Artykuły

Prof. Mądzik już tak się nie spieszy

- Mam wrażenie, że każdy spektakl przybliża mnie do tego, aby dotknąć tajemnicy człowieka - rozmowa z LESZKIEM MĄDZIKIEM.

Ma osobne rozdziały w historii teatru, malarstwa i plastyki. Prawie pół wieku temu założył Scenę Plastyczną KUL, z którą pracuje do dziś. Jego niemożliwa do podrobienia estetyka budzi podziw i zachwyt na wszystkich kontynentach. Jak mówi, nieustannie goni horyzont, którego i tak nie zdoła dotknąć. Do kolekcji laurów i wyróżnień Leszka Mądzika w minioną niedzielę dołączyła Nagroda Kultury Miasta Lublin za Całokształt Działalności.

***

ROZMOWA z prof. Leszkiem Mądzikiem

Kacper Sulowski: Gratuluję kolejnej nagrody. Kolekcjonuje pan te wszystkie statuetki i ordery?

Leszek Mądzik: Raczej nie. Żona jest bardzo ostrożna z tym i przemieszcza mi je systematycznie coraz niżej i niżej. I coś w tym jest, bo to oczywiście wielka radość i przyjemność, ale nie jest to przecież celem pracy, sensem mojego działania. A co jest celem?

- Najważniejsze jest to, żeby wejść do kogoś, dotknąć go, stworzyć taką sytuację, która pozwoli o czymś mówić, o przeżyciach, emocjach, stanach.

"Myślę obrazami" - to chyba najsłynniejszy pański cytat, jednocześnie coś w rodzaju motta, które przyświeca pańskiej twórczości. Gdyby jednak zagłębić się w to bardziej, tak naprawdę nie ma w tym nic wyjątkowego. Chyba w ten sposób działa wyobraźnia, w której najpierw pojawia się obraz, potem dopiero język próbujący go nazwać. Czym zatem wyróżnia się pańskie myślenie?

- Ucieszy! mnie pan tym stwierdzeniem. Od dawna chciałem, żeby to było oczywiste.

Rzeczywiście, obraz jest pierwszą rzeczą, która do nas dociera. Budzimy się i już widzimy. Nie mówiąc już o presji obrazów w dzisiejszym świecie: ekrany telewizorów, komórki, billboardy.

Ale obraz działał zawsze. Świt, światło, druga osoba, faktura. Ja uwierzyłem, że to wielka, i powiedziałbym, pierwotna siła przekazu. Samym obrazem, jego dynamiką, kinetycznością, ruchem możemy przekazać pewien stan ducha. Najpierw ten obraz przychodzi do mnie, inspiruje mnie ku czemuś, apotem staram się coś z niego zbudować. Lepię, zderzam faktury, ludzi, twarze, wszystko, co jest wokół. I najpierw je długo zbieram, ale nie zapisuję, nie robię notatek, przechowuję w głowie.

Jak dochodzi do ich selekcji?

- Nie mam na to rozsądnej odpowiedzi. To dzieje się jakby podskórnie. Na pewno mam w sobie jakiś magnes wynikający z potrzeby materii, co do której czuję, że będzie dla mnie inspirująca i bardzo potrzebna.

Kiedyś bardzo dużo fotografowałem. Zobaczyłem kadr, który stworzyła natura: zachód, deszcz, kropla wody. Po prostu czułem, że jest tam coś, co ma jakąś tajemnicę i fotografowałem to, aby kiedyś do tego wrócić.

Choć nie działam według jakiejkolwiek zasady. Czasem robię spektakle od końca. Widzę finał, scenę, która jest czymś wieńczącym, potem zadaję sobie pytanie, jak mogło do niej dojść. Buduję spektakl nie od zwijania, ale od rozkręcania kłębka.

Czy można powiedzieć, że nie zgadza się pan z biblijnym wersem "Na początku było słowo"?

- To jest niebezpieczne stwierdzenie i aż tak bym w to nie ingerował. Biblia mówi inaczej i ja to szanuję. Nie daję sobie żadnej wyłączności, że tylko tak należy patrzeć na świat. Jest wiele innych form przekazu, które szanuję i które mnie inspirują, muzyka na przykład, którą uważam za najbardziej abstrakcyjną ze wszystkich sztuk.

A jaka muzyka pana inspiruje?

- Jest kilku twórców, kompozytorów, których "zaanektowałem" dla siebie. Ich natura, myślenie, osobowość i dźwięk, który tworzą jest bardzo blisko tego, co robię. To jest jakaś kobieca intuicja. Tak było na przykład z Janem Kaczmarkiem. Już dawno czułem, że jego teatralne myślenie o muzyce jest mi bliskie, czego wynikiem były trzy spektakle z jego twórczością. Później był Stanisław Radwan, Jacek Ostaszewski i Przemysław Gintrowski. To plejada cudownych ludzi, których chcę mieć wokół siebie.

***

LESZEK MĄDZIK

Reżyser,

malarz,

fotograf

Rocznik 1945. Absolwent Liceum Plastycznego w Kielcach, trzykrotnie, bez powodzenia, próbował dostać się na ASP. Studiował historię sztuki na KUL i reżyserię na Wydziale Sztuki Lalkarskiej w Białymstoku.

W 1969 r. założył Scenę Plastyczną KUL. W jego przedstawieniach, będących filozoficzną refleksją o życiu, dominuje ruch, obraz, a nadrzędną rolę pełni światło. Jego interpretacjom towarzyszy muzyka, nie ma natomiast słowa.

Współpracował z Ireną Byrską, Mieczysławem Kotlarczykiem, Jerzym Zawieyskim, Teatrem Gong 2, Teatrem Andersena. Ostatnio wspólnie z Teatrem Starym w Lublinie przygotował spektakl dla dzieci pt. "Skarb". Jest wykładowcą w Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu. Jego najważniejsze przedstawienia to: "Tchnienie" (1992), "Antygona" (1995), "Kir" (1997), "Skrzydło anioła" (1999), "Powłoki" (2004), "Źródło" (2005), "Makbet", (2007), "Przejście", "Lustro" (2013).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji