Artykuły

Zamek Sinobrodego - Więzień

DWIE pozycje złożyły się na sobotni premierowy wieczór w Operze Warszawskiej: "ZA­MEK SINOBRODEGO", skom­ponowany w r. 1911 dramat B. Bar­toka i napisana w r. 1948 jednoaktowa opera "WIĘZIEŃ" L. Dallapiccola.

"Zamek Sinobrodego" jest przepo­jony atmosferą morderstw, mąk, tor­tur i morza łez. I choć po otwarciu siódmych, ostatnich drzwi ukazują się żywe żony Sinobrodego, nie zdoła to rozwiać atmosfery grozy, jaką widz oddycha niemal przez go­dzinę.

W tej jednoaktówce nie ma właś­ciwie akcji: jest tylko rozmowa Księ­cia Sinobrodego i jego czwartej - jak się później okazuje - małżonki Judith. Przerażona ponurością zam­ku, do którego wprowadza ją małżo­nek otwiera kolejno siedem drzwi, prowadzących do izby tortur, zbro­jowni, ogrodu, w którym na kwia­tach są ślady krwi, skarbca, w któ­rym klejnoty są skrwawione, drzwi, przez które widać cały kraj nale­żący do Sinobrodego, wreszcie drzwi do "Jeziora łez" i ostatnie, prowa­dzące do komnaty, w której ukryte są poprzednie żony. Ale co najdziw­niejsze, że ostatecznie Judith godzi się z losem, przyjmuje od małżon­ka koronę oraz wspaniały płaszcz i podąża za swymi poprzedniczkami.

Rozmowa między Sinobrodym a Judith to nie śpiew, a recytacja rytmiczna, zbliżona do Debussy'ego. Zaryzykowałbym twierdzenie, że gdyby nie było "Pelleasa" to może nie byłoby "Sinobrodego" w tej właśnie formie.

Księciem Sinobrodym był EDMUND KOSSOWSKI. Sylwetka jego była wspaniale dopasowana do roli, dyk­cja bardzo wyraźna. Judith - KRY­STYNA SZOSTEK-RADKOWA była doskonała: w recytacji i wykrzyk­nikach umiała zachować właściwą granicę, aby nie wpaść w niebezpie­czną manierę. Dyrygował czujnie BOHDAN WODICZKO, wydobywając właściwe akcenty i frazy muzyczne z orkiestry.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji