Artykuły

Televaria

Polski, poniedziałkowy Teatr Telewizji jest jedyną tego typu instytucją na świecie. Jest i niech będzie, bo na morzu bylejakości, serwowanej przez ambitnych telewizyjnych reformatorów, Teatr TV pozostaje wyspą profesjonalizmu i zdrowych, artystycznych ambicji.

Oglądaliśmy ostatnio na małym ekranie bardzo interesujące spektakle. Przez dwa poniedziałki (niestety, "bliżej" Telewizja ponoć nie potrafiła tych emisji zmieścić) był to "Kordian" Juliusza Słowackiego, wyreżyserowany, i absolutnie na nowo odczytany, przez Jana Englerta. Wedle interpretacji znakomitego aktora, realna w dramacie jest tylko próba samobójcza Kordiana, zaś wszystkie inne wydarzenia, to spowodowana tym wypadkiem chorobliwa projekcja zamiarów i myśli bohatera. Ta śmiała (obrazoburcza?) teza udokumentowana została przez Englerta tak logicznie i konsekwentnie, że aż trudno z nią dyskutować, choć reżyser przestawił niemal wszystkie sceny, naginając w ten sposób literę tekstu do własnej interpretacji.

Nie jest to zatem przedstawienie "szkolnie użyteczne", a jednak... Oglądająca wraz ze mną tego "Kordiana" nastolatka była przedstawieniem zachwycona; żywo dyskutując o patriotyzmie, poświęceniu, miłości i historii, a więc o sprawach, o których młodzi nie mają dziś ochoty dyskutować ani w szkole, ani w domu. I to jest największy sukces Englerta, który proponując własne i odważne spojrzenie na romantyzm, zainteresował nim kolejne pokolenie.

A poza tym, był to spektakl fantastycznie zrealizowany, w którym zagrała czołówka polskich aktorów i wykorzystano wszelkie niepowtarzalne walory przekazu telewizyjnego (światła, montaż, praca kamer, nakładanie planów

W tydzień później Teatr TV zaprosił nas na "Norę" Henryka Ibsena, rzecz tradycyjną, ale znakomicie wyreżyserowaną przez Izabellę Cywińską, z udziałem Danuty Stenki w tytułowej roli. Przedstawienie, nasycone emocjami i zaangażowane w obronę tytułowej bohaterki, choć nie szokowało pomysłami, to jednak także wykorzystywało zalety telewizji, przede wszystkim zbliżeń, niezastąpionych w psychologicznej grze uczuć.

I jeszcze obserwacja z naszego, katowickiego, podwórka. Ja rozumiem, że Telewizja jest dla wszystkich i jak mi się nie podoba "Różowa dama", to jej nie muszę oglądać. Ale ja czasem oglądam "Różową damę" i dlatego zdumienie mnie ogarnia, gdy pomyślę o "programatorze", który jednocześnie z tym serialem wprowadził na ekran telenowelę "Cristal". W obydwu mydlanych operach grają dokładnie ci sami aktorzy i to całym zastępem. Że inteli-gentny widz ich rozróżnia? Pewnie, tylko nie ma z tego żadnej przyjemności.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji