Artykuły

Bez dewiz i innych rzeczy

Panie Redaktorze!

My - Zulusi, mamy to do siebie, że ilekroć do naszego brzegu przybija statek białych ludzi, cieszymy się i klaszczemy w ręce. Z wielkim entuzjazmem kupujemy też to wszystko, co biali panowie raczą wydobyć ze skrzyń i z worków - kolorowe perkaliki, szklane paciorki i inne skarby.

Ale tym razem, Panie Redaktorze, Zulusi mają dość. Chodzi mi o występy w Łodzi artystów warszawskiej "Syreny" ze składanką numerów z rewii "Bez dewiz". Oj, bez dewiz, bez dewiz! A poza tym - bez smaku, bez inteligencji j bez szacunku dla łódzkiego widza, Zulusa, bo Zulusa, ale przecież widza, który w dodatku za wejście płaci dość ciężkie pieniądze.

Ale, Panie Redaktorze, zróbmy kilka wyjątków. Przede wszystkim - Kazimierz Krukowski, popularny w Łodzi, jak i w całym kraju "Lopek". Do niego nie stosują się moje zarzuty. Przeciwnie, jego konferansjerka jest bardzo inteligentna i dowcipna. Mam do niego żal tylko o to, że z tak dobrą miną sprzedaje tak zły towar.

Na wstępie w związku z anegdotą o cadyku z Góry Kalwarii Krukowski wywodzi, że zaufanie to istotna rzecz i że publiczność, która przyszła na występy artystów "Syreny" obdarzyła ich tym samym zaufaniem. Że bilet nabyty w kasie jest jak gdyby wekslem, który aktorzy muszą w ciągu wieczoru spłacić. Pod koniec imprezy "Lopek" nie wraca już do tego, czy weksel został spłacony czy nie. Uważa, że bezpieczniej to będzie przemilczeć. I ma rację.

Bo jeszcze tylko Dymsza, który nawet ze złego tekstu potrafi wykrzesać kawałek sztuki, i Janowska, ratują sytuację. Reszta - to wielka chała. Przez duże "Ch". Teksty Darskiego - trywialne i na skandalicznie niskim poziomie. Dowcipy Brusikiewicza w rodzaju tego o grach liczbowych - wulgarne. O p. Pellegrini da się powiedzieć, że ma naprawdę przepiękne oczy. Wykonanie ładnych piosenek przez Pręgowskiego - słabe.

Jako finał "idzie" numer dla nas - Zulusów - szczególnie denerwujący. Oto zespół artystów śpiewa modne melodie z podstawieniem w ich tekście nazw różnych polskich miasteczek: - "Arivederci Kutno", "Hej, Sieradz, Sieradz", "Żegnaj, Skarżysko - Kamienna". Jest to chwyt mający na celu wydobycie komizmu z "kontrastu między wykwintną melodią mówiącą o wiel-kim świecie a nieciekawą szarzyzną naszych miasteczek. Obiektywnie rzecz biorąc, trzeba mieć wiele pogardy dla tzw. prowincji, by z czymś podobnym wystąpić. Może ten numer podoba się publiczności stołecznej (choć sądzę, że tylko głupszej jej części), dla naszego zuluskiego poczucia humoru jest chyba za subtelny. Bo nas nie bawi, lecz gniewa.

Kończąc, Panie Redaktorze, Zulusi proszą:

żeby wybitni artyści typu Krukowskiego czy Dymszy nie firmowali swoimi nazwiskami płaskich wyczynów chałturowiczów.

żeby im (tzn. Zulusom) nie śpiewać "Arivederci Kutno" i innych tego typu piosenek,

żeby organizatorzy występów "syrenich" w Łodzi, którzy zamierzają zdaje się powtórzyć je jeszcze dwa razy, uzupełnili program, wprowadzając doń Irenę Kwiatkowską i usuwając najsłabsze numery.

Tylko w tym wypadku my - Zulusi, udzielimy im zaufania, wykupując w kasie Filharmonii weksle, czyli bilety.

Jeden z (nabitych w butelkę) Zulusów

(Nazwisko i adres znane redakcji)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji