Artykuły

Iza była i kumpelą, i groźną matką

- Iza była dla mnie matką, nauczycielką i guru. Z jednej strony dała mi zarobek, z drugiej pole do popisu, rozwoju, nauki. Pomimo małej różnicy wieku między nami, zawsze zwracałem się do niej per "Pani", choć ona mówiła do mnie na "ty" - opowiada o dyrektorce Teatru Nowego wieloletni fotograf jej spektakli i autor albumu "Teatr Nowy w latach 1973-1987 pod dyrekcją Izabelli Cywińskiej", Jacek Kulm.

Rozpoczął Pan współpracę z Izabellą Cywińską i Conradem Drzewieckim jako młody fotograf. Jakie były te początki?

Jacek Kulm: Nabierałem szlifu fotoreporterskiego w Studenckiej Agencji Fotograficznej. Robiłem zdjęcia sportu, protestów i różnych wydarzeń kulturalnych dla pism "Student" i "itd". Byłem też delegowany do teatrów studenckich. W 1969 roku miałem pierwszą wystawę w galerii Odnowa. Wtedy też po raz pierwszy zacząłem fotografować artystów scenicznych - odbywały się tam spotkania ze znanymi muzykami jazzowymi. Pomyślałem sobie wtedy - dlaczego mam robić tylko małe formy? I poszedłem do Conrada.

Był rok 1973, on dopiero zaczynał, Iza też właśnie przyjechała z Kalisza. Stwierdzili, że mnie wypróbują. Załapałem się i tak się już trzymałem.

Jak się Panu pracowało z Izabellą Cywińską?

Jacek Kulm: Mówiła: "Rób, jak chcesz". Miałem prawo wchodzić na scenę podczas próby generalnej. Fotografowałem z fosy, balkonu, drabiny. Ustawiałem halogeny, lampy błyskowe. Jechałem na spektakl samochodem pełnym sprzętów. Wspólnie wybieraliśmy najlepsze zdjęcia. Musiały być dobre technicznie i ciekawe formalnie. Mniej istotne było to, czy są bliskie scenografii lub wizji reżysera. Liczyła się ekspresja, ruch, światło. Mając tę wolność działania, mogłem też robić swoje rzeczy - głównie przetworzenia, nakładanie na siebie slajdów.

Dziś fotograf często wpada na spektakl, cyka jak najwięcej i potem z tego coś wybiera. Jak Pan ocenia ten sposób pracy?

Jacek Kulm: Jestem przeciwny fotografii cyfrowej. Może dlatego, że jej nie czuję i chyba nie chcę jej już poznawać. Wiem, ile mnie kosztowało dojście do wszystkiego i wiem, jak mało kosztuje obecnych twórców. Oni nie myślą o artystycznej stronie swoich zdjęć. Dawniej trzeba było spędzić godziny w laboratorium. Wielka była satysfakcja, gdy wywołując film, widziało się efekt ostateczny, który jeszcze można było poprawić, przetworzyć, zmienić. Ten proces, w porównaniu z obecnym, to coś zupełnie innego.

Na ile Pana zdjęcia były fotografiami dokumentalnymi, a na ile Pańską kreacją?

Jacek Kulm: Uważam, że moje zdjęcia prawie nigdy nie były typowo dokumentalne. Każde zdjęcie miało cechy reportażu, dokumentacji, ale wszystkie były twórcze. To nie było tylko reporterskie odzwierciedlenie rzeczywistości - tworzyłem swoją wizję tego teatru.

Kim dla Pana osobiście była i jest Izabella Cywińska?

Jacek Kulm: Była dla mnie matką, nauczycielką i guru. Z jednej strony dała mi zarobek, z drugiej pole do popisu, rozwoju, nauki. Pomimo małej różnicy wieku między nami, zawsze zwracałem się do niej per "Pani", choć ona mówiła do mnie na "ty". Była jednak i kumpelą, i groźną matką, która mogła mnie wyrzucić czy ochrzanić. Mimo to, ceniłem ją, lubiłem i szanuję do dziś. Gdy obejrzała mój album, szalenie się nim zachwyciła. Dla mnie to jest właśnie największa satysfakcja. Cieszę się, że mogę te zdjęcia pokazać szerszemu gronu.

Spotkanie z Jackiem Kulmem oraz promocja albumu autorskiego "Teatr Nowy w latach 1973-1987 pod dyrekcją Izabelli Cywińskiej"

Galeria Atanazego (al. Marcinkowskiego 23/24)

wtorek, 22.10, godz. 18.15

wstęp wolny

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji