Artykuły

Ostry rock, czyli Morrison na Targówku

Niemal trzy godziny ostrego rocka proponuje nie tylko młodym widzom warszawski Teatr Rampa, oblegany tak jak oblegany jest grób Jima Morrisona na paryskim cmentarzu Pére Lachais. Tam grób pilnowany jest non stop, jako że były próby kradzieży ciała zmarłego idola.

Młody polski reżyser Arkadiusz Jakubik zastosował dość przewrotny i ryzykowny pomysł. Mianowicie w jego inscenizacyjnym zamyśle Morrison - żyje. I przychodzi przekornie na swój grób. Morrisona grają na zmianę dwaj aktorzy z "Metra" Robert Janowski i Marcin Rychcik. Trafiłam na tego drugiego. I nie żałuję. Warunki zewnętrzne i głosowe sprawiają, że warszawski Morrison jest po prostu fantastyczny.

A na widowni publiczność dojrzała i młodzież. Dla jednych jest to przypomnienie epoki dzieci-kwiatów i słynnych koncertów grupy "The Doors". Bananowe spódnice i spodnie dzwony. Kwiaty we włosach. Alkohol i narkotyki. Wolna miłość. Drudzy widzą tęsknotę za legendą. Poszukiwanie idola na miarę Morrisona.

Taki właśnie jest Morrison w "Rampie". "Jeździec burzy", który powtarza:

"Musisz biec, musisz biec / Trzeba być przy wrotach rankiem / Trzeba być przed nocą w klatce..."

Jim Morrison był człowiekiem wrażliwym. Prawa przemysłu rozrywkowego odosobniły go i osamotniły. Okaleczyły jego kruchość i spontaniczność. Ten poeta, muzyk, pieśniarz szukał w życiu miłości i spełnienia. Rodzinnego ciepła, marzył o normalnym domu, żonie i dziecku. Poszukiwał przyjaźni.

Wraz z zespołem byli raz uwielbiani, innym razem poniżani i nie akceptowani. Wszystko to można zobaczyć w "Rampie" za sprawą ciekawej inscenizacji, dobrej funkcjonalnej scenografii (z wykorzystaniem telebimu), świetnych świateł, znakomitego aktorstwa i muzyki granej na żywo. Maria Seweryn, jako Pamela, dziewczyna Jima pięknie prezentuje psychodeliczne stany duszy i ciała. Kocha, pragnie i nienawidzi. Dawno nie widziany na scenie Marek Frąckowiak znakomicie wypadł w roli stróża prawa. Rewelacyjnie śpiewa rockowe przeboje Piotr Bukartyk, świetnie prezentuje się Katarzyna Żak. Dobrze śpiewa Ewa Lorska.

A więc młodzieży do "Rampy". Na trzy godziny niezwykłych przeżyć. Na to, by usłyszeć głośne i mocne "przebudźcie się!" Na to, by wstrząsnąć sobą, otrząsnąć się i znaleźć nadzieję.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji