Winnetou tak by nie postąpił
To grzech być legniczaninem i nie obejrzeć "Ballady o Zakaczawiu". Nostalgiczna opowieść o najbarwniejszej dzielnicy miasta, po wielu latach przygotowań, doczekała się wreszcie teatralnej premiery. Na deskach nieczynnego od 18 lat kina "Kolejarz", w sobotę i niedzielę, Teatr im. Heleny Modrzejewskiej przypomniał legendarne postaci, które kiedyś znało całe miasto.
Któż nie pamięta bowiem wielbiciela pięknych kobiet, kulturysty Gienka Cygana? Albo dramatycznej opowieści o strzelaninie w okolicach kawiarni "WZ"? Wszystkie te "historie prawdziwe" zebrali ludzie spoza Legnicy: Jacek Glomb, Krzysztof Kopka i Maciej Kowalewski. Później wspólnie napisali scenariusz i tak oto powstał spektakl o powojennej historii Legnicy. Mieście, które miało swój - niestety już zatracony - "klymat".
Ballada rozpoczyna się w 1958 roku. Wówczas w Legnicy mieszkają Niemcy, Ukraińcy, Łemkowie, Żydzi, Cyganie, Polacy z Wilna, Grodna, Lwowa i Kielc oraz towarzysze z Północnej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej - pochodzący z europejskich i azjatyckich republik ZSRR. Po wojnie na Kartuzach - czyli Zakaczawiu - osiedli wszyscy, prócz Sowietów. Nawet za czasów niemieckich był to najbiedniejszy rewir miasta. Powstał w trakcie czterdziestoletniej kadencji burmistrza Ottomara Oertela, z myślą o ówczesnych rodzinach robotniczych. Po wojnie Armia Radziecka i jej cywilni pracownicy zajęli kamienice w najlepszych częściach Legnicy. Biedocie i złodziejom przypadło Zakaczawie.
Dzięki nowym mieszkańcom miejskie zarzecze stało się "dzielnicą cudów". W kulturowo-językowym tyglu działy się rzeczy dziwne. Życie pisało tu niesamowite scenariusze. Wieloletni mieszkańcy Legnicy pamiętają, że tam właśnie przestrzegany był niepisany kodeks, według którego nie wolno było okradać sąsiada, napadać na mężczyzn spacerujących w towarzystwie kobiet czy romansować z żoną kolegi odsiadującego wyrok w więzieniu. O tym wszystkim przypomina teatralnym widzom narrator, czyli Janina Dębówna. W tę rolę: taksówkarki - namiętnej fotografki wcieliła się Katarzyna Dworak (z każdą premierą staje się coraz lepszą aktorką!). To ona, a właściwie jej duch, jest kluczem całego widowiska. Narratorskie opowieści i komentarze v,v tylko łączą wszystkie sceny, ale przede wszystkim pomagają widzowi zrozumieć specyfikę magicznej dzielnicy. Postać głównego bohatera ballady - Benka Cygana - wzorowana jest na autentycznym życiorysie legnickiego kulturysty Gienka Cygana. Był to wysoki, przystojny mężczyzna z "bokserskim" nosem. Jeździł czerwonym BMW. Uwielbiał złotą biżuterię, białe lub czarnobiałe buty, fioletowe ubrania, no i oczywiście piękne kobiety.
W spektaklu jest Benkiem Cyganem, szefem dzielnicowej bandy złodziei. W postać honorowego rzezimieszka wciela się Przemysław Bluszcz - według widzów i krytyków - najlepszy aktor legnickiej sceny. Benio wraz z chłopakami z ferajny: Ryśkiem Migaczem (Paweł Wolak) i Mankiem Pecajem (Janusz Chabior - w spektaklu jedyny rodowity legniczanin, a w związku z tym asystent reżysera) pobierają złodziejskie lekcje u charyzmatycznego kolejarza Tońka Kulki (gościnnie Bogdan Grzeszczak).
Jest też komendant powiatowy Milicji Obywatelskiej, kapitan Franciszek Maciejewski (Dariusz Maj), który nie może sobie poradzić z chłopakami z tzw. parafii. Komendant z wzajemnością kocha się w asystentce, kapral Halinie Gniazdko (Gabriela Fabian - debiut na legnickiej scenie). Czasami ostro dyscyplinuje szefa posterunku MO przy ul. Łąkowej (kiedyś na Zakaczawiu rzeczywiście istniał komisariat milicji), sierżanta Zenona Kociębę (Lech Wołczyk) i szeregowego Henryka Rondla (Tadeusz Ratuszniak - od tego sezonu aktor legnickiej sceny). Rondel, którego później spotyka duży awans, doskonale wczuwa się w klimat dzielnicy. Załatwia z Benkiem różne interesy. Ich przyjaźń trwa wiele lat, aż do słynnych czasów palenia akt zgromadzonych przez MO i SB.
Zakaczawianie walczą też z partyjnym betonem i towarzyszami. Robią niezły kawał Alojzie Banachowej (Aleksandra Maj - debiut na legnickiej scenie) - sekretarzowi komitetu powiatowego partii. Później ta sama towarzyszka zostaje aresztowana za solidarnościowe ulotki, powielane w piwnicy i pod osłoną nocy. Styropianowy wątek rozbawił wszystkich polityków, którzy gościli na sobotniej premierze. Do łez śmiali się: poseł Unii Wolności, Władysław Frasyniuk i jego partyjni koledzy: Piotr Rojek i Ireneusz Guszpit, a także lewicowy prezydent Legnicy, Ryszard Kurek. Ostatni z polityków doczekał się też pstryczka, kiedy to teatralni zakaczawianie przypominają, że po powodzi z 1997 roku władze ufundowały pamiątkową tablicę dla mieszkańców dzielnicy, dzięki którym miasto uratowało się przed powodzią. - Na uroczystości pojawili się urzędnicy i kilku dziennikarzy. Nie było natomiast żadnego mieszkańca Zakaczawia - przypominała jedna z bohaterek spektaklu.
W "Balladzie..." pojawia się też żydowski licealista Adam Goldmann, który po słynnym pogromie w 1968 roku wyjeżdża do Kopenhagi, gdzie zostaje prawnikiem. (W Legnicy istniało III LO dla młodzieży pochodzenia żydowskiego.) Bohaterowie sztuki wielkim szacunkiem darzą Niemca Horsta Grubbera, emerytowanego kościelnego z parafii ewangelickiej. Natomiast z Rosjanami handlują złotem i skórami z białych niedźwiedzi. Czasami też rozgrywają z nimi bokserskie walki w kinie "Kolejarz", pod okiem trenera, Anatola Skazy (Marek Sitarski).
Niesamowicie autentyczna wydaje się postać Jarka Walka, zwanego Dzidkiem. Chłopaka, który ma pod sobą trzyosobową bandę (Arkadiusz Jarek, Rafał Jarek, Krzysztof Wałkiewicz), gra gościnnie Rafał Nowicki. Aktor wygląda jak autentyczny cwaniaczek z Zakaczawia - ręce z kieszeni wyciąga tylko do bicia lub gdy sięga do cudzej kieszeni. Jest niski, więc ciągle staje na palcach, śmiejąc się przy tym szyderczo i głupkowato (świetna kreacja!).
Wśród kilku wątków miłosnych jest romans Róży, siostry Benka Cygana (Joanna Gonschorek) z radzieckim żołnierzem, Lową Apuchowem (gościnnie Grzegorz Wojdon). Finał ich flirtu nawiązuje do dramatycznej (i prawdziwej) strzelaniny na ul.
Wrocławskiej. Pod koniec lat 60. kapitan armii radzieckiej strzelał do lekarki, jej syna i mundurowych. Dziś już mało kto pamięta szczegóły tego wydarzenia. Wiadomo jednak, że sprawca chwilę po tym popełnił samobójstwo. Wśród śmiertelnych ofiar znaleźli się milicjant i ormowiec. Kobiecie udało się uratować życie. Podobno później wyjechała do ZSRR.
Najbardziej emocjonującą częścią spektaklu, szczególnie męską publiczność, było pojawienie się Anki - przyszłej żony Benka Cygana (gościnnie Małgorzata Siatka - piękna i niesamowicie zgrabna studentka wrocławskiej PWST). To dla niej Benek traci głowę. Zrywa nie tylko ze swym fachem, ale i z Zakaczawiem. Żeni się z Anką, ma z nią syna, kupuje mieszkanie na Koperniku. Ona jednak nudzi się przy odmienionym mężu i ucieka do Wiednia. Jest rok 1993. Benek jedzie jej szukać, ale niestety, w drodze do Austrii ginie w wypadku samochodowym. Jego BMW rozbija się o rosyjską ciężarówkę, która z całą armią opuszcza legnickie koszary. Gienek Cygan rzeczywiście zginął w wypadku, ale cztery lata temu, kiedy po Polsce nie jeździły już ciężarówki zaprzyjaźnionej armii.
Nowy szef mafii
Żyła, oraz jego uczeń Młody (Krzysztof Karenkiewicz) reprezentują pokolenie, które od dawna nie respektuje dawnego kodeksu honorowego. A to wszystko wbrew żelaznym zasadom dzielnicowego idola - kinowego Winnetou, który "nigdy tak by nie postąpił" . Spektakl kończy się stypą Benka. Na jego pogrzeb zjeżdżają wszyscy zakaczawianie. Nawet piękna Anka, której nikt nie chce widzieć. Płoną kieliszki wódki, niczym nagrobkowe znicze. - To za Daszyńskiego, Łąkową, Dmowskiego - mówią bohaterowie podpalając kolejne kieliszki z alkoholem. Żalą się, że ich dzielnica popada w ruinę, a jej mieszkańcy wysiedlani są na Piekary, Kopernik, Zosinek, Tarninów...