Artykuły

Rozgrzebywanie przeszłości

Teatr Polski we Wrocławiu (scena Kameralna): ZMIERZCH DŁUGIEGO DNIA Eugene'a O'Neilla w przekładzie Wacławy Komarnickiej i Krystyny Tarnowskiej. Reżyseria: Wiesław Górski, scenografia: Marek Dobrowolski. Premiera; 16 VII 1977

Przyjęło się uważać Eugene'a O'Neilla za postać smutną, niemal tragiczną, człowieka, który wywiódł swą twórczość z poczucia nieprzystosowania, życiowych niepowodzeń... Równocześnie z jego nazwiskiem wiążą się skojarzenia o błyskotliwej karierze, czterokrotnej nagrodzie Pulitzera, nagrodzie Nobla...

Bohaterowie O'Neilla to na ogół ludzie słabi. Nawet kiedy próbują się buntować przeciwko życiu, z którym nie potrafią sobie poradzić, dochodzą, a raczej - wracają do punktu wyjścia. I to jest ich tragedią, prowadzącą wprost i do moralnego unicestwienia.

"Zmierzch długiego dnia" na j bardziej pesymistyczny z jego utworów - jest sztuką autobiograficzną Lecz ujętą z nieco szerszej perspektywy, przez co staje się w pewnym sensie dokumentem kulturowym. Jej bohaterowie - rodzina Tyrone'ów - ojciec, prześladowany myślą, że może skończyć w przytułku (stąd jego skąpstwo), matka - narkomanka starszy z synów - nałogowy alkoholik, młodszy - chory na gruźlicę..., są "skazani na siebie", żyją w ścisłej symbiozie, odcinając się od tego, co dzieje się na zewnątrz, poza ich domem. Kochają i nienawidzą, mszcząc się wzajemnie, zużywają mnóstwo energii na oskarżenia i zarzuty starając się w ustawicznych powrotach do przeszłości dociec przyczyny własnych niepowodzeń Po "Zmierzch długiego dnia" sięgnął Teatr Polski we Wrocławiu na scenie Kameralnej. Reżyser spektaklu, Wiesław Górski w pełni - nie licząc drobnych skreśleń - zaufał O'Neillowi, starał się wyeksponować główny sens sztuki: autorskie przekonanie o bezgranicznej samotności jednostki, równocześnie jednak ukazując uwarunkowania socjologiczne, co okazało się posunięciem interesującym. Przedstawienie poprowadzone zostało z dbałością o realia sztuki, utrzymane w tempie (momentami, zwłaszcza w drugim akcie, niepotrzebnie osłabianym przez Jamesa jr. i Edmunda). (Gdyby tak jeszcze więcej uwagi zwrócił reżyser na pracę z młodymi aktorami, ale to już całkiem odrębna sprawa.)

Sukces spektaklu zawdzięcza Górski przede wszystkim trafnej obsadzie małżeństwa Tyrone'ów, czyli Mary (Iga Mayr) i Jamesa (Bogusław Danielewski). Iga Mayr, aktorka o ustalonej renomie, w "Zmierzchu długiego dnia" trafiła na jedną z tych ról, o których mówi się zazwyczaj, że "warto na nie czekać latami". Jej Mary to kobieta, pomimo dorosłych synów, ciągle jeszcze piękna, dystyngowana (pochodzi przecież z dobrej rodziny) i jednocześnie - od chwili pierwszego wejścia na scenę - intrygująca. Właśnie ona rozpoczyna akcję. Jest niby zrównoważona, uśmiechnięta, lecz wyczuwa się w niej skrywany niepokój. W dialogu z mężem stara się być miła, jednak momentami zdradza brak szczerości, swoistą grę pozorów... Z rzucanych jakby od niechcenia słów podejrzewamy, że jest narkomanką, w miarę jednak upływu czasu nabieramy coraz większej pewności. I wreszcie przekonanie o nieuleczalnej chorobie młodszego syna rzecz ujawnia, powodując ponowne sięgnięcie po morfinę...

Iga Mayr daje tu pokaz wielkiego aktorstwa. Oglądamy kliniczny przypadek narkomanii (nieco później - głodu narkotycznego). Powiększone źrenice, podniecenie psychoruchowe, swoisty brak koordynacji myślowej (zwany przez psychiatrię "gonitwą myśli")... Przed zdziwioną pokojówką snuje opowieść o swojej miłości, powraca wspomnieniami do dzieciństwa. Stara się je wyczarować zreumatyzowanymi palcami, które kiedyś, dawno temu, "wprawiane były do fortepianu"... Jest znowu małą dziewczynką z zakonnej pensji. Wyrzuca sobie, iż nie wstąpiła do klasztoru, przez co popełniła mezalians, wychodząc za wędrownego aktora, a przecież zawsze marzyła o prawdziwym domu...

Nie udaje się ukryć przed mężem i synami, że znów sięgnęła po morfinę. Oczy mówią prawdę. I słowa, z trudem układające się w zdania: szybkie, nieskładne, nie dokończone. Znowu powraca do przeszłości. Przynosi ślubną suknię, pokazuje ją jest nieomal szczęśliwa. Ale działanie narkotyku zaczyna ustępować. Mary staje się coraz bardziej niespokojna, drażliwa, wreszcie - zrezygnowana. "Znowu mgła" - stwierdza zmęczonym głosem. I jak we mgle, która spowiła wszystko, zostaje na scenie samotna i nieszczęśliwa, nagle postarzała, kobieta. Dobrze, że chociaż pozostały jej marzenia. O następnej dawce morfiny.

Mary w interpretacji Igi Mayr jest jedyną postacią, której - wbrew zamierzeniom autora, a chyba i reżysera - można autentycznie współczuć, której problemy budzą jakieś zainteresowanie... Aktorka czyni to za pomocą najprostszych środków, nieomal dyskretnie. I właśnie dlatego, że robi to w sposób oszczędny, a jednak wyrazisty, że posługuje się głosem, przechodzi od narkotycznej euforii do krańcowego wyczerpania - jej propozycja staje się przekonująca.

Bogusław Danielewski jako James Tyrone jest człowiekiem - jak wszyscy bohaterowie utworu - przegranym, zdaje sobie sprawę z porażki, a jednak usiłuje prowadzić oszukańczą grę pozorów. Nie jest wtedy nawet śmieszny, lecz tragiczny. Odniosłem wrażenie, że Danielewski chwilami celowo przerysowywał postać, nie starając się jej bronić. Wręcz przeciwnie - wydobył z tekstu wszystko, co mogłoby ją całkowicie pogrążyć, skompromitować... dzięki czemu jego rola stała się bogatsza o gamę odcieni.

W dużo trudniejszej sytuacji znaleźli się sceniczni synowie. James jr. (Mariusz Puchalski) i Edmund (Andrzej Kowalik) stanęli przed niezwykle ciężkim zadaniem. Obaj mieli do zagrania postacie skomplikowane psychologicznie, wymagające od aktorów niemałego doświadczenia i solidnego warsztatu. W role włożyli wiele autentycznego wysiłku (zwłaszcza w ostatniej wspólnej scenie), jednak jeszcze tym razem nie procentował on należycie...

Wspomnieć należy i o Halinie Piechowskiej, której epizod pokojówki Katarzyny zagrany zostać nader brawurowo. Pozostaje w pamięci także nadzwyczaj funkcjonalna i utrzymana w ponurej atmosferze spektaklu scenografii Marka Dobrowolskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji