Artykuły

Katarzyna Figura porzuca Warszawę i przenosi się do Gdyni

- Moje życie przenosi się teraz do Trójmiasta. Mam też wielką nadzieję, że kiedyś będę mogła pracować tu na scenie teatralnej. Teatr Wybrzeże ma wspaniały zespół i ciekawy program. Nie ukrywam, że jestem w trakcie rozmów z Adamem Orzechowskim, dyrektorem Wybrzeża, na temat ewentualnej współpracy - mówi KATARZYNA FIGURA.

Katarzyna Fryc: Porozmawiajmy, jak gdynianka z gdynianką, bo podobno przeprowadziła się pani tutaj?

Katarzyna Figura: Na ten krok złożyło się kilka rzeczy, ale o niektórych sprawach nie chciałabym mówić, bo to sprawy prywatne. Najważniejszy był fakt, że z końcem sierpnia po siedmiu latach zakończyła się moja współpraca z Teatrem Dramatycznym, a to od lat trzymało mnie w Warszawie. Natomiast trochę wcześniej, na początku wakacji znalazłam się w Trójmieście w związku z otwarciem kolejnego sezonu Orange Kina Letniego w Sopocie. Jestem też matką chrzestną pociągu Kina Letniego, który kursował między Trójmiastem a Zakopanem. Więc kiedy latem się tutaj znalazłam razem z jedną z moich córeczek, pojawiła się taka myśl, żeby może tutaj zamieszkać i pracować. I w związku z tym, że z Warszawą nie wiąże mnie już stały etat w teatrze, dobrze byłoby przeprowadzić się nad morze. Ściągnęła mnie tu chyba potrzeba oddechu, który tutaj znalazłam.

Od tej pory sprawy potoczyły się bardzo szybko. Zaczęłam szukać w Trójmieście szkoły dla moich córek i znalazłam Amerykańską Szkołę Podstawową w Gdyni. Ponieważ cała nasza rodzina ma podwójne, polsko-amerykańskie obywatelstwo, uznałam, że to optymalne wyjście. To był kolejny krok w tej zmianie.

Decyzję o przeprowadzce podjęła pani ekspresowo.

- Na przestrzeni kilku miesięcy okazało się, że to był świetny wybór. Zainteresowałam się tutejszymi nieruchomościami, wybrałam miejsce, w którym chcemy mieszkać. Również córeczkom się ono spodobało, bo jest w nim jakaś energia i magia.

Jak odnalazła się pani w nowym miejscu?

- Zostaliśmy przyjęci niesamowicie ciepło, czujemy się tu doskonale. Odbieram tak dużo dobrej energii od ludzi, że mogę się z tego tylko cieszyć.

Jak zareagowali na pani widok nowi sąsiedzi?

- Z entuzjazmem! (śmiech). Pod koniec wakacji wybrałam się do centrum handlowego, bo dziewczynki potrzebowały rzeczy do szkoły. Nagle podchodzi do mnie przemiła kobieta. i mówi, że musi mnie uściskać, bo od dawna o tym marzyła. Dużo ciepłych słów spotyka mnie zwłaszcza ze strony kobiet. Ale także mężczyźni okazują mi oznaki sympatii, może tylko z nieco większym dystansem. Doświadczam wielu dowodów sympatii, czy jestem na plaży, w aptece, czy jadę w Orłowie na rowerze. Nagle ktoś się zatrzymuje i mówi, że cieszy się, że mnie widzi. Ludzie pytają, czy to przedłużone wakacje, czy przeprowadzka. Te ciepłe reakcje są niezwykle przyjemne i różnią się od tego, co czasem obserwowałam w Warszawie.

???

- Ludzie z Wybrzeża mają inną mentalność i inne podejście do życia. W Gdyni i Trójmieście bywam od lat. Wiele razy przyjeżdżałam tu na festiwal albo na wakacje, ale nigdy wcześniej nie zauważyłam napisu przy wjeździe do Gdyni "Uśmiechnij się! Jesteś w Gdyni". Dopiero teraz to widzę i sama się do siebie uśmiecham.

Czym zamierza się tu pani zająć?

- Kiedy się przeprowadziłam, jak grzyby po deszczu zaczęły pojawiać się propozycje działań, także społecznych w Trójmieście i okolicach. Pojawiły się również oferty niezwiązane bezpośrednio z aktorstwem, ale wynikające z pozycji, którą jako aktorka wypracowałam przez lata. O szczegółach za wcześnie jeszcze mówić, ale wiem jedno: moje życie przenosi się teraz do Trójmiasta. Mam też wielką nadzieję, że kiedyś będę mogła pracować tu na scenie teatralnej.

Przed laty oglądaliśmy panią na deskach Teatru Wybrzeże w "Hanemannie" według tekstu Stefana Chwina.

- Więc to nie byłaby dla mnie nowość. Jeśli nowa sytuacja, to tylko o tyle, że teraz zamieszkałam tu na stałe, a wtedy to były występy gościnne. Teatr Wybrzeże ma wspaniały zespół i ciekawy program. Nie ukrywam, że jestem w trakcie rozmów z Adamem Orzechowskim, dyrektorem Wybrzeża, na temat ewentualnej współpracy. Ale decyzja należy do dyrektora, ja jednak wierzę, że prędzej czy później znów tutaj zagram.

Definitywnie porzuciła pani życie w Warszawie?

- Swoje życiowe centrum przeniosłam do Gdyni, ale do Warszawy nadal będę jeździć. 28 czerwca miałam w Teatrze Polonia Krystyny Jandy premierę monodramu "Kalina" o Kalinie Jędrusik, przede mną kolejne spektakle. To ważny spektakl o życiu niezwykłej artystki. Może uda mi się go zaprezentować tutaj, w Trójmieście? W najbliższym czasie "Kalinę" będziemy pokazywać w całej Polsce, również w Bydgoszczy. A poza tym moje życie i pracę przeprowadziłam do Trójmiasta i z wielką dumą o tym mówię.

Sporo znanych osób kupuje w Trójmieście nieruchomości, ale traktuje je tylko jako lokum na wakacje.

- Moja sytuacja jest zupełnie inna. Powiem pani, że kiedy rozmawiałam z prezesem firmy deweloperskiej, w której kupiłam mieszkanie, on od razu zapytał, czy to mieszkanie na stałe, czy na wakacje. Dla mnie to nie są wakacje ani ucieczka. To świadoma decyzja i wielka zmiana w moim życiu. Zamieszkałam tutaj, choć nigdy nie wiadomo, czy kiedyś to się nie zmieni. Nie wszystko można przecież przewidzieć.

Spotykamy się na festiwalu filmowym, gdzie w konkursie startuje film "Bejbi blues" z pani udziałem.

- W filmie Katarzyny Rosłaniec gram niedużą rolę, ale bardzo jestem dumna z tego filmu. To bardzo ważny obraz i mam nadzieję, że wyjedzie z Gdyni z nagrodą. Pomimo swojej magii i pewnej nierealności "Bejbi blues" jest filmem potrzebnym, szczególnie młodym ludziom, ale też mojej generacji, rodzicom. Tak wielu rzeczy u swoich dzieci. nie dostrzegamy, nie wiemy, co się u nich dzieje ani do jakich tragedii może dojść, jeśli się od nich oddalimy. Mój syn, dojrzały człowiek dzwoni, że potrzebuje spotkania ze mną. To dla mnie najcudowniejsze, że kiedy ma życiowy dylemat, chce o tym ze mną rozmawiać.

W ostatnich latach oglądaliśmy panią na dużym ekranie głównie w rolach drugoplanowych.

- Takie już jest polskie kino, że dla aktorów dojrzałych, a zwłaszcza aktorek, nie ma ciekawych postaci pierwszoplanowych. Ostatnio zagrałam też w filmie Piotra Mularuka "Yuma", za który w zeszłym roku zostałam uhonorowana nagrodą młodzieżowego jury na festiwalu w niemieckim Cottbus. Cieszy mnie, że ta rola dotarła do ludzi młodych, bo to najlepszy komplement.

***

Katarzyna Figura

Aktorka filmowa, teatralna i telewizyjna, absolwentka Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie. Jej talent i charyzmę odkrył w 1987 r. Radosław Piwowarski, powierzając jej główną rolę w filmie "Pociąg do Hollywood", gdzie zagrała młodą dziewczynę marzącą o karierze aktorskiej w Ameryce. Odtąd stała się i do dziś jest polskim symbolem seksapilu.

W latach 80. była aktorką Teatru Współczesnego w Warszawie, ostatnio związana z Teatrem Dramatycznym. Ale masowej widowni znana jest głównie z ról w popularnych filmowych produkcjach. Są wśród nich m.in. "Autoportret z kochanką" Piwowarskiego, "Kiler" Juliusza Machulskiego, "Szczęśliwego Nowego Jorku" Janusza Zaorskiego czy "Historie miłosne" Jerzego Stuhra. Jednak dopiero lata 1999-2004 przyniosły jej prawdziwe uznanie i wysyp ważnych nagród, m.in. nagrody za najlepszą kreację na festiwalu w Gdyni za rolę w "Ajlawju" Marka Koterskiego i "Ubu Król" Piotra Szulkina. Deszcz nagród spadł na nią za znakomitą dramatyczną rolę w "Żurku" Ryszarda Brylskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji