Artykuły

Oderwijmy się od codzienności

- Dostałam propozycję udziału w tym przedsięwzięciu w Teatrze Na Woli od dyrektora Bogdana Augustyniaka. Cóż, trzeba się było trochę na ten czas przeorganizować życiowo - mówi BEATA RYBOTYCKA występująca od dziś w musicalu "Grają naszą piosenkę" .

Czuje się pani bardziej aktorką czy piosenkarką?

Beata Rybotycka: Aktorką. Jeśli śpiewam, to też jak aktorka, a nie kształcona wokalistka. Mam duży szacunek dla ludzi, którzy potrafią to robić perfekcyjnie.

Jednak reżyserzy, nawet Steven Spielberg w "Liście Schindlera", najczęściej widzą panią w roli piosenkarki. Dlaczego?

- Podejrzewam w tym udział przypadku. Będąc studentką krakowskiej PWST nigdy nie miałam czasu, by pójść do Piwnicy pod Baranami. Dopiero po studiach Piotr Skrzynecki zaczął mnie kiedyś na Rynku Głównym namawiać, żebym przyszła zaśpiewać, bo... pochorowały mu się wszystkie kobiety. Skrzyknęliśmy się z pianistą Rafałem Jędrzejczykiem, kolegą ze Starego Teatru. Zeszliśmy do Piwnicy, by już z niej nie wyjść. Tam właśnie zobaczył mnie Steven Spielberg.

Czy tam też Jan Kanty Pawluśkiewicz upatrzył panią jako solistkę w swoim oratorium "Nieszpory Ludźmierskie"?

- Tak. Wystąpiłam obok Hanny Banaszak, Elżbiety Towarnickiej, Zbigniewa Wodeckiego, Grzegorza Turnaua, Jacka Wójcickiego. Jako najmniej znana, ale wydaje mi się, że kompozytor dokładnie to przemyślał. Ten koncert to dla mnie ogromnie przeżycie i ważne doświadczenie. Nadal jeździmy z "Nieszporami... " po świecie. Już 14 lat.

Zbigniew Wodecki partneruje pani znów w musicalu "Grają naszą piosenkę" Neila Simona.

- Dostałam propozycję udziału w tym przedsięwzięciu w Teatrze Na Woli od dyrektora Bogdana Augustyniaka. Wcześniej Zbyszek podpytywał mnie, czy zdecyduję się wyjechać do Warszawy. Cóż, trzeba się było trochę na ten czas przeorganizować życiowo, co nie jest łatwe, jak się ma w Krakowie dom, córkę i męża.

Krzysztofa Jasińskiego, dodajmy. Czy postać Soni - energicznej, z biglem i fantazją, acz lekko roztrzepanej, jest postacią, z której można czerpać życiowe wzorce?

- To autorka tekstów piosenek, ciekawa dziewczyna - niepozbierana, lecz pełna namiętności, rozdarta, szukająca miłości. A jednocześnie próbująca znaleźć sobie miejsce w życiu zawodowym. Odważna w walce o siebie, swój los, miłość. Łatwo się nie poddaje. Jak jej coś nie wychodzi, mobilizuje się i zaczyna od nowa. Ale miejmy świadomość, że jest to musical i nie należy doszukiwać się w nim zbytniej głębi. To rozrywka, która daje wytchnienie i pozwala na chwilę oderwać myśli od codzienności.

W sztuce następuje iskrzenie między głównymi postaciami. A jak było między państwem w pracy na scenie?

- Zbyszek Wodecki jest kolegą o cechach niewystępujących w tym zawodzie zbyt często. Ma wiele pokory wobec autora, tekstu i ludzi, z którymi pracuje. Pierwszy raz w polskich inscenizacjach tej sztuki rolę kompozytora zagra wykształcony instrumentalista. Zbyszek gra na pianinie, dzięki czemu będzie trochę muzyki na żywo. Trzeba jednak zdać sobie sprawę, że nigdy wcześniej nie musiał uczyć się dialogów do pełnospektaklowej sztuki ani wykonywać tylu czysto aktorskich czynności. On to wszystko robi, bo jest wszechstronnie uzdolnionym człowiekiem. Odkrył to w nim i zaufał mu dyrektor i reżyser Bogdan Augustyniak. Pracował nad nim jak jubiler nad brylantem. Moja współpraca ze Zbyszkiem nie należała jednak do najłatwiejszych, bo ma niezwykłe poczucie humoru i bez przerwy mnie rozśmieszał.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji