Artykuły

Festiwal Malta, czyli prowokacja w centrum miasta

Zakończony w sobotę Malta Festival w tym roku silnie oddziaływał w różnych kręgach społecznych. I to nie tylko dzięki kontrowersjom wokół prowokacyjnej i "bluźnierczej" twórczości Romea Castellucciego, kuratora artystycznego festiwalu, czy prelekcji wygłoszonej przez Zygmunta Baumana w obwarowanym przez policję Zamku - pisze Monika Przespolewska w Gazecie Wyborczej - Poznań.

W tym roku festiwal trwał wyjątkowo długo i był naprawdę ważnym wydarzeniem na kulturalnej mapie Polski. Nie zabrakło na nim ani światowych gwiazd teatru, ani polskich artystów. Tradycyjnie Malta była też świętem muzyki, tańca i sztuk wizualnych oraz świętem tych, którzy chcą spotykać się z artystami i z nimi rozmawiać. Organizatorzy Malty odważnie wkradli się do przestrzeni publicznej. Plac Wolności zamieniono w festiwalowe centrum, gdzie zaglądali nie tylko teatromani i spragnieni kultury intelektualiści, ale też rodziny z dziećmi, zwolennicy dobrej kuchni, entuzjaści ekologicznego designu czy szukający spokoju ducha miłośnicy jogi. Miasto stało się przyjazne również dzięki powstałym w kilku dzielnicach strefom zieleni - ogródkom stworzonym i pielęgnowanym przez samych poznaniaków.

Rozbudowana działalność Malty - w tym roku wyraźnie przekraczająca tematykę teatru - sprawiła, że przez prawie miesiąc mieliśmy okazję poczuć się jak w mieście wyjątkowo ciekawym i tętniącym sztuką.

Pomimo różnorodności Malty, teatralna część programu była imponująca i przemyślana. Poznań gościł artystów rozpoznawalnych na europejskich festiwalach. Mieliśmy okazję zobaczyć m.in. spektakl grupy Needcompany - "Marketplace 76" na chwilę przed awiniońską publicznością. I to o wiele taniej.

Człowiek kontra maszyna

Idiom festiwalu "Oh, man, oh, machine" prowokował do dyskusji na temat coraz silniejszego zespalania człowieka z maszyną, wątków narastającego uzależnienia od skomputeryzowanego świata. Ale widza zderzono też z odgłosami Czarnej Dziury ("The Four Seasons Restaurant") czy dźwiękami wydobytymi z atomów ("Prelude to an Event"). Ta mieszanka makro- i mikroświata przyprawiała o zawrót głowy, wzbogacony o dodatkowy punkt odniesienia - sztuczny świat robotów, którym wróży się wykształcenie samoświadomości...

Nie zawsze z technologicznymi fajerwerkami

O ile w instalacjach obecnych na Malcie czy podczas koncertu 3D zespołu Kraftwerk prym wiodły efekty techniczne, o tyle w części teatralnej festiwalu nie zabrakło tradycyjnych, prostych rozwiązań. Co ważne - ich tematyka dotyczyła również mechanizmów rządzących człowiekiem, a nie samych maszyn. Przykład? "Chór Kobiet" [na zdjęciu] Marty Górnickiej, projekt wręcz ogołocony z efekciarstwa. Codzienne stroje, surowa przestrzeń i na pół wyśpiewany, na pół wyrecytowany tekst zlepiony ze strzępów sloganów reklamowych, przepisów kulinarnych, modlitw. Ciekawość publiczności budziły nie tylko same performerki, ale także uchwycona przez nie kondycja psychiczna współczesnej kobiety. Jan Lauwers i grupa Needcompany we wspomnianym spektaklu "Marketplace 76" opowiedzieli o zależności człowieka od człowieka. Historię konsekwencji tragicznego wypadku w zaściankowym miasteczku aktorzy głównie wytańczyli i wyśpiewali. Poważny kryzys relacji w małej społeczności poddano tu analizie pół żartem, pół serio. Czy to właśnie dlatego publiczność nagrodziła sztukę owacjami na stojąco?

Jedno jest pewne - o tegorocznej Malcie wielu widzów będzie długo pamiętać, m.in. dzięki szerokiemu dostępowi do ogólnie rozumianego doświadczenia - tak ważnego dla kuratora festiwalu Romeo Castelluciego. Hasło "Człowiek/maszyna" przez prawie miesiąc podsycało tkwiące w nas wszystkich lęki. Ale też, poprzez szeroki kontekst wydarzeń, dało nadzieję na przetrwanie typowo ludzkich relacji na co dzień.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji