Artykuły

Kotka na rozgrzanym od słońca blaszanym dachu

Czy spektakl Janusza Kijowskiego wart jest oglądania, czy jest na miarę Teatru Współczesnego, którego publiczność pamięta znakomitą "Annę Liwię", "Dżumę" czy "Palcie ryż każdego dnia"? Koncepcja przedstawienia nie jest dla mnie ani spójna, ani przekonywająca. Scenografia mało interesująca, pomysł krótkich pauz, podczas których zapadają ciemności i słychać warkot kamery filmowej (po co?) jest dziwny i niezrozumiały. (...) Trudno też mówić o wyjątkowym kunszcie aktorskim, szczególnie Brick (Marcin Rogoziński) razi nienaturalnością, jego nerwowość śmieszy, a litry herbaty, które wlewa w siebie z butelki po Jasiu Wędrowniczku zwaliłyby z nóg konia, gdyby rzeczywiście była to whisky. Brick natomiast do końca jest facetem udającym zalanego i udającym kulawego.

Margaret - kotka (Małgorzata Napiórkowska) ma w sobie znacznie więcej ikry (...). Stosunkowo najlepsi są Cooper (Eugeniusz Kujawski) i Babcia oraz Dziadek. Spektakl trąci chwilami amatorszczyzną, jest jakiś niedzisiejszy, i to nie tyle z racji "wieku" sztuki (...), ile z braku inwencji.

A sam Tennessee Williams? (...) Jego "fizjo-psychologia" jest może wynikiem obserwacji życia, lecz jakże płytkiej i ubogiej. Sztuka ta nie pozwala na choćby minimalne utożsamienie się z bohaterem nie powoduje szoku jako przeżycia. Nie budzi doznań ani skojarzeń, aprobaty, ani sprzeciwu. Nudzi. Intryga rodzinna, spadek i ludzkie charaktery w dzikiej walce o pieniądze... Wszyscy bohaterowie są dość wyraźnie zarysowani, wręcz groteskowi i mają reprezentować pewną typowość postaw, mentalności. W spektaklu, który ma być też konfliktem namiętności, pojawiają się problemy świata: alkohol, seks, pieniądz, homoseksualizm, macierzyństwo, małżeństwo, przyjaźń, fałsz etc. Czyli to, co dla amerykańskiej literatury typowe, dla Faulknera, Caldwella, Steinbecka. (...) Brakuje tu jednak syntezy, powściągliwości, błyskotliwości, prostoty. Wycinek z życia rodziny ma być jak wycinek nowotworu Dziadka. Ale czy tak właśnie wyglądają relacje międzyludzkie? Mówi się, że twórca jest znakomitym znawcą kobiecej i męskiej psychiki. Jego spostrzeżenia jednak zalatują maglem, a może po prostu tak jest nad Missisippi? Tego nie wiem. Ale zgrozą może tylko napełnić przypuszczenie, że wszystkie problemy ludzkie znajdują swoje rozwiązanie w łóżku, że kobieta ma być żoną, kochanką i matką albo wesołą kurewką, bo są dwie tylko możliwości wyboru.

Mężczyzna ma zaś psychikę i mentalność borsuka i wtedy tylko jest nim naprawdę, (...) w przeciwnym wypadku grozi mu albo homoseksualizm-alkoholizm, albo - w innym wypadku - staje się urzędasem-cwaniakiem. Postacie w "Kotce" są tak jednostajnie melodramatyczne, że ich oddziaływanie stopniowo traci na sile i można w końcu odnieść wrażenie, że autor obsesyjnie się powtarza i sam siebie przedrzeźnia. "Jeżeli to ma być sztuka - widocznie nie znam się na sztuce, ale jestem zupełnie pewien, że mi się nie podoba" - powiedział G.J. Nathan, krytyk. Ja chyba również na sztuce się nie znam. Albo na życiu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji