Artykuły

Ballada o bezpańskiej suce

Ponura kondycja dramatycznego teatru instytucjonalnego na Śląsku szczęśliwie nie wyczerpuje zupełnie refleksji nad życiem teatralnym naszego regionu. Oto mocno subiektywny przewodnik po tym, co być może powstrzymuje miłośników ambitnego teatru na Górnym Śląsku przed zbiorowym samobójstwem - pisze Michał Centkowski w kwartalniku KTW.

Okazuje się bowiem, że wśród wielu miast aglomeracji nie ma właściwie takiego, w którym oferty kulturalnej nie wzbogacałaby jakaś interesująca inicjatywa teatralna. Od Tarnowskich Gór, przez Rudę Śląską, aż po Katowice, wokół interesującej przestrzeni, bądź za sprawą stowarzyszenia, czy też autorskiej koncepcji jakiegoś zaangażowanego i nieco zwariowanego (bo trzeba sporo determinacji, graniczącej nieraz z obsesją, aby krzewić w tym kraju idee społeczeństwa obywatelskiego) pasjonata rodzą się i rozkwitają przedsięwzięcia (około)teatralne. Performanse, artystyczne eksperymenty, działania aktywujące lokalną społeczność, animacja kulturalna, projekty partycypacyjne, warsztaty, przeglądy i festiwale, te zupełnie lokalne, i te o międzynarodowym zasięgu, wreszcie spektakle - amatorskie, niezależne, nagradzane, pokazywane na najbardziej prestiżowych festiwalach kraju.

To wszystko odnaleźć można na Śląsku poza tak zwanym głównym nurtem życia teatralnego, a co za tym idzie, i co być może stanowi ów nieodłączny pierwiastek smutku w tej generalnie jasnej i optymistycznej opowieści, także poza głównym nurtem strumienia podatniczych pieniędzy. Dostajemy teatr słowa i teatr uwolniony od krępującej potrzeby werbalizacji, formalne poszukiwania i odważne tematy, a wszystko to świeże, inspirujące, pełne pasji i zaangażowania, wysokiej jakości, nierzadko skandalizujące. Słowem - zupełnie różne od tego, co oferują pod tymi kilkoma adresami, jakie wyrzuci wam zapewne ulubiona przeglądarka w odpowiedzi na hasło: teatr na Śląsku. Oto mocno subiektywny przewodnik po tym, co być może powstrzymuje miłośników ambitnego teatru na Górnym Śląsku przed zbiorowym samobójstwem.

Po drugiej stronie lustra

10 lat temu Ewa Wyskoczyl, absolwentka filologii polskiej i studium reżyserii wrocławskiej PWST, pedagożka, animatorka kultury i instruktorka teatralna, założyła w Tarnogórskim Centrum Kultury swój niezależny, autorski teatr, którego ideą stało się "tworzenie poza ramami teatru instytucjonalnego niezależnej propozycji repertuarowej, poprzez przygotowanie premier autorskich scenariuszy i niewystawionych w Polsce tekstów". W 2003 roku działalność Teatru Za Lustrem (inspiracja dziełem Carrolla) zainaugurował spektakl "Wyspa Ro", oparty na tekstach Mirona Białoszewskiego i Michela Tourniera. Realizacja nagrodzona została Grand Prix XXXI Tyskich Spotkań Teatralnych. W rok później Ewa Wyskoczyl zrealizowała wraz z Piotrem Trojanem (wówczas studentem PWSFTiT w Łodzi, a obecnie aktorem Teatru Nowego w Łodzi) monodram "Ja z jednej strony i ja z drugiej strony mojego mopsożelaznego piecyka", oparty na twórczości Aleksandra Wata, którego Zbigniew Libera uznawał za prekursora sztuki krytycznej na gruncie polskim. W jednym z wywiadów Wyskoczyl mówi: "Inspiracją do scenicznej realizacji futurystycznego opowiadania Wata było dla mnie wysłuchanie unikatowego utworu "Ursonate" Kurta Schwittersa - literacko ortofonicznego utworu przemienionego w muzyczną kompozycję opartą na abstrakcyjnym doborze wybranych liter, wykrzykiwanych w określonym rytmie i czasie.(...) Aktor-bohater został zamknięty, ograniczony w przestrzeni trójkąta, absurdalność i bezsilność podkreśla demontaż ciała".

Monodram prezentowano między innymi na XIV Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym Malta w Poznaniu. Zdobył także I nagrodę wrocławskiego Festiwalu FETA, zaś Trojan za swoją kreację otrzymał tytuł "Talent Śląska 2004".

Jednak przełomem, zarówno we własnej drodze artystycznej Wyskoczyl, jak i w kształtowaniu oryginalnej poetyki jej teatru, stała się queerowa interpretacja "Piaskownicy" [na zdjęciu] według Michała Walczaka z roku 2005. Tekst oryginalnie rozpisany na kobietę i mężczyznę, reżyserka przepisuje i powierza dwóm młodym aktorom - Piotrowi Trojanowi i Tomaszowi Owczarkowi. To właśnie ten rodzaj odwagi twórczych poszukiwań, doboru tematów, przy nieustannej pracy nad językiem scenicznego wyrazu, ewolucja form i środków stają się znakiem rozpoznawczym tarnogórskich realizacji. "Ta realizacja ukształtowała estetyczną drogę naszego teatru. Chcieliśmy teatru dynamicznego, szybkiego, ale nie hermetycznego" - mówiła reżyserka w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej"z okazji dziesięciolecia działalności Teatru Za Lustrem."Piaskownica" zdobywa Złotą Maskę w Poznaniu, nominację do Złotej Maski województwa śląskiego za reżyserię i I nagrodę na XXXII Tyskich Spotkaniach Teatralnych.

Kolejne lata przynoszą równie interesujące i doceniane w kraju realizacje. W 2006 roku Ewa Wyskoczyl sięga po tekst Marzeny Brody, traktujący o dramacie rodzinnego uwikłania w psychiczną, fizyczną i seksualną przemoc. W "Skazie", obok absolwentek PWST w Krakowie - Marzeny Ciuły (dziś etatowo związanej z chorzowskim Teatrem Rozrywki) i Mirosławy Żak (obecnie aktorki Teatru Dramatycznego w Wałbrzychu) - wystąpił Michał Majnicz z Teatru Polskiego we Wrocławiu. Była to pierwsza realizacja Teatru Za Lustrem, w której udział wzięli artyści o w pełni zawodowych kwalifikacjach.

W 2007 roku Wyskoczyl debiutowała w roli dramaturżki, a właściwie dramaturga (publikuje pod pseudonimem Piotr Żebro),wystawiając swój tekst "Zarah", traktujący o szwedzkiej aktorce i piosenkarce, gwieździe Trzeciej Rzeszy, ulubienicy Hitlera, a jednocześnie gejowskiej ikonie Zarze Leander. Spektakl z Marzeną Ciułą w roli Zary oraz Piotrem Trojanem wcielającym się w postać opiekuna podstarzałej sławy stanowi niezwykle wysmakowane studium upadku artystki, która stała się głosem zbrodniczego systemu. Spektakl nominowany do finału XIII Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej stał się wielkim wydarzeniem. Prezentowany na festiwalach, wystawiany w m.in. Teatrze Nowym w Krakowie czy Teatrze im. Stefana Żeromskiego w Kielcach, przyniósł Ewie Wyskoczyl stypendium ministra kultury.

Trzy lata później w koprodukcji z Teatrem Maat Projekt powstał spektakl "Król Olch" z Tomaszem Bazanem i Piotrem Trojanem w rolach głównych. Ta kameralna opowieść, łącząca teatr dramatyczny z teatrem tańca i ruchu, swoją premierę miała w Centrum Kultury w Lublinie. Balladę Goethego reżyserka dopełniła tekstami Mirona Białoszewskiego, odczytując tekst jako uniwersalną opowieść o złożoności ludzkiej natury. W ślad za Tournierem zwraca uwagę na dwuznaczność relacji łączących Króla i małego chłopca. Krytycy w swoich recenzjach podkreślali mroczny i niepokojący charakter spektaklu oraz odważne wątki homoerotyczne. Tymczasem twórczyni dostała kolejne stypendium ministra kultury.

Zwieńczeniem dotychczasowej drogi twórczej Ewy Wyskoczyl jest bez wątpienia spektakl "Bruno Jasieński padł" z 2011 roku. To poruszające spotkanie z postacią niezwykłego poety uwikłanego w komunizm dzięki wspaniałej kreacji Michała Majnicza staje się arcydziełem monodramu. Zdobywa szereg nagród, w tym "Złotą Maskę" dla reżyserki za "autorską koncepcję teatru".

Kilka tygodni temu zaproszono mnie na Festiwal Teatr Miasto Otwarte, organizowany przez Tarnogórskie Centrum Kultury. Tegoroczna edycja była połączona z jubileuszem piętnastolecia centrum i dziesięciolecia teatru. Pokazano najważniejsze, najgłośniejsze i najbardziej doceniane w kraju spektakle Ewy Wyskoczył. Zdałem sobie wówczas sprawę, że na tej małej scenie lokalnego domu kultury można zobaczyć (realizowane za śmieszne i wciąż systematycznie obcinane fundusze) ambitne, odważne i bardzo współczesne spektakle, progresywny i poszukujący teatr, którego wyrazista wizja i inscenizacyjna odwaga pozwala mierzyć się z najważniejszymi pytaniami współczesności. Krótko mówiąc - teatr, jaki zwykle zobaczyć można na scenach Wrocławia, Warszawy i Wałbrzycha. I tu należało by zadać pytania: jak to jest możliwe, że funkcjonując od lat w obiegu ogólnopolskim, Wyskoczyl właściwie nie istnieje w teatralnym obiegu Górnego Śląska? Dlaczego nie reżyseruje w Teatrze Śląskim w Katowicach czy w Teatrze Nowym w Zabrzu?

Zapytana przez dziennikarkę "Dziennika", czy nie kusi jej, żeby rzucić to wszystko w diabły, żeby zamknąć teatr, dać sobie spokój z zajmowaniem się kulturą i zacząć zarabiać prawdziwe pieniądze, odpowiada: "Bywa, że dopadają mnie takie myśli. Ale widzę też, jak męczą się ci, którzy stają przed wyborem: zarabiać czy realizować swoje marzenia? Zdaję sobie sprawę, że moja pasja oraz sukcesy - także międzynarodowe, bo jeździmy na różne festiwale i zdobywamy nagrody - musi mi wystarczyć za wszystko inne: za wakacje w egzotycznych miejscach i kolejne fajne buty".

W nieustannej kontrze

"Jesteśmy w kontrze!"- obwieścił w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" Marcin Herich, publicysta, reżyser i aktor, twórca i założyciel Teatru APART w Katowicach. Nie kłamał. Przez lata swej działalności twórczej, najpierw w alternatywnym Teatrze Cogitatur, a później w A PARCIE, Herich eksplorował te najbardziej odległe od tradycyjnego teatru dramatycznego, osnutego wokół narracji literackiej, rejony.

Do najważniejszych dzieł Marcina Hericha należy "Tryptyk egzystencjalny", w którego skład wchodzi zrealizowana w roku 1998 "Femina", inspirowana pracami Jacques'a Ruffié i malarstwem symbolicznym. Spektakl stanowiący metaforę życia kobiety od narodzin aż do śmierci przyniósł reżyserowi w 2002 roku dwie główne nagrody - jury i publiczności - Festiwalu Teatralnego "Arena" w Erlangen w Niemczech. Także pozostałe części tryptyku ("El niňo" z 2004 roku oraz "Faust" z 2009 roku) prezentowano na wielu festiwalach, między innymi we Francji, Hiszpanii, Niemczech i Holandii.

Marcin Herich jest także współpomysłodawcą i twórcą Międzynarodowego Festiwalu Sztuk Performatywnych A PART, którym kieruje niezmiennie od 1994 roku. Impreza odbywająca się w miastach regionu jest szansą na zetknięcie się konserwatywnej publiczności z najciekawszymi zjawiskami z pogranicza teatru, sztuk performatywnych - tym wszystkim, co dzieje się w teatrze pozadramatycznym. Herich sam dokonuje selekcji spektakli, więc program festiwalu zachowuje silny autorski rys. Rokrocznie wydarzenie przyciąga coraz liczniejsze grono miłośników teatralnych poszukiwań, dla których tradycyjny teatr słowa w pewnym sensie wyczerpuje swoje możliwości. "Oczywiście chciałbym, żeby widzów było coraz więcej, ale pełne sale nie są dla mnie celem samym w sobie. To nigdy nie będzie festiwal, na którym będzie się można dobrze zabawić i pośmiać, gdzie na scenie będą występować gwiazdy, na widowni zasiądą celebryci. Nie będziemy prezentować modnych nazwisk"- mówił Herich w jednym z wywiadów. W istocie, na Festiwalu A PART nie spotykało się wielu gwiazd rodzimego teatru głównego nurtu. Można było jednak w zamian, nierzadko po raz pierwszy w Polsce, zetknąć się z dorobkiem najważniejszych europejskich teatrów innowacyjnych i eksperymentalnych, jak choćby Compagnie Cacahute, Granhoj Dans, Societas Raffaello Sanzio, Abattoir Fermé, Theaterlabor im Tor 6 czy Mossoux-Bonté.

Choć festiwal jest już dziś rozpoznawalną marką, organizatorzy wciąż zmagają się z niedoborami finansowymi, nierzadko uniemożliwiającymi realizację programu w najpełniejszym kształcie, oraz - przede wszystkim - z nierozwiązanym od lat problemem lokalowym. Stowarzyszenie, choć małe, mimo oczywistej potrzeby wciąż nie ma własnej siedziby, w której teatr mógłby być profesjonalnie rozwijany. Artyści korzystają z gościnności Centrum Kultury Katowice, a spektakle wystawiają (gdy pozwala na to pogoda) w starym magazynie w Katowicach-Janowie. Na pytanie, dlaczego mimo wszystko Śląsk, Herich odpowiada: - Tu mieszkam, tu mieszkają ludzie, z którymi czuję się związany i tu pracuję. Uważam zresztą, że dla działalności artystycznej nie ma lepszego lub gorszego miejsca. Każde miejsce ma swoje walory i mankamenty, nie ma miejsc idealnych. A dobra sztuka i tak przekroczy granice, jest eksterytorialna.

Stacja Ruda-Chebzie

Obok tych profesjonalnych, w pełni ukształtowanych inicjatyw o uznanej pozycji w kraju i zagranicą, nie brak na Śląsku działań teatralnych skierowanych do mieszkańców z wielu powodów wykluczonych z życia kulturalnego. Pośród wielu tego rodzaju inicjatyw służących przede wszystkim edukacji artystycznej nie sposób pominąć powołanego do życia, za sprawą Forum Inicjatyw Kulturalnych w Rudzie Śląskiej, Teatru Bezpańskiego.

Wśród najważniejszych celów zapisanych w Manifeście Teatru Bezpańskiego, młodzi twórcy wymieniają "aktywizację społeczeństwa obywatelskiego poprzez pobudzenie go do działań i udziału w obszarze kultury, stworzenie szansy debiutu młodym i kreatywnym: projektantom, artystom i pasjonatom, którzy w zderzeniu z wykwalifikowaną kadrą mają szansę rozwijać swoje umiejętności w zakresie rozmaitych dziedzin kulturotwórczych i kulturoznawczych, wyjście do mieszkańców regionu z wyraźną inicjatywą, poprzez wtapianie sztuki w tkankę miejską". Postacią kluczową dla tej inicjatywy jest Marlena Hermanowicz, młoda dramatopisarka (rocznik 1989), absolwentka kulturoznawstwa na Uniwersytecie Śląskim. Jej sztuka "Potęga spódnicy" znalazła się w półfinale Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej i została opublikowana w "Dialogu". Zaś na podstawie sztuki "Wisielec" Krzysztof Zemło zrealizował spektakl w Teatrze Dramatycznym w Białymstoku.

Z założenia Teatr Bezpański ma stać się płaszczyzną interdyscyplinarnych działań z pogranicza teatru, muzyki i performansu. Swą działalność zainaugurował we wrześniu 2011 roku zainspirowanym wątkami z "Frankensteina" widowiskiem teatralno-muzycznym "Historia pewnej zbrodni" w reżyserii Hermanowicz i wystawionym w Galerii Szyb Wilson w Katowicach. W czerwcu zeszłego roku premierę miał spektakl muzyczny "Strzał w 10", a we wrześniu artyści zaprezentowali spektakl wokalny "Miłość? Nie, dziękuję!". Na stałe z teatrem związanych jest kilkadziesiąt osób, zarówno zawodowców, jak i uczniów czy też studentów rozpoczynających swą przygodę z teatrem.

Dotychczas ta inicjatywa, cenna dla budowania kapitału kulturowego mieszkańców Rudy Śląskiej, borykała się przede wszystkim z problemem braku stałej siedziby. Jak wskazywała w jednym z wywiadów Marlena Hermanowicz: "W Rudzie Śląskiej brak przestrzeni, w jakiej artyści mogliby poczuć się wolni - świątyni sztuki, która nie byłaby uzależniona czasowo od dyżuru pana Józka czy Kazia, który po godzinie 19 kończy pracę i zamyka obiekt...". Najprawdopodobniej w najbliższym czasie uda się ów problem rozwiązać. Teatr Bezpański być może przestanie być bezdomny i zacznie grać na zrewitalizowanym dworcu kolejowym Ruda-Chebzie, który - według pomysłu lokalnych władz - ma być otwartą przestrzenią działań artystycznych.

Napraw sobie miasto

Trend przekształcania dworców kolejowych w przestrzenie przeznaczone na działania artystyczne staje się na Śląsku coraz wyrazistszy. W przestrzeń działań twórczych zamienia się także stacja Katowice-Ligota. Pierwszym etapem odzyskiwania dla mieszkańców zaniedbanego dworcowego budynku było jego wielkie sprzątanie, zorganizowane przez inicjatywę "Napraw sobie miasto". Jednak dopiero gdy budynek udało się wynająć artystom Teatru Żelaznego, przestrzeń naprawdę ożyła. Założyciel teatru, Piotr Wiśniewski, wspólnie z Dawidem Komudą i Joanną Wawrzyńską zmieniają oblicze dworca. Ich ambicją jest stworzyć przestrzeń wystawienniczą, teatralną oraz klubową, w której skupi się kulturotwórcza aktywność mieszkańców dzielnicy i miasta.

Pierwszym etapem tej artystycznej redefinicji przestrzeni stała się realizacja spektaklu "Ballada o bezpańskiej suce i gołębiu" według tekstu Dominiki Borkowskiej, w reżyserii Dawida Komudy, z Joanną Wawrzyńską i Piotrem Wiśniewskim w rolach głównych. Sztuka traktująca o problemie bezdomności miała swą premierę na Stacji Ligota w październiku zeszłego roku i stała się punktem wyjścia dla wielu działań edukacyjnych i społecznych poruszających problem bezdomności. Teatr Żelazny to zresztą nie jedyny teatr na Ligocie, który znalazł w tym miejscu bezpieczną przystań. Swój dorobek pokazują tam także inne niezależne, niszowe teatry, jak choćby Teatr Gry czy Teatralna Maszyna Pszczyna. Odpychająca i niebezpieczna przestrzeń stacji powoli zmienia swoje oblicze, stając się kulturalnym i towarzyskim centrum dzielnicy i miasta.

Inaczej niż w raju

Różnorodność oferty teatralnej niezwiązanej ze scenami instytucjonalnymi na pewno cieszy i stanowi swego rodzaju odtrutkę na miałkość rozrywkowego repertuaru teatrów instytucjonalnych. Panorama zjawisk obejmująca zarówno świetne, zaangażowane spektakle dramatyczne z Tarnowskich Gór, jak i najwyższej próby działania teatru innowacyjnego prezentowane przez A PART, edukacyjne działania młodych skupionych wokół Teatru Bezpańskiego i aktywujące społeczność lokalną projekty partycypacyjne realizowane w ramach Przestrzeni Twórczej Stacja Ligota stanowi interesującą i niezwykle wartościową teatralną ofertę Górnego Śląska, której propozycja artystyczna jest odwrotnie proporcjonalna do publicznego wsparcia, jakie otrzymują.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji