Artykuły

Dzika kaczka

Inscenizując lbsena, Julia Wernio odrzuciła wszelkie, jak je nazywał Witkacy "symbolizmy w norweskim stylu". Tytułowa dzika kaczka jest żywa: energicznie trzepocze skrzydłami i szczypie palce Gregersa, gdy ten chce jej dotknąć. Wernio dba, by dramat Ibsena zabrzmiał współcześnie i prawdziwie, bez klasycznej patyny i XIX-wiecznego couleur local. Pomaga w tym wydatnie scenografia Pawła Dobrzyckiego. Kostiumy, jakie zaprojektował nie raziłyby na dzisiejszej ulicy, zaś przestrzeń sceniczna tworzy sugestywną gęstą w swej materialności realność strychu Hjalmara. Scenografia podaje ogólny ton spektaklu, który aktorzy podejmują i rozwijają. Leszek Zbydal tworzy pozostającą w pamięci, pełną sprzeczności postać Hjalmara: słabego, śmiesznego nieudacznika, który równocześnie budzi grozę nieobliczalnością swych wybuchów. Partneruje mu Urszula Popiel w subtelny sposób wygrywająca dwuznaczność postaci żony-kapłanki domowego ogniska i utrzymanki starego pana Werle. Do tego świetny debiut Marty Konarskiej w roli Hedwig i jeszcze Franciszek Muła, który, stosując z żelazną konsekwencją przesadne, sztuczne środki wyrazu, rysuje sugestywny portret Gregersa. Przeciw niemu właśnie i jemu podobnym zaciekłym naprawiaczom niedoskonałości i słabości ludzkiej natury kieruje się oskarżenie Ibsena, które w krakowskim spektaklu brzmi donośnie, prawdziwie i aktualnie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji