Artykuły

Dojrzeć do miłości

- Poznałam siebie i czułam się partnerem dla pani Izy [Cywińskiej], która chętnie i dużo czerpie z aktora. Praca z nią to wiele godzin spędzonych na "wchodzeniu" w postać i w siebie, na "przegadywaniu" scen - mówi KAROLINA GRUSZKA, aktorka Teatru Narodowego.

Jolanta Gajda-Zadworna: - W niedzielę rozpoczyna się emisja drugiej części długo oczekiwanego serialu. Czym jest tytułowa "Boża podszewka" dla Pani bohaterki?

Karolina Gruszka: - Tak nazywali ludzie na Wileńszczyźnie kogoś gorszego, lekceważonego. Takie miano zyskała Maryśka, najmłodsza z rodzeństwa Jurewiczów. Gieniusia, którą gram, jest jej córką. W jakimś sensie przejęła nieprzystosowanie, inność matki. Bacznie obserwuje świat. Próbuje dotrzeć do tego, co jest prawdą, a co zakłamaniem, w którym tkwi.

O jakim zakłamaniu mowa?

Historycznym, wymuszonym przez wojnę. Jurewiczowie, zmuszeni do opuszczenia Wileńszczyzn, przenoszą się na ziemie zachodnie i nagle, z nieco przaśnych warunków, jakie panowały w dworku w Juryszkach, trafiają do nowocześnie wyposażonej poniemieckiej willi. Gieniusia powinna być zadowolona, ale wokół czuć jeszcze obecność poprzednich właścicieli. Jest coś dwuznacznego w tym, że wyrzuceni z własnego dworku Jurewicze, zajmują dom, z któego musiała uciekać inna rodzina.. Nie tylko ta sytuacja zmusza Gieniusię do stawiania pytań, gdzie jest granica między dobrem i złem.

Bohaterka dorasta w czasach, kiedy dawne wartości zderzają się z ideologią?

Właśnie. Trudno odróżnić słuszność niektórych postaw, zwłaszcza gdy w grę wchodzi uczucie. Gieniusia zakochuje się w aktywiście z ZWM. To piękna, czysta miłość, ale chłopak jest zauroczony Dzierżyńskim. Równocześnie Gieniusia zaprzyjaźnia się z panią profesor z Uniwersytetu Wileńskiego, która cudem uniknęła wywózki na Syberię i obserwuje, jak szkolna przyjaciółka drukuje orzełki w koronie.

Izabella Cywińska, reżyserka obu części "Bożej podszewki", a także filmu "Kochankowie z Marony", który na festiwalu w Gdyni przyniósł Pani nagrodę dla najlepszej aktorki (ex aequo z Krystyną Jandą), chętnie podkreśla, że jest odkrywcą talentu Karoliny Gruszki. Jak wspomina Pani to "odkrywanie"?

Spotkałyśmy się przy pierwszej "Bożej podszewce". Miałam 14 lat, a w pierwszym odcinku grałam ośmiolatkę. Filmowano mnie na siedząco, żeby nie zdradzić wzrostu. Tamtą realizację wspominam jak wspaniałą przygodę. Czułam opiekę pani Izy, zwłaszcza przy trudniejszych scenach, np. molestowania. Nie bardzo chciałam się zgodzić, żeby coś pokazać, pani Iza to uszanowała i zagrałam całe zdarzenie oczami, na dużym zbliżeniu.

Takie zbliżenia nie były już chyba potrzebne na planie "Bożej podszewki 2" i "Kochanków z Marony"?

Miałam za sobą cztery lata spędzone w Akademii Teatralnej i bagaż doświadczeń zdobytych m.in. w filmach "Przedwiośnie" i "Córka kapitana", serialach "Sfora" i "Oficer" oraz spektaklach w Teatrze Narodowym. Poznałam siebie i czułam się partnerem dla pani Izy, która chętnie i dużo czerpie z aktora. Praca z nią to wiele godzin spędzonych na "wchodzeniu" w postać i w siebie, na "przegadywaniu" scen. Takie wnikliwe przygotowanie daje poczucie bezpieczeństwa.

Kiedy jest ono szczególnie potrzebne?

Potrzebuję go na początku zdjęć, kiedy nie jestem jeszcze oswojona ze swoją bohaterką, a także w momentach, gdy trzeba pokonać własny wstyd. Zawsze miałam kłopoty ze scenami miłosnymi. Potrzebuję pewności, że czemuś istotnemu służą i będą pokazane tak pięknie i delikatnie, jak w "Kochankach z Marony".

W adaptacji opowiadania Iwaszkiewicza bohaterka oddaje się miłości bezwarunkowo. Rozumiała ją Pani?

Musiałam znaleźć w sobie stopień desperacji, który sprawia, że Ola wiąże się z człowiekiem śmiertelnie chorym, wiedząc, że może się zarazić - i prawdopodobnie taką cenę płaci. Akceptuje homoseksualny związek partnera i odrzucenie przez środowisko. Wszystko dlatego, że czuje, iż jej miłość jest wielką wartością. I dla niej, i dla umierającego Jana.

"Kochankowie..." trafią do kin w styczniu. A kiedy zobaczymy "Zielony pokój" Davida Lyncha?

Film ma już inny tytuł - "In Land Empire". Premiera odbędzie się najprawdopodobniej w maju, w Cannes. Ostatnie zdjęcia powstaną w Łodzi, po tegorocznym Camerimage. Nie mogę zbyt wiele mówić o projekcie, bo obowiązuje mnie tajemnica. Reżyser ma też tyle materiału, że ostateczny efekt trudny jest do przewidzenia.

Kto poza Panią i Krzysztofem Majchrzakiem zagrał w filmie?

Laura Dern i Jeremy Irons, ale poznałam tylko Laurę. W Los Angeles. Byłam zachwycona zaproszeniem Lyncha i rozczarowana miastem. Ulica gwiazd i festiwalowy pałac, w którym odbiera się Oscary, okazały się całkiem pozbawione magii. Największe wrażenie zrobiły na mnie czterometrowe fale w oceanie.

Nie odebrała Pani w Gdyni nagrody, bo była Pani w... Ameryce. U Lyncha?

Tym razem chodziło o drugą część serialu "Sfora". Zdjęcia wkrótce. Od wtorku jestem na planie filmowego debiutu Roberta Wichrowskiego "Podróż" z Janem Fryczem. W listopadzie w Narodowym zaczną się próby do "Świętoszka". Jak widać, nie tylko za granicą jest ciekawie. Tu też jest mi dobrze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji