Artykuły

Warszawa. "Posprzątane" we Współczesnym

W Teatrze Współczesnym trwają ostatnie próby przed sobotnią premierą spektaklu "Posprzątane".

Sztukę amerykańskiej dramatopisarki Sarah Ruhl, dwukrotnej finalistki Nagrody Pulitzera (m.in. właśnie za "Posprzątane"/"The Clean House"), mogliśmy oglądać w interpretacji Mariusza Grzegorzka. "Posprzątane", które ten znany reżyser filmowy i teatralny, rektor łódzkiej Filmówki, wystawił dwa lata temu w Teatrze im. Jaracza w Łodzi, zostało tam okrzyknięte najlepszym spektaklem sezonu. Entuzjastycznie przyjmowane przez widzów, docenione przez recenzentów, gościło też na tegorocznych Warszawskich Spotkaniach Teatralnych. Grzegorzek sięgnął po tę tragifarsę, rozgrywającą się w czterech ścianach perfekcyjnie wysprzątanego domu, ale wystawił ją jak zwykle po swojemu, nie dając jednoznacznych odpowiedzi, zaskakując zmianami nastroju i konwencji. Pomogły mu w tym aktorki, zwłaszcza Gabriela Muskała w przejmującej roli Virginii, która uwielbia sprzątać, bo w ten sposób może przez chwile zapomnieć o swoim "nieposprzątanym" życiu.Tym większe wyzwanie przed Bożeną Suchocką, reżyserką warszawskiego spektaklu i aktorami, którzy mierzą się z tym niejednoznacznym tekstem. O przygotowaniach do premiery w Teatrze Współczesnym opowiadają nam: Marta Lipińska i Monika Kwiatkowska.

Marta Lipińska, Virginia:

Tytuł sztuki, jego polska wersja "Posprzątane", na początku, kiedy dostałam egzemplarz do ręki, nieco mnie zszokował. Dlaczego tak? - zastanawiałam się - przecież w oryginale jest "The Clean House"? Z czasem, im dalej w las, im bardziej wciągaliśmy się na próbach w materię tego niejednoznacznego dramatu, przekonałam się, że pani Małgorzata Semil przetłumaczyła tytuł bardzo dobrze. To "Posprzątane" idealnie oddaje sens i intencję autorki, wykracza poza najprostsze odczytanie tego słowa, dzięki czemu tytuł staje się bardziej ogólny i pojemny.

Moja bohaterka Virginia lubi sprzątać, ma fioła na punkcie czystości. Muszę powiedzieć, że zostałam obsadzona troszeczkę przewrotnie. Prywatnie akurat nie bardzo przepadam za porządkami. Z prac domowych lubię, chociaż to może też za dużo powiedziane, zajmować się kwiatkami doniczkowymi, prać, ewentualnie sprzątać na tarasie, ale na pewno już nie widzę sensu w codziennym zaścielaniu i rozścielaniu łóżek.

Virginia to złożona postać. Ten jej perfekcjonizm w sprzątaniu to nie tylko walka z kurzem. Ona próbuje w ten sposób uporządkować nieład we własnym życiu, to jej tęsknota za miłością, przyjaźnią, lojalnością. Widzimy, że nie ma specjalnie uporządkowanych relacji z siostrą, widzimy, że brakuje jej stałej (jest żoną przy mężu), wreszcie domyślamy się, jak bolesne jest dla niej to, że nie ma . Nie będę zdradzać wszystkich tajemnic sztuki. Chcę podkreślić to, że trafił nam się wyjątkowo interesujący teatralny materiał. Moje uznanie dla młodej autorki Sarah Ruhl, która nakreśliła tak wielobarwne, wielowymiarowe, niejednoznaczne kobiece bohaterki. Od razu chce się grać. A kiedy jeszcze na scenie spotkają się osoby z podobnym poczuciem humoru, to staje się przyjemnością. Choć jednocześnie to trudny dramat: "gęsty dialog" - jak my to nazywamy - "dużo dziania się między słowami".

To ciekawy materiał dla nas aktorów, ale mam nadzieję, że stanie się też ważnym tekstem dla widzów. Jeśli miałabym szukać jakichś porównań - to podobnym odkryciem, objawieniem była przed laty sztuka też amerykańska i też wystawiana w Teatrze Współczesnym - "Kto się boi Virginii Woolf?" Edwarda Albee'ego.

Monika Kwiatkowska, Ana:

"Doskonały dowcip to coś, co sprawia, że się zapomina o swoim życiu. Doskonały dowcip to coś, co sprawia, że się pamięta o swoim życiu. Doskonały dowcip to coś między aniołem a pierdnięciem" - mówi jedna z bohaterek sztuki "Posprzątane". Mam wrażenie, że w tym stwierdzeniu zawiera się kwintesencja tego tekstu. Tekstu, który momentami jest bardzo śmieszny, a za chwilę patetyczny, wręcz kiczowaty. Jednak kiedy zbliża się do patosu, autorka Sarah Ruhl przekuwa to zadęcie żartem, takim jakby szpikulcem, "pierdnięciem" właśnie. Czy w życiu nie jest podobnie? Zakochujemy się, przeżywamy miłosne uniesienia, a w mieszkaniu obok akurat ktoś włączył wiertarkę, albo sąsiad tłucze kotlety na niedzielę. Zawsze jest jakiś kontrapunkt.

Ana pojawia się w życiu innych bohaterek jak dysonans, rysa na szkle, w niezbyt miłych okolicznościach, jako ta, która odbiła męża jednej z nich. A jednocześnie to właśnie ona obudzi wszystkich do życia. Zdradę, rozstanie, rozwód, można przyjąć jako koszmar, ale często kryzys jest też przecież początkiem czegoś nowego. W tym sensie Ana staje się katalizatorem, dzięki któremu inni dokonają zwrotu na swojej drodze. Ktoś odnajdzie cel w życiu, ktoś inny przyjaźń. Ona jest kolorem, którego brakuje innym, kolorem w ich poukładanym, ale bezbarwnym życiu. Zderzenie z pewnym końcem, zastanowienie się, do czego wszystko zmierza, może być dla nas zbawienne, może nas wyzwolić z ciągłego udawania. Wszyscy, jak trybiki w maszynie, chodzimy po utartych ścieżkach, które nie zawsze są dla nas dobre, są po prostu znane i trzymamy się ich kurczowo. Dopiero coś się musi wydarzyć, by nas z tych ścieżek wybić.

Każdy ma w szafie jakiegoś "trupa", niezałatwione sprawy. To jest sztuka o wymiataniu tych trupów i radzeniu sobie z nimi. Jednak Sarah Ruhl nie proponuje nam psychodramy, nie ma tu mroku, przeciwnie - operuje skrótem, poczuciem humoru, dystansem. Jednocześnie - mam wrażenie - udało jej się dotknąć czegoś bolesnego i ważnego. Mówi np. o naszym stosunku do śmierci. Każdy kiedyś umrze. Zapomnieliśmy o tym? Moja babcia powtarza, że są dwie demokratyczne rzeczy na świecie: narodziny i śmierć. Ma w szafie przygotowane ubrania na ostatnią drogę, na brzydką i ładną, na lato i zimę. Kiedyś uciekałam od tego tematu: "babciu, przestań, nie mów tak". Ale zrozumiałam, że dla niej to oswajanie śmierci. Zapomnieliśmy, że umieranie jest częścią życia. Wszystko robimy ze strachu przed śmiercią, żeby ocalić, za wszelką cenę przedłużyć życie. Ale może ważniejsza jest jakość tego życia. Ana nie walczy ze śmiercią, przejmuje nad nią kontrolę.

Teatr Współczesny: "Posprzątane" Sarah Ruhl, przekład Małgorzata Semil, reżyseria - Bożena Suchocka, scenografia - Jan Kozikowski, kostiumy - Anna Englert, choreografia - Jarosław Staniek, reżyseria światła - Magda Górfińska, opracowanie - Maciej Makowski. Występują: Monika Kwiatkowska, Marta Lipińska, Agnieszka Pilaszewska, Agnieszka Suchora i Leon Charewicz. Premiera w sobotę 9 listopada.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji