Artykuły

Co pozostało, kiedy nic nie pozostało?

Reżyser świadomie rezygnuje z patosu - o spektaklu "Zabijanie Gomułki" w reż. Jacka Głomba w Teatrze im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy pisze Grzegorz Ćwiertniewicz z Nowej Siły Krytycznej.

Na scenie Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy wystawiane były już spektakle o Łemkach, Czechach, Niemcach czy Cyganach. Akcje rozgrywały się w kręgach katolickich, prawosławnych, a także starozakonnych. Przyszedł czas na przedstawienie środowiska polskich protestantów żyjących w latach sześćdziesiątych XX wieku. Autorem zgrabnego scenariusza, powstałego w oparciu o powieść Jerzego Pilcha pt. "Tysiąc spokojnych miast", jest Robert Urbański. Reżyserii spektaklu "Zabijanie Gomułki" podjął się Jacek Głomb. Premiera odbyła się 3 listopada 2013 na Scenie im. Ludwika Gadzickiego.

Rzecz dzieje się 1963 roku, w Wiśle. Pan Jerzy Trąba (Zbigniew Waleryś), pijak, przygotowuje się do śmierci. Wie, że jest ona nieunikniona, gdyż cierpi między innymi na marskość wątroby. Uświadamia sobie jednak, że nie osiągnął w życiu niczego, co mogłoby mu zapewnić nieśmiertelność. Zdaje sobie sprawę, że czas działa na jego niekorzyść. Zatrwożony pyta ze sceny: "A co można uczynić, kiedy nie ma co czynić, kiedy wiadomo, że nie zbuduję już domu, nie założę rodziny, nie wychowam dziecka, nie uporządkuję i nie spiszę swoich poglądów, nie oddam należytej czci przodkom, a nawet nie porzucę moich nałogów? Co można zrobić, kiedy nagle daje znać o sobie straszliwy brak, pustka, droga tonąca w azjatyckiej trawie, brzeg urwisty, nicość i mdłości? Co pozostało, kiedy nic nie pozostało? Najbardziej nie wyobraża sobie, że mógłby się uniezależnić od alkoholu. Dochodzi do wniosku, że może przecież ocalić ludzkość, uwalniając ją od rządów despoty. Wystarczy zabić któregoś z nich. Najlepiej byłoby uśmiercić Stalina lub Hitlera, ale ze względu na czas akcji, są już oni mocno passé. Ofiarą ma się stać Mao Tse Tung- chiński polityk i przywódca komunistyczny. Na wyprawę do Chin nie pozwalają Trąbie zbyt wysokie koszty. Musi zrezygnować z powziętego planu. Postanawia zabić pierwszego sekretarza PZPR - Władysława Gomułkę. "Lepszy Władysław Gomułka w garści niż Mao Tse Tung na dachu" - powie przekonany o słuszności decyzji.

O swoim zamiarze informuje zaprzyjaźnionego naczelnika poczty (Bogdan Grzeszczak), który z początku sprawia wrażenie oburzonego i przeciwnego koncepcjom małomiasteczkowego filozofa, ale ostatecznie daje się wciągnąć w intrygę i nawet wtajemnicza swojego niedojrzałego syna, Jerzyka (Mateusz Krzyk). Jerzyk jest bohaterem godnym uwagi. Wraz z rozwojem akcji, przechodzi on na coraz wyższy poziom wtajemniczenia: religijnego (kucie formułek na konfirmację wzbudziło moją litość i skłoniło do refleksji nad sensem recytowania niezrozumiałych treści), erotycznego (romans z kuracjuszką - mężatką z Warszawy wyzwala w nim naturalne żądze; zapomina wówczas o wszelkich przykazaniach), polityczną (planowany zamach) i alkoholowego (wypicie z ojcem pierwszego kieliszka wódki jest tutaj równoznaczne ze stawaniem się prawdziwym mężczyzną). O pomyśle niepoważnych mieszkańców Wisły dowiaduje się miejscowy komendant milicji - Jeremiasz (Paweł Palcat). Znajduje się on w bardzo niezręcznej sytuacji. Musi wybierać między powinnością człowieka o przekonaniach komunistycznych a lojalnością wobec sąsiadów. Na scenie pojawia się z suką Śnieżką, która z daleka wyczuwa zło i za każdym razem jest w stanie go do niego doprowadzić. Jeremiasz próbuje namówić Trąbę do rezygnacji z zabójstwa Gomułki, oferując w zamian zabicie siebie. Sytuacji przygląda się żona naczelnika (Gabriela Fabian). Nie angażuje się w działalność spiskową, ale też się od niej nie odcina. To przez nią serce Trąby słabnie, a milicjant traci zdrowy rozsądek. Informacja o działaniach Trąby dociera również do wspólnoty ewangelickiej. Odbywa się publiczna dysputa, podczas której, w obecności Pastora (Grzegorz Wojdon), na jaw wychodzą zaburzone relacje między katolikami a protestantami. Dyskusja przeradza się w kłótnię, w której prym wiedzie Zawiadowczyni Ujejska - niewierząca katoliczka. Argumentami stają się wydarzenia z przeszłości. Sama wizja zabicia wydaje się być groteskowa, wręcz śmieszna. Trąba nie ma potrafi posługiwać się bronią palną. Można wykorzystać łuk lub procę. Scena ta szczerze rozbawiła licznie zgromadzoną publiczność. W ostateczności narzędziem zbrodni stanie się chińska kusza wykonana przez miejscowego majstra Sweczynę (Robert Gulaczyk). Naczelnik, Trąba i Jerzyk wyruszają do Warszawy, do Gomułki...

Teatr Głomba podoba się dlatego, że spektakle są realizowane z myślą o widzu, który przychodzi do niego po wrażenia duchowe i estetyczne. Pozwala mu się aktywnie uczestniczyć w akcji (po raz kolejny widownia została ustawiona na scenie). W tym momencie trzeba wspomnieć o bardzo ciekawej scenografii Małgorzaty Bulandy. Sprawiła, że chciało się trwać w tej świetnie zorganizowanej przestrzeni. Reżyser świadomie rezygnuje z patosu. Nie obarcza widza poczuciem niezrozumienia. W jego przedstawieniach o prostych sprawach mówi się językiem nieskomplikowanym. Obraz ma za zadanie dopełnić wypowiedzi aktorów, a nie dekoncentrować. Głomb i tym razem sprostał zadaniu pozornie niemożliwemu do wykonania (proza Pilcha jest niezwykle trudna do przełożenia na język teatru), bowiem wspaniale przedstawił nieznany świat polskich ewangelików w krzywym zwierciadle, nie oszczędzając przy tym katolików. Nie byłoby to możliwe bez właściwie dobranego zespołu aktorskiego. Najważniejszym aktorem w "Zabijaniu Gomułki" okazał się Zbigniew Waleryś, występujący w legnickim teatrze gościnnie. To aktor obdarzony ogromnym talentem. Każdym ruchem skupiał uwagę publiczności, potrafił ją zaczarować. Czy nie to jest celem każdego artysty? To jemu Głomb powinien zawdzięczać sukces spektaklu. Trudno źle wypowiadać się o pozostałych aktorach. Zagrali dobrze, wciąż jednak muszą doskonalić swój warsztat. U Modrzejewskiej czują się jak w rodzinie, ale mają problem z naturalnością, co dało się zauważyć zwłaszcza w grze Gabrieli Fabian. Należy wyróżnić Małgorzatę Urbańską - za pewność aktorską i umiejętność stworzenia charakterystycznej roli. Do całości mam jedną uwagę: warto popracować nad muzyką.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji