Kryzys nocy letniej
Ódón von Horvath wielokrotnie mierzył się z pytaniem, na ile jesteśmy wolni w naszych decyzjach, a na ile warunkuje nas system. Odpowiedzi nie napawają optymizmem. Szkoda, że Gábor Zsámbéki w Teatrze Narodowym nie znalazł dla tych myśli interesującej formy
Węgierski reżyser dość konsekwentnie unikał bezpośrednich odniesień do współczesności. Zapełnił scenę drewnianymi beczkami śmiechu, rollercoasterami, barierkami, hipodromami, wszelkimi sprzętami typowymi dla staroświeckiego wesołego miasteczka. W tej scenerii "zredukowany" szofer Kazimierz (Paweł Paprocki) i jego narzeczona Karolina (Wiktoria Gorodeckaja) przeżywają swój mały, intymny przełom. Podczas jednej nocy monachijskiego Oktoberfestu poznają się lepiej niż przez cały czas trwania związku. Co zmieni w ich relacji fakt, że on stracił pracę? Jakie problemy pojawią się, gdy ona zapragnie tej szalonej, świątecznej nocy kosztownych rozrywek, lodów, przejażdżek kolejką górską? Co się stanie, gdy pojawi się między nimi przypadkowy "życzliwy, bezinteresowny" powiernik Karoliny Schurzinger (Oskar Hamerski)? Nad miastem krąży widmo zeppelina, wśród bawiącej się młodzieży krążą podstarzali amanci (Henryk Talar, Andrzej Blumenfeld) polujący na okazję. Kazimierz i Karolina coraz bardziej oddalają się od siebie. Wbrew własnym uczuciom i intencjom. Jedno niepotrzebne zdanie pod wpływem impulsu, jedna głupia decyzja wynikająca z sytuacji, obecności świadków, atmosfery chwili - i nie ma odwrotu. Horvath wielokrotnie mierzył się z pytaniem, na ile jesteśmy wolni w naszych decyzjach, a na ile warunkuje nas system, społeczeństwo, sytuacja ekonomiczna, "wyższe konieczności". Odpowiadał najczęściej: może i jesteśmy wolni, ale też słabi, wygodni i bezmyślni. Dlatego wszystko skończy się źle. W spektaklu Teatru Narodowego nie znaleziono dla tych myśli żadnej interesującej formy ale przynajmniej pozwolono im wybrzmieć.