Wielka awantura na bydgoskiej scenie teatralnej
Posterunkowy uznał, że w czasie przedstawienia powinien interweniować i zaaresztować aktora. Wieść o zdarzeniu lotem błyskawicy obiegła miasto. Historię tę bydgoszczanie opowiadali jeszcze długo, za każdym razem wywołując wielką wesołość słuchaczy - zdarzenie z 1933 roku przypomina Krzysztof Błażejewski w Expressie Bydgoskim.
W 1933 roku na wiosnę w Teatrze Miejskim w Bydgoszczy miała miejsce premiera sztuki pt. "Mam 26 lat". Była to farsa połączona z pewnym eksperymentem. Paru artystów usiadło w fotelach na widowni. Kiedy pod koniec pierwszego aktu sztuki na teatralną scenę przez "okno" dostał się pod nieobecność męża kochanek głównej bohaterki, niektórzy "widzowie" zaczęli się w niewybredny sposób głośno domagać przerwania tej sceny z uwagi na jej niemoralność. Rolę najbardziej awanturującego się widza grał Tatarkiewicz. Aktor wstał z fotela i głośno domagał się opuszczenia kurtyny.
Tymczasem będący służbowo w teatrze policyjny posterunkowy, w przekonaniu, że trzeba uspokoić niesfornego widza, podbiegł do niego i próbował wyprowadzić go z widowni. Tatarkiewicz wyrwał mu się i po schodkach, ponad podestem przeznaczonym dla orkiestry uciekł posterunkowemu na scenę. Policjant bez zastanowienia zaczął aktora gonić, a następnie, chwyciwszy za kark, począł ściągać ze sceny. Powstała szarpanina była tak naturalna, że publiczność, w przekonaniu, że posterunkowy to też aktor, wybuchnęła spontanicznymi brawami.
Na pomoc Tatarkiewiczowi musiał ruszyć reżyser przedstawienia Jamowski, który wybiegł na scenę i wyjaśnił posterunkowemu, co tu jest grane. Dopiero wówczas policjant, obrzuciwszy jeszcze aktora wzrokiem pełnym niechęci, puścił swoją ofiarę i wrócił na widownię. Tatarkiewicz z kolei wytrwał dzielnie na scenie do końca I aktu.
Publiczność była święcie przekonana, że aresztowanie Tatarkiewicza było w scenariuszu sztuki. Po pierwszym akcie oklaskom nie było końca. Szybko jednak wieść o pomyłce posterunkowego się rozeszła i widzowie kolejnych przedstawień tej farsy nie mieli już okazji oglądać "improwizacji na żywo", niemniej wieść o zdarzeniu obiegła całe miasto i była jeszcze długo traktowana jako wspaniała anegdota.