Artykuły

Milczenie o sile słów i koloratury

Takie przedstawienia jak "Iwona, księżniczka Bur­gunda" Zygmunta Krauzego ogląda się komfortowo. Forma i treść przystają do siebie znakomicie, jedno tłumaczy się przez drugie, dopełnia i podkreśla.

Libretto opracowane przez kompozytora i Grze­gorza Jarzynę do maksimum kondensuje sztukę Gombro­wicza, tworząc historię w sam raz do opowiedzenia środkami właściwymi ope­rze. Dzięki recytatywności wielu fragmentów nie tra­cimy nic z finezji języka Gombrowicza. Słynne tek­sty, jak "karasie to trudna ryba", czy "jak narzeczona brzydka, to postępek musi być piękny", docierają do­skonale do publiczności i wywołują śmiech.

Muzyka "Iwony" także jest narracyjna, "teatralna", nie płynie obok, ale w cen­trum akcji, jest jej rdzeniem. To na jej akcentach zawie­szone są dialogi i monologi bohaterów, to ona wyznacza rytm akcji, gdy król i kró­lowa spacerują po parku lub gdy wszyscy oczekują na śmierć Iwony. Właściwie w większej części muzyka w tej operze to muzyka Iwony - leniwa, zawieszona, niedefiniowalna. Niby nic, a prowadzi nas od sceny do sceny, od postaci do postaci.

O ile pierwsze dwa akty służą bardziej zawiązaniu akcji, o tyle trzeci i czwarty dają czas na nakreślenie por­tretów psychologicznych królowej, króla i księcia. W kilku momentach Krauze stawia też na piękne, wpada­jące w ucho melodie. Poja­wia się tango "Pani wcale nie jest taka głupia" i leniwy walc zakochanych "We dwoje, sam na sam", który czepia się pamięci i który nuci się, wychodząc ze spek­taklu. Szkoda, że soliści cza­sem byli zmuszeni trochę po omacku odnajdywać się w partyturze bez pomocy dyrygenta Andrzeja Straszyńskiego, który bardziej skoncentrował się na pro­wadzeniu, ze świetnym zresztą efektem, Polskiej Orkiestry Radiowej.

Reżyseria Marka Weissa-Grzesińskiego, podobnie jak śpiew solistów, jest za­wieszona na dramaturgicz­nych akcentach muzycz­nych, rozpięta na nich jak siatka. Postaci są czytelnie zarysowane: królowa Mał­gorzata (Magdalena Barylak) to przytłoczona przez męża dobra kobieta, która chce być wzorową słodką mamusią, ale i w niej drze­mią demony. Król Ignacy (Dariusz Machej) to cham przebrany w królewskie szaty. Znudzony i sfrustro­wany książę Filip (Adam Zdunikowski) stara się bun­tować wobec ich póz i pozo­rów, ale w gruncie rzeczy jest taki sam. Kinga Preis nie gra Iwony - ona jest Iwoną. Jej milczenie i mimika są bardziej wymowne niż kolo­ratury, a kilka wypowiedzia­nych z mocą słów szokuje publiczność tak samo jak po­staci dramatu. Bohaterowie zostali także świetnie scha­rakteryzowani dzięki ko­stiumom projektu Gosi Ba­czyńskiej i Wojciecha Dzie­dzica. Majstersztykiem była też labiryntowa scenografia Wiesława Olki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji