Artykuły

"Chciałem wam dopomóc do druzgocącej klęski..."

W obłąkańczo - proroczej rozmowie z Saint-Justem, czy raczej w swej obrończej mowie wygłoszonej przed Saint - Justem powiada Robespierre, że rewolucja zapomniała już samej siebie, a nienawiść skierowana przeciw złu obróciła się, w nienawiść wszystkich przeciwko wszystkim i wszystkiemu. Prawo rewolucji zmieniło się w prawo tłumu, więzionego strachem, nasyconego nędzą

Z wyżyn politycznej psychologii mas zstępujemy ku równinie instynktów, ku równaniom psychologii indywidualnej. Robespierre, dyktator nieskazitelny, mówi bowiem jeszcze: "Chciałem wam dopomóc do druzgocącej klęski"; stosując terror chciał ugodzić naród w podstawy jego egzystencji, wstrząsnąć nim, aby uratował go przed Kapitałem. Ale z egalitaryzmu krwi skorzysta właśnie elitaryzm bogacenia się.

Robespierre ma rację moralną, nie ma politycznej. To Saint-Just działa jak heglowski rozum historii mówiąc: ,,Jak śmiesz działać przeciwko wszystkim?" Bo cóż to właściwie znaczy "wstrząsnąć narodem w podstawach jego egzystencji"? Czy pojęcie narodu, rozdrobnionego na tysiące nienawiści w krwawej rewolucji, zdolne jest ocalać, zbawiać, podnosić jednostkę ludzką wzwyż? Skoro nie ma brata, ojca, przyjaciela, współtowarzysza walki z wczoraj, którego by dziś nie można oskarżyć, znienawidzić, skazać na śmierć?

W ostatnim akcie ,,Thermidora" Przybyszewskiej Robespierre deklaruje się jako przeciwnik wojny i dyscypliny. Przy ich pomocy wszakże chciał stworzyć nowego Francuza, nowego człowieka. ,,Jak śmiesz działać przeciwko wszystkim?" Saint-Justa, znaczy także, jak śmiesz nas zbawiać obietnicą ideału, skoro my chcemy już tylko chleba? Sztuka rządzenia jest jedyną sztuką, gdzie trzeba dostosowywać się do wymagań mas, do gustów publiczności zapełniającej teatr świata czy kraju. Prawo, że szlachetna nienawiść przeciwko złu i nieszczęściu wyradza się w terror, w nienawiść człowieka do człowieka, dotknęło i Robspierre'a.

Robespierre jest postacią tragiczną wielkiego formatu. Przybyszewska, patrząca ostro i wnikliwie na swoją epokę, umiała wyciągnąć dla niej wnioski z lekcji odległej, zdawałoby się, historii. W jednym z listów (wydrukowanym we wrocławskim programie) pisała, porównując Napoleona i Robespierre'a.

,,O, ten [Napoleon] żyje all right - żyje w eunusim ubóstwieniu milionów belfrów, żyje w bestialnych instynktach morderczych każdego przeciętnego młodzieńca. O innym człowieku natomiast, (starszym o siedem lat) który go przewidział w każdym szczególe zginął w daremnym wysiłku, by światu tej plagi oszczędzić (...) młodzież europejska wie już tylko, iż był to jeden z najciemniejszych charakterów Rewolucji"

Ten ,,najciemniejszy z charakterów Rewolucji" chciał wziąć na swe barki zbyt wiele: podźwignąć samotnie własną epokę wzwyż. Ale epoka przygniotła go rozpętanym przez niego szaleństwem. ,,Thermidor" jest tragedią idei, która pod gruzami grzebie swojego twórcę. Przybyszewska skreśliła w dramacie wielki plan Rewolucji - tłumy, Konwencje, paryską ulicę. Epilog rozgrywa się kameralnie - w zbliżeniach postaci gabinetowych polityków. I w ostatecznym rachunku ich racje, ich małe zagrożenia i ambicyjki wezmą odwet na Robespierze, chociaż to ulica jest zmoczona okrucieństwem, chociaż to ulica dyktuje moment.

Kim są przeciwnicy dyktatora? Billaud-Varenne, nieprzekupny, zwolennik najostrzejszych środków walki o władzę. W sztuce Przybyszewskiej - do końca nie pogodzony ze zdradą, jaką gotuje Robespierre'owi, nie pogodzony z małością swoich komiltonów: Barre'a, zmieniającego z chwili na chwilę przekonania polityczne; Talliena, tchórza i chciwca, wchodzącego w porozumienie z Żyrondą; Fouchégo, sprytnego intryganta i gracza, Policjanta wszech systemów; Callot-d'Herbois, który zapewne marzy o władzy Robespierre'owi równej; i wreszcie Vilate'a, dziennikarza, autora paszkwilów na dyktatora. Ów Vilate to arcytwór i arcypotwór swojej epoki - zdolny zmieniać barwę jak kameleon, gotowy do wszelkiej służby, byle dobrze opłaconej, indywiduum bez twarzy, z maską rozciągającą się w straszne uśmiechy, klejącą się do klamek i dziurek od klucza. histrion i histeryk w jednej osobie.

,,Jego nieskazitelność doprowadza mnie do szału - powiada o Robespierze. wyrażając ducha spisku thermidorian. - Tylko korupcja jest zdrowym zjawiskiem we Francji, ona umożliwia powrót do życia".

Takich więc przeciwników dała Robespierre'owi historia: takich dała mu i Stanisława Przybyszewska w ,,Thermidorze. Gigant ulegnie karzełkom. (Upiorne światło będzie miała ta śmierć - Robespierre w nieudanym , zamachu samobójczym przestrzeli sobie szczękę i kiedy ,,,wdowa", gilotyna, dopełni wyroku, jego maska pośmiertna będzie kpiną z powagi śmierci.) Ale to są juz ciągi historii. Dramat kończy się dwa dni przed egzekucja Robespierre'a i Saint-Justa. Ich ostatnia rozmowa w III akcie odsłania Zmęczenie. Robespierre Przybyszewskiej nie będzie stawiał oporu. Przewidział właśnie śmierć. Odsunął się na kilka tygodni od życia publicznego w chorobę, w odpoczynek i podpisał na siebie wyrok. Saint-Just bił się na Północy. Kiedy wrócił, thermidorianie oznajmili mu, ze Nieskazitelny zadenuncjował go. W rozmowie z Rabespierre'em Saint-Just usiłuje dojść prawdy. Ale nie ma już ona żadnego znaczenia - wobec ich wspólnego losu, który czeka na swoje spełnienie. Jeszcze chwila... otworzą się drzwi tego losu, jak w poprzednich aktach dramatu otwierały się na wejście Saint-Justa, którego z trwogą oczekiwali thermidorianie. Bohaterowie w gabinecie się zmienią.

Tego oczywiście w dramacie Przybyszewskiej i spektaklu Jerzego Krasowskiego już nie ma. Ostatni obraz wrocławskiego przedstawienia jest oszczędny i wymowny. Saint-Just zastygł przy stole. Robespierre przysiadł na parapecie okna, wychylony na ulicę. Dobiega z niej krakanie kruków. Gwałtownym ruchem dyktator ściąga z głowy perukę. Scena się rozjaśnia. Narrator z głośnika kończy: ,,W dwa dni potem Robespierre i Saint-Just już nie żyli. A my dopowiadamy:

Tak kończy się świat

tak kończy się świat

nie z trzaskiem, lecz ze skomleniem:

,,Thermidor" jest dramatem trudnym, o oszczędnej dramaturgii - nie ma w nim tłumów, scen zbiorowych. Jest gra słowa, niezwykle ważkiego i niezwykle w teatrze dziś niepopularnego. Psychologia postaci i kształty idei są u Przybyszewskiej całe w słowie. Reżyser musi działać ostrożnie, aby budując teatr - nie zniszczyć tej materii najistotniejszej. Dlatego przedstawienie Krasowskiego wydaje się nieefektowne, nieteatralne. Może także dlatego, że słowa są niepopularne nie tylko teatrze? Może ten dramat jest zbyt bliski rzeczywistości, by ta nie zapanowała właśnie dziś w lutym 1971?

Krasowski świadomie postawił na ubóstwo inscenizacji, pozostawiając przestrzeń aktorom. Wojciech Krakowski zaprojektował wnętrze Komitetu Ocalenia Publicznego w tonacji szarej. Na ścianach z epoki, pośrodku stół, przy którym w akcie I zebrani byli thermidorianie. W chwili, kiedy zaczyna się akcja, światła reflektora towarzysząc głosowi narratora wydobywają szczególne znieruchomiałe Figurki ożywają. Teraz już będziemy tylko słuchać poszczególnych kwestii, z natężeniem oczekiwać przyjazdu, który wieści tętent za scena, ulegać - jak pogrążeni w smutku przed niewiadomymi zamierzeniami Robespierre'a thermidorianie - słuchowym omamom.

Tej pustej przestrzeni scenicznej aktorzy nie potrafili napełnić prawdziwą atmosferą lęku i histerii wybuchu Collota: "Co robi Robespierre w odosobnieniu od sześciu tygodni?" - nie pęka w przedstawieniu dręcząca cisza. A to przecież ten strach, ta nędza wewnętrzna powinny triumfować nad Nieskazitelnym i jego przyjacielem, Saint - Justem.

Najciekawsze sylwetki wrocławskiego ,,Thermidora" to Robespierre (Igor Przegrodzki), opanowany, wielki pan Rewolucji - stopniowo osiada na nim wielkie zmęczenie, jeszcze z sobą walczy, jeszcze przed Saint-Justem roztacza widmo nadciągającej przyszłości, ale już się wewnętrznie poddał, ręce wzniesione do gestu bezwolnie opadają; Witold Pyrkosz Fouché) uosobienie przebiegłości - oczy rozbiegane, świdrujące, stoi zawsze na uboczu, ale nieomylnie wkracza w akcję, choć - zdawałoby się - wcale nie uczestniczył w tym, co się działo dookoła.

Mógłby stać się interesującą rolą Vilate Józefa Skwarka, gdyby aktor zechciał ją rozegrać nieco mniej wrzaskliwymi środkami, gdyby mniej było w nim cyrkowej klownady.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji