Artykuły

Z białym goździkiem przez ocean

Rozmaitości pod nową dyrekcją zdecydowanie odbiły od dotychczasowej przystani i dryfują w stronę innego teatru. Ja­kiego? Cel nie jest jesz­cze określony, ale już wi­dać zmianę kursu: bliżej STSu. Wprawdzie nie tego dawnego, jeszcze amator­skiego, studenckiego. Ten dawno już wydoroślał, sprofesjonalizował się i - co za tym idzie - prze­szedł w inne wcielenie. Przyjaciele studenckiej scenki kręcą na to nosem, często nie bez racji. Ale primo - nie wydaje się, aby można było utrzymać dawny kurs; żeby pozos­tać przy żeglarskim słownictwie - zmieniła się siła wiatru oraz jego kie­runek. Secundo - nie można lekceważyć faktu, że zamiast garstki przy­jaciół teatr pozyskał no­wą publiczność, spragnio­ną innej rozrywki niż ta, którą karmią w Syrenie czy na podwieczorku przy mikrofonie. Zresztą co tu dużo gadać - przyjmując nawet najdalej idące zas­trzeżenia, wolę dzisiejszy STS niż wczorajsze Roz­maitości. Zawsze to bliż­sze życia!

Zmiana polega przede wszystkim na doborze tekstów. Trudno wpraw­dzie uznać nową komedię Agnieszki Osieckiej za sztukę świetnie skrojoną, jak "Dama od Maxima" na przykład, która ciągle straszy z tej sceny, ale też Osiecka nie zamierza ba­wić publiczności chwyta­mi Feydeau. Jej nadal "nie jest wszystko jedno", jak i jej przyjaciołom, którzy wyszli z STSu. W jednej z piosenek swojej ostatniej komedii wyzna­je: na nic pisanie na brzezinie czy rezedzie, do­piero "kiedy piszę na pio­łunie, to mnie wtedy świat rozumie". "Dziś stra­szy" jest propozycją takiej właśnie rozrywki pisanej miejscami "na piołunie", operującej ładnymi pio­senkami, przetykanej cienką ironią, którą prze­słania gdzie niegdzie od­robina goryczy, wspartej nielichą porcją groteski.

Scenariusz - jak i po­przednie propozycje teat­ralnej Osieckiej - opiera się na zasadzie collage'u. Ale zarówno kanwa, na której autorka rozsnuła swoje piosenki, jak i kon­strukcja utworu (mimo że daleka od doskonałoś­ci) zdradzają już inne nieco ambicje. Osiecką pociągnął witkacowski surrealizm. Nie zabawa w pure-nonsens, lecz surre­alistyczna groteska. Bo­haterką komedii jest duch poetki Agafii Demonowny Późniak - kobieca od­miana witkacowskiego bohatera, na pół zabaw­na, na pół serio, z uś­mieszkiem niewinności na twarzy. Jest to kobieta, która "znała sekret ży­cia". Jej sekret różną ma wartość dla partnerów. Wintazy Końskowodny, poeta - rywal bohaterki, świetnie zna zasady rymotwórstwa, ale nie zna sekretu poezji. Dla ogrod­nika, jednego z eks mę­żów poetki, jest to tajemnica nalewki na aloesie. Dla drugiego męża czy przyjaciela z lat dziecin­nych znaczy jeszcze coś innego. Wszyscy oni go­nią za duchem bohaterki. On ich straszy, ale rów­nocześnie przyciąga.

Jedyni bezinteresowni w miłości są "Czarodzie­je"; to bardzo piękna pio­senka. Niosą ciało poetki przez ulice Warszawy, ogród zoologiczny, różne gabinety i inspekty - przez cały świat. Są jej konduktem żałobnym i osobistą ochroną. Ale w oczach współczesnych strasznych mieszczan są to tylko "biodrzaki", typy raczej odstręczające. Bo straszni mieszczanie nie mogą pojąć poetki, która z białym goździkiem prze­płynęła przez ocean jedy­nie po to, aby go przy­nieść ludziom.

Taką propozycję scena­riuszową trzeba realizo­wać precyzyjnie lecz z wyobraźnią. Tymczasem reżyser ani nie miał po­mysłu na rozwiązanie te­atralne, ani nie potrafił poprowadzić aktorów.

Bronią się więc sami. Bronią się chwilami sku­tecznie, zwłaszcza ci, dla których poetyka Osieckiej nie jest pustym dźwię­kiem - starzy STS-owcy: Krystyna Sienkiewicz w roli Agafii Demonowny i Jan Stanisławski jako poeta-rywal Wintazy Koń­skowodny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji