem w ciągu osiemnastu lat mojej pracy w kieleckim teatrze. Trudno mi ocenić dlaczego tak mnie nagrodzono. Chyba lepiej by było zapytać o to publiczność. Ze swojej strony mogę tylko powiedzieć, że aktorstwo jest moją wielką pasją i daję z siebie wszystko, aby widz otrzymał jak najlepszy efekt naszej pracy.

A których aktorów pan ceni, w Polsce, na świecie?

- Mógłbym długo wyliczać, miałem wielu mistrzów. Większości z nich już nie ma wśród nas. Dzisiaj aktorstwo postrzegane jest bardziej jako możliwość osiągnięcia szybkiego sukcesu, a dawniej jako rodzaj pewnej misji.

Obecnie bardziej pociąga pana reżyserowanie od grania?

- Już na studiach koledzy dostrzegli we mnie kogoś życzliwego, kto obiektywnie oceni ich pracę. Przygotowując sceny na zaliczenia, czy egzaminy chętnie zwracali się do mnie z prośbą o obejrzenie i ocenienie tego co zrobili. Jak pamiętam, nigdy tego nie żałowali. Teraz, po dwudziestu dziewięciu latach pracy na scenie, chciałbym wykorzystać swoje doświadczenie, zrealizować pomysły, sprawdzić się w czymś innym.

Jak panu pracuje się pod wieloletnimi rządami jednego dyrektora, za co najbardziej pan ceni Piotra Szczerskiego?

- Gdy zaczynałem pracę w zawodowym teatrze tak się złożyło, że w dość krótkim czasie miałem kilku dyrektorów. Nie dawało to zbyt dobrych rezultatów. Duża rotacja dyrektorów pociągała za sobą jeszcze większą zespołu aktorskiego i nie tylko. Aby teatr dobrze funkcjonował, potrzebny jest solidny, dobrze skonstruowany zespół, a tego nie da się zrobić w ciągu roku, dwóch czy trzech lat. Piotr Szczerski stworzył bardzo dobrą, docenianą przez wielu reżyserów, grupę. Prowadzi teatr w mieście "monoteatralnym" tzn. takim, w którym jest tylko jeden teatr dramatyczny i potrafi tak dobrać repertuar, aby był to teatr dla bardzo szerokiej widowni. Ja zresztą, nie chciałbym pracować w monotematycznym repertuarze.

Widziałam ostatnio pana dobrą rolę popularnym w serialu "Na dobre i złe", zamierza brać pan udział w castingach? Ciekawa jestem czy nie żałuje pan czasami tego, że nie poszedł tą drogą co aktorka Viola Arlak, obecnie gwiazda chętnie oglądanego serialu "Ranczo"?

- Jeżeli pojawia się jakaś propozycja filmowa i nie koliduje z moimi obowiązkami w teatrze, to chętnie z niej korzystam. Wszelkie zmiany są pożądane, dla rozwoju, nabycia nowych doświadczeń. Natomiast nigdy nie miałem poczucia żalu, czy niespełnienia. Doskonale realizuję się w teatrze. Praca w filmie jest czymś zupełnie innym. Tam nie ma tego, co najcenniejsze w teatrze - bezpośredniego kontaktu z widzem.

A ma pan nieraz takie refleksje, że mógł pan wybrać inny zawód na życie niż aktorstwo?

- Oczywiście, bywały chwile zwątpienia. Nieraz miałem ochotę rzucić to wszystko i całkowicie odmienić własne życie. Jednak nigdy nie trwało to długo. Teraz nie wyobrażam sobie, że mógłbym robić coś innego.

Nie męczy pana to, że w tej branży ciągle trzeba się sprawdzać od nowa, każdego dnia udowadniać swoją przydatność?

- Komfortowe to nie jest, ale sprawia, że człowiek tak szybko się nie starzeje, ciągle musi podnosić sobie poprzeczkę i wyznaczać nowe cele. Czasami czuję się tym ciągłym udowadnianiem swojego talentu nieco zmęczony, ale cóż innego miałbym teraz robić, kiedy robię to co kocham?!

Jaką pana zdaniem pozycję ma obecnie aktor, wśród innych zawodów, nadal silną, czy prawdziwa kultura odchodzi do lamusa?

- A który zawód ma obecnie wysoką pozycję? Wiele się skompromitowało, ludzie surowo oceniają dzisiaj drugich, czy to polityków, sędziów, prokuratorów i księży. Co się najbardziej liczy dla młodego pokolenia? Mnóstwo mało wartościowych rzeczy. Prawda jest taka, że sporo profesji, które kiedyś dawały swego rodzaju nobilitację straciły na swoim znaczeniu. Myślę, że aktorstwo także. Sporo w tym winy samego środowiska.

Zauważa pan to, że pogorszyły się relacje między ludźmi, można to dostrzec także w teatrze?

- Wszystko zależy od samych ludzi, ich zasad i wartości. Tempo dzisiejszego życia, nerwowość, niecierpliwość, żądza szybkiego sukcesu nie ułatwiają utrzymywania ciepłych, życzliwych, szczerych relacji, ale można sobie i z tym poradzić. W teatrze najbardziej nerwowo jest przed premierą, ale finalny sukces rekompensuje wszystko. Wtedy jest wielka radość i zapomina się o wszystkim co było złe.

Jest jeszcze jakaś rola, o której pan marzy?

- Kiedyś marzyłem o tym, żeby zagrać Szwejka. To bardzo ciekawa postać. Dzisiaj każda rola jest dla mnie wyzwaniem i cieszy jak wyprawa w nowy nieznany świat.

A w pana domu też dominuje praca? Rozmawiacie z żoną, która jest znaną aktorką o sztuce, czy raczej poruszacie inne tematy?

- Trudno od tego uciec i całkowicie oderwać się od tematu pracy, ale staramy się, aby nie wypełnił obszaru naszego prywatnego życia całkowicie. Bliskich przyjaciół mamy zarówno wśród aktorów i to nie tylko kieleckich, jak również wśród osób nie-związanych z naszą branżą. I tak sztuka przeplata się u nas z codziennym życiem.

W przyszłym roku też chciałby pan zostać ulubieńcem publiczności, czy to co w nadmiarze robi się nudne i marzy pan o całkiem innych splendorach?

- Mamy bardzo dobry zespół i cieszą mnie nagrody, które zdobywają moi koledzy, tak samo, jakbym to ja je zdobywał. Praca w teatrze jest pracą zespołową i na sukces każdego z członków zespołu pracują wszyscy Poza tym nie gramy dla zaszczytów. Gramy dla tych, którzy kupują bilety i przychodzą do tego pięknego budynku, aby przeżyć chwile radości, wzruszenia, grozy czy współczucia dla bohaterów, których powołujemy do życia na scenie. Ale oczywiście każde dostrzeżenie i wyróżnienie naszej pracy dodaje nam skrzydeł i wiary w sens tego, czemu się poświęcamy

Dziękuję za rozmowę.

***

Aktor Teatru imienia Stefana Żeromskiego w Kielcach, ukończył Państwową Wyższą Szkołę Teatralną we Wrocławiu, w tym sezonie wyreżyserował spektakl "Hotelowe manewry". Żona Teresa aktorka, córka kończy licencjat na politologii, syn zdał do drugiej klasy liceum. Hobby: dobra książka, rower, pływanie, spacery z psem.

***

Plebiscyt Publiczności o Dziką Różę odbył się już po raz 21. Za najlepszy spektakl mijającego sezonu publiczność uznała odważny obraz "Caryca Katarzyna" Jolanty Janiczak w reżyserii Wiktora Rubina. Za najlepszego aktora widzowie uznali, podobnie, jak przed rokiem, Mirosława Bielińskiego. Wśród pań serca publiczności podbiła Joanna Kasperek. Swoje wyróżnienia tradycyjnie przyznali także dziennikarze śledzący sezon teatralny. Ich zdaniem to spektakl "Mój niepokój ma przy sobie broń" Mateusza Pakuły w reżyserii Julii Mark zasłużył na największe uznanie. Wśród aktorów dziennikarze wyróżnili Andrzeja Platę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji