Artykuły

Nie czuję się zaszufladkowany

Dzięki roli aspiranta Mietka Nocula w serialu "Ojciec Mateusz" stał się ulubionym policjantem Polaków i zyskał masową popularność. MICHAŁ PIELA. 35-latek z Katowic skończył Akademię Teatralną w Warszawie. Na małym ekranie od 2000 roku, debiutował w serialu "Plebania". 17 większych i mniejszych ról. Nominacja do Telekaery. Aktywna praca w dubbingu i role teatralne.

Widać, że lubi pan jeść. Czy jako osobnik puszysty czuje się pan komfortowo?

- Jak najbardziej. Nigdy nie miałem z tym problemu. Nie spotkały mnie sytuacje, żeby ktoś się ze mnie śmiał. Jako dziecko byłem wesołym i rozkosznym hipkiem.

Czyli pan się nie odchudza, nie katuje wymyślnymi dietami?

- Parę razy mi się zdarzyło i nawet były spore efekty, ale przyszły święta, pyszne jedzenie i ten proces zostawał przerwany.

Mimo wszystko stara się pan odżywiać zdrowo?

- Tak, od pewnego czasu zacząłem zwracać uwagę, co jem, i w moim menu pojawiły się warzywa, owoce... Dużo mówi się na ten temat w mediach i poddałem się tej modzie. Moja dieta bywa urozmaicona.

Jest pan skromny, bo słyszałem, że zrzucił pan 20 kg w ciągu trzech miesięcy. Jak długo wytrzymał pan na diecie?

- Tamto odchudzanie prowadziłem przy konsultacji z dietetykiem, cotygodniowe wizyty dawały efekty. Zrozumiałem, że jestem w stanie tego dokonać, więc gdyby w przyszłości była taka konieczność, to na pewno to zrobię.

A może nie ma pan odpowiednio dużej samodyscypliny?

- Sądzę, że nie chodzi tutaj o samodyscyplinę, bo jeżeli zapragnę się odchudzić, to na pewno to zrobię.

Potrafi pan gotować?

- Staram się, radzę sobie w kuchni, ale nie jest to popis mistrzowskiego kunsztu i nie mogę powiedzieć, że wykazuję nadzwyczajne umiejętności w tym zakresie. Zresztą, nie mnie oceniać własne gotowanie.

Co jest pana specjalnością?

- Ostatnio zrazy, które wychodzą mi całkiem nieźle i mogę powiedzieć, że to jest moja specjalność kulinarna, zwłaszcza że jest to moje ulubione danie z dzieciństwa pochodzące z kuchni śląskiej.

Czy pana warunki zewnętrzne stały się atutem, czy może został pan zaszufladkowany do określonego rodzaju ról?

- Nie czuję się zaszufladkowany, i chociaż postać Mietka Nocula z serialu "Ojciec Mateusz" gram już pięć lat i bardzo jestem z nią kojarzony, to nie uważam, żeby to była dla mnie przeszkoda. Jestem aktorem i staram się wykonywać ten zawód jak najlepiej i wykorzystywać swoje umiejętności na różnych płaszczyznach.

Czyli waga ciężka i wysoki wzrost mogą być atutami dla aktora?

- Jest to atut, chociaż są opinie, że aktorzy mniejsi lub wręcz mali są lepsi, bo inaczej rozchodzi się w nich energia. Jestem aktorem dość dużym, wyrazistym i nigdy mój wygląd nie przeszkadzał mi w uprawianiu tego zawodu.

Ciekaw jestem, czy komisja egzaminacyjna Akademii Teatralnej zwróciła na to uwagę i zaliczyła na pana plus?

- Na takich egzaminach liczy się nie tylko talent, ale efekt zaskoczenia komisji, która ma przed sobą kilkaset osób do oceny, a tylko kilkanaście miejsc. Być może zauważano mnie dzięki wzrostowi i zakodowano w pamięci. A propos: złożyłem dokumenty do wszystkich szkół teatralnych w Polsce.

Koledzy mówią, że ma pan duży dystans do siebie. Czy rzeczywiście?

- Uważam, że w zawodzie aktora i w innych artystycznych dystans jest potrzebny, bo warto spojrzeć z boku na to, co się robi. Mam nadzieję, że moi koledzy dostrzegają go we mnie. Podobnie jak poczucie humoru - rubaszne, takie lubię.

Dlaczego został pan aktorem?

- Od zawsze lubiłem chodzić do teatru, lubiłem oglądać spektakle. Podziwiałem aktorów, których praca bardzo mnie interesowała. Lubiłem Bińczyckiego, Dmochowskiego, Kowalewskiego, aktorów o dużych gabarytach, którzy świetnie sobie radzili z aktorskim warsztatem. To dzięki nim nabrałem odwagi i postanowiłem, że zostanę aktorem.

Grał pan w teatrze amatorskim?

- Grałem w Teatrze Gart prowadzonym przez Jerzego Połońskiego w katowickim Pałacu Młodzieży. Były to czasy zwariowane, cudowne, pełne nowych zjawisk i wrażeń. Wspominam je z sentymentem.

Poza aktorstwem nie miał pan innej alternatywy?

- Nie, bo wszelkie inne etapy zdawania egzaminów wstępnych pokrywały się z tymi do szkoły aktorskiej. Zmuszony więc byłem postawić wszystko na jedną kartę. Los zadecydował za mnie. Zdałem do szkoły teatralnej za pierwszym razem, dwa lata po maturze. Wcześniej poszedłem do studium medycznego i zostałem ratownikiem medycznym. Po jedenastu latach pewne prawa do wykonywania tego zawodu wygasły.

Jak patrzyli na pana wybór rodzice?

- Nie ograniczali mnie. Najważniejsze dla nich było, żebym robił to, co mi się podobało.

Czy oni wiedzą, że stał się pan pracoholikiem?

- Nie wiem, czy ich to na tyle zajmuje. Cieszą się, że wykonuję zawód, który mi się podoba, i nie przeszkadza im, że jestem pracoholikiem.

Ma pan świadomość, że został pan ulubionym policjantem Polaków?

- Mam paru kolegów, który grali policjantów i stali się popularni. Konkurencja na rynku aktorskim w tym typie ról jest dość duża, więc trudno mi potwierdzić, czy akurat ja jestem najbardziej znany. Powiem tylko, że jako Polak mam paru ulubionych policjantów.

Ludzie oglądający pana w mundurze nie wiedzą, że nigdy nie chciał pan być mundurowym.

- To prawda, jako dziecko wcale nie marzyłem, żeby zostać policjantem lub strażakiem. Harcerzem też nie chciałem być. Mimo to byłem nim trzy dni, a wcześniej zuchem. To, że od pięciu lat jestem mundurowym, to ironia losu.

Jaki jest aspirant Nocul?

- Jest wrażliwy, kochający, opiekuńczy. Kiedyś pewna pani powiedziała, że ogląda serial z uwagi na mnie, bo czuje się wtedy bezpieczna i wyluzowana. Widocznie kobietom podobają się "misiaczki".

- Ale Nocul to nie ciepłe kluchy...

- Owszem, żyje sobie spokojnie, ale bywa ostry i porywczy. Jeśli trzeba przywalić, to przywali.

Czy żona jest zazdrosna o wyrazy sympatii różnych pań oglądających pana na ekranie?

- Nie. A może jeszcze nie? Zazdrość może być przydatna. Sam też bywam zazdrosny. Moja żona jest kobietą inteligentną, ma sporo do powiedzenia w sprawach mnie dotyczących. Ma temperament i kieruje się dość określonymi zasadami w życiu. Liczy się ze zdaniem innych i potrafi pójść na kompromis.

Jak reagują na pana policjanci?

- Wydaje mi się, że lubią postać, którą gram, bo są wobec mnie przychylni, nie zapominając przy tym o swoich obowiązkach, więc mandat potrafią mi też wystawić. W miłej atmosferze.

Dużo pan czyta. Jaką literaturę?

- Staram się dużo czytać. Lubię kryminały, bo to szybka literatura i można ją przeczytać od deski do deski. Na wakacje zabieram literaturę trochę ambitniejszą, teraz czytam "Opowiadania" Edgara Alana Poe.

Podobno lubi pan gry komputerowe...

- Jestem z pokolenia, któremu towarzyszył rozwój komputeryzacji. Mam duży sentyment do gier komputerowych.

Dla wielu aktorów, z którymi rozmawiam, wejście w świat show-biznesu było niczym uderzenie butelką w głowę. Jakie są pana odczucia?

- Po ukończeniu studiów spokojnie szedłem w naszym show-biznesie i nie byłem rzucony od razu na głęboką wodę. Nie od razu grałem duże role. Debiutowałem w Teatrze Dramatycznym, potem dostałem się do Teatru Współczesnego, po drodze spotkałem Krystynę Jandę, która od czasu do czasu pozwala mi grać role amantów w swoim teatrze.

A potem skupił się pan na serialach, które doczekały się u nas społecznej nobilitacji. Zauważył to pan?

- Na całym świecie serial jako gatunek telewizyjny przeżywa rozkwit i cieszy się szacunkiem. U nas także, co mnie cieszy.

Jaka atmosfera panuje na planie "Ojca Mateusza"?

- Zawsze przyjemna i nic się w tym względzie nie zmieniło. Pracuję z profesjonalistami.

Nie znudziło pana granie w takim tasiemcu?

- Dopóki dobrze się bawię i dobrze się nam pracuje w zespole, mogę się tylko cieszyć. Proszę pamiętać, że "Ojciec Mateusz" nie jest serialem codziennym, więc nie mam poczucia, że gram w tasiemcu.

Podobno rasowy aktor filmowy musi mieć w dorobku role kryminalne...

- Bardzo dobrze wspominam współpracę przy "Glinie" z reżyserem Władysławem Pasikowskim. Chciałbym jeszcze kiedyś spotkać się z tym reżyserem. Podobnie ciekawe zadanie aktorskie miałem u reżysera Olafa Lubaszenki przy serialu "Sztos 2". W Europie prym wiodą Szwedzi, wypuszczają świetne seriale kryminalne.

Nie zagrał pan jeszcze głównej roli w filmie. Czy w związku z tym można o panu mówić w kategoriach sukcesu?

- Jeżeli kryterium jest popularność, to można o mnie powiedzieć, że jestem człowiekiem sukcesu.

Co jest pana słabością?

- Różne gadżety.

Spora kolekcja?

- Jak najbardziej, iPhony, iPady. Staram się mieć wszystko, co nowe.

Co jeszcze pan lubi?

- Lubię wyjść z żoną do restauracji, na spacer z moim psem Chojrakiem.

-W życiu nie ogląda pan się za siebie?

- Jeżeli trzeba, to zawsze spoglądam za siebie. Cały czas staram się uczyć i rozwijać swoje zdolności.

A nie woli pan patrzeć do przodu?

- Zawsze wolałem myśleć o tym, co będzie niż o dniu wczorajszym, ale nie lekceważę tego, co przeżyłem.

Należy pan do ludzi, którzy wszystko planują?

- Różnie z tym bywa.

W jaki sposób pan się relaksuje?

-Za kierownicą mojego samochodu. Wtedy się uspokajam i łatwiej jest mi zebrać myśli. I przed konsolą do gier.

Często bywa pan zdenerwowany?

- Należę raczej do ludzi spokojnych, ale kiedy jestem przed premierą czy wyjątkowo trudnym zadaniem, bywam wybuchowy, staram się jednak tego nie okazywać. Jak mi coś nie wychodzi, wtedy wszystkich przepraszam.

Rozmawialiśmy o pana pracy w serialach, a tymczasem pracuje pan także w teatrze. Nie możemy tego pominąć.

- W czasie wakacji można zobaczyć dwie sztuki z moim udziałem: "Zemstę" w Och Teatrze; to ciekawa adaptacja tej sztuki. Gram też w czarnej komedii "Jak zabić starszą panią" ze świetną kreacją Barbary Krafftówny. Od września ruszam w Polskę z "Wieczorem kawalerskim".

Nadal jest pan na etacie w Teatrze Współczesnym?

- Już nie. Dogrywam tam ostatni spektakl "Ludzie i anioły".

Domyślam się, że nie mógł pan pogodzić tej pracy z serialem i innymi zadaniami.

- Nie mogłem, i dlatego zdecydowałem się wejść na wolny rynek. Uważam, że wcześniej czy później taka forma angażu pojawi się w naszych teatrach.

Jest pan dziesiąty rok w zawodzie aktora. Jaki jest bilans zysków i strat?

- Zyski są większe niż straty. Parę ciekawych ról zagrałem, dużo się nauczyłem. Zwiedziłem parę fajnych miejsc. Poznałem interesujących ludzi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji