Artykuły

Maria z Warszawy

MARIA PESZEK nie jest zwykłą aktorką. Jest zjawiskiem. Zwykle obsadzana w rolach dziwacznych kobiet lub postaci z dziecięcego świata. Była już i Gelsominą z "La Strady", i... Kubusiem Puchatkiem. Teraz, w swoim najnowszym projekcie "miasto mania" - opowiada o sobie. Czyli Mani z miasta.

Zawsze chciała zostać artystką - najpierw cyrkową, potem operową, na końcu sceniczną. Trudno zresztą, od sceny uciec, kiedy ojciec, Jan Peszek, jest tej sceny geniuszem. I tak, zdała na PWST do Krakowa. Szybko zaczęła pracę w teatrze - najpierw pod okiem taty w "Sanatorium pod klepsydrą" według Brunona Schulza. Później dostała propozycje zagrania Małgośki w "Don Juanie" Moliera, w reżyserii Jerzego Grzegorzewskiego. Maria Peszek zagrała te role tak przekonująco, że dostała angaż w warszawskim Teatrze Studio.

I tu zaczyna się jej "miasto mania". Warszawę poznawała kilka lat, zanim postanowiła zrealizować projekt o tym mieście. Chodziła po ulicach, przyglądała się znakom, według których każdego dnia tysiące samochodów grzecznie podąża wytyczonymi ścieżkami. Ludzie falują w zorganizowanym przez miasto tłumie. Czerwone - stop. Zielone - do przodu. Projekt "miasto mania" powstawał kilka lat.

W międzyczasie Maria grała w teatrze. Pojawiła się w "Iwonie, księżniczce Burgunda", "Nocy listopadowej", "Ślubie", "Antygonie" i w purnonsensowym przedstawieniu "Bam", gdzie, jak pisano po premierze, pokazała niezwykłe zdolności aktorskie "zabijając widzów śmiechem przypominającym misia Colargola". W postać z dziecięcej bajki wcieliła się także rok później (w 1999 roku), grając Puchatka w przedstawieniu "Kubuś P" w reżyserii Piotra Cieplaka.

Równocześnie zbierała piosenki do własnego projektu i namawiała Wojciecha Waglewskiego do współpracy. Dziś udało jej się nagrać płytę "miasto mania", na której śpiewa zarówno o magii stolicy, jak i o samotności, jaką budzi ona w ludziach, "miasto mania" rusza 15 października w Fabryce Trzciny. Autorem przestrzeni wizualnej jest niemiecki artysta Thomas Harz.

SUKCES: Jak można zaklasyfikować projekt, który zrobiłaś? Teatr, spektakl, koncert?

MARIA PESZEK: Wszystko zaczęło się od płyty, z nagraniem której nosiłam się od kilku lat. Ona stała się inspiracją wydarzenia muzycznego - nazwijmy je wstępnie spektaklem - które jest kontynuacją płyty. Skoro jednak jestem aktorką, to nie jest to po prostu koncert. To rodzaj komunikatu, który padnie ze sceny.

Niewiele osób wie, że śpiewasz.

- Muzyką zajmuję się od dawna. Ostatnio postanowiłam jedynie bardziej się na niej skupić. Podczas pracy nad "Muzyką ze słowami" wraz z Wojtkiem Waglewskim, który współworzył spektakl, wpadliśmy na pomysł nagrania wspólnej płyty. Teksty napisałam razem z Piotrem Lachmannem - poetą i przyjacielem. Współautorami płyty stali się także EMADE, czyli Piotr Waglewski w roli producenta, i Fisz, którego udało mi się namówić do wykonania po raz pierwszy tekstu nie jego autorstwa. Zależało mi, aby ta płyta była bliska temu, co sobie wymarzyłam. Oznaczało to dla mnie melodie, które chciałoby się mieć zawsze ze sobą, oraz zwykłe proste słowa o rzeczach zupełnie niezwykłych - i odwrotnie. Wyłania się z nich bohaterka, która mieszka gdzieś na dachu wieżowca i nawiązuje specyficzny kontakt z miastem, w którym żyje.

"miasto mania" - twoja mania?

- Tak. Dźwięki, atmosfera i rytm miasta. Bo miasto jest tu tematem najważniejszym.

Projekt powstawał z dala od wielkich wytwórni. Nie obawiałaś się cenzury?

- Zaufałam Wojtkowi, który doradził mi, że tak autorska płyta wymaga autonomii i wolności, swobody w trakcie powstawania. Zasugerował, żeby pójść do wytwórni z gotowym materiałem. Oczywiście oznaczało to duże nakłady finansowe na początku. Dzięki pomocy Urzędu Miasta udało się sfinansować nagrania. Płyta trafiła do trzech wytwórni: dwóch wielkich i jednej mniejszej, i wszystkie trzy chciały ją wydać. Decyzję związania się właśnie z Kayaxem - małą wytwórnią, ale o silnej osobowości, podjęłam intuicyjnie. Ujęło mnie emocjonalne zaangażowanie pracujących tam osób i wyjątkowa atmosfera, którą poczułam od pierwszej chwili.

Wielkie wytwórnie mają nosa do nowych projektów. Ludzie stamtąd doskonale wiedzą, co się spodoba.

- Oby, choć na tej płycie nie ma jednego "tylko wielkiego przeboju"! (śmiech) Jest za to specyficzna aura, która, mam nadzieję, znajdzie odbiorców.

Jak twój tata, który współreżyseruje "miasto manię", odnajduje się w takiej historii?

- Mój ojciec bywa bardziej nowoczesny niż młodzież. Jest też moim fanem, co nie jest bez znaczenia. Przyjaźnimy się. Zresztą, me po raz pierwszy jesteśmy partnerami w pracy. A dlaczego on? Bo to jest bardzo osobisty projekt i musiał to być ktoś bliski, a jednocześnie ktoś z silną osobowością i doświadczeniem, by umiał ocenić to, o czym chcę opowiedzieć.

A o czym ty opowiadasz?

- Moja bohaterka mieszka na dachu i ma obsesję na punkcie samolotów. Ma też swoje rytuały związane z rytmami miasta. Miasto to dla niej żywa istota, z którą prowadzi grę za pomocą strzałek, znaków drogowych tworzących mapę sekretnych przejść. Istota, która oddycha, budzi się i zasypia, rozróżnia pory roku. To wariant "Alicji w Kraine Czarów", w którym zaczarowaną krainą jest miasto. Z tym, że moja bajka jest dużo bardziej okrutna.

Od kilku lat pojawiają się ludzie poszukujący nowego sposobu odczytania miasta. Powstają na ten temat prace magisterskie. Jest nowy nurt w nauce: antropologia miasta. Masz poczucie, że to jest próba zbudowania tożsamości mieszkańców miast?

- Kiedyś nasze życie koncentrowało się głównie na naturze. Zachody słońca, pory roku, deszcze i pogoda regulowały nasze bycie. Dziś motor wszelkich zmian jest w mieście. Mamy nowe rytuały, ustalone nie przez naturę, ale przez przestrzeń miejską. Tu życie zaczyna się dużo później. Rzadko budzimy się przed świtem. Może potrzebujemy jakoś to nowe środowisko oswoić, wytłumaczyć, żeby poczuć się w nim bezpiecznie.

Tworzysz na nowo miejskie mity?

Próbuję przełożyć na język miasta te, które już znam. Na przykład mniej się boję ciemności, bardziej "bezciemności", a już najbardziej - bezsenności. A tak na serio, staram się tylko oswoić miasto, śpiewając mu na przykład kołysankę. To taka moja mania.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji