Artykuły

Śmiertelne gry

Okaleczony świat dzieci wojny w znakomitym przedstawieniu Piotra Łazarkiewicza

To już czwarta w Polsce premiera "Sytuacji rodzinnych" Biljany Srbljanović, dramaturg z Belgradu, można więc zadać pytanie, co przyciąga reżyserów i aktorów do tego tekstu. Magnesem jest na pewno świetny pomysł dramaturgiczny: trójka dzieci bawi się w piwnicy w dom i naśladuje rodziców w codziennych sytuacjach. Ten dom nie jest jednak zwyczajny: rzecz dzieje się w byłej Jugosławii wstrząsanej wojną domową, która przenosi się także na tytułowe sytuacje rodzinne. Przez dziecięcą zabawę przewija się więc motyw głodu, przemocy i śmierci, a każda ze scen, czy jest to rodzinny obiad, nauka angielskiego, czy awantura o późny powrót do domu, kończy się zamordowaniem rodziców. To nie tylko karykatura świata dorosłych, to także oskarżenie i zemsta dzieci na pokoleniu odpowiedzialnych za tragedię.

Jak ten okaleczony świat dzieci wojny wygląda na scenie teatru Studio? Scenograf Dorota Kołodyńska nie musiała specjalnie przebudowywać ponurej malarni teatru. Wystarczyło wstawić kilkanaście worków z piaskiem i parę skrzynek, aby zmienić ją w zrujnowaną piwnicę. Kiedy w pierwszej scenie widzimy rodzinę, która w scenerii jak po przejściu frontu próbuje prowadzić normalne życie, nie wygląda to wcale na dziecięcą zabawę. To rzeczywistość, w której funkcję stołu pełni kilka skrzynek, wazą jest obtłuczony garnek, a naczyniami - puszki po konserwach. Dopiero później, kiedy dzieci wychodzą z ról dorosłych i zaczynają się ganiać między śmieciami, staje się jasne, że to gra straszniejsza od rzeczywistości.

Autorka chciała, aby role 10-, 12-letnich bohaterów dramatu grali dorośli. Piotr Łazarkiewicz spełnił to życzenie, ale poszedł dalej. Jego aktorzy nie udają dzieci, pozostają dwudziestoparoletnimi ludźmi w dziecięcej skórze. W ten sposób reżyser akcentuje przedwczesną dojrzałość bohaterów. Vojin, którego gra Jarosław Boberek, nie tylko zna wszystkie przekleństwa ojca, potrafi wśród rówieśników zaprowadzić terror, w jakim sam na co dzień żyje. Agata Piotrowska-Mastalerz jako Milena naśladuje lament żony nad zwłokami męża tak wiernie, jakby sama straciła kogoś bliskiego. A Andrij (Dariusz Toczek), grający rolę syna, posługuje się pistoletem i łańcuchem jak zawodowy morderca.

Wydarzeniem wieczoru jest Maria Peszek w roli Nadieżdy, czwartego dziecka, które dołącza do zabawy i zostaje psem. Peszkówna od początku swojej kariery fascynuje oryginalnym, plastycznym aktorstwem, które nie pochodzi z tradycyjnej szkoły psychologicznej, ale z awangardowej szkoły ojca Jana Peszka. Jednak tą rolą przebiła wszystkie poprzednie - jej Nadieżda jest wcieleniem psiej uległości, wierności i poddaństwa. Kiedy podstawia głowę do pieszczot, gdy wlecze zębami kartonowe pudła, siada i kładzie się na komendę albo porywa czekoladę, by ją pożreć kilkoma kęsami, znika Nadieżda, pojawia się bezpański pies, który żebrze o trochę miłości i jakiś ochłap. Wielkość tej prawie niemej roli polega na połączeniu cech psa i człowieka - Nadieżda, liżąc ręce swoich właścicieli, nie przestaje być dziewczyną, która rozpaczliwie szuka bliskości i ciepła innych, nawet za cenę upodlenia i to ona wykrzykuje w finale oskarżenie świata, który zabił jej dzieciństwo.

Spektakl w teatrze Studio jest wydarzeniem nie tylko ze względu na tematykę dotykającą niedawnych wydarzeń na Bałkanach, których cień będzie się kłaść na następne pokolenia. To także znakomita robota artystyczna. Jak widać, zaangażowanie społeczne nie wyklucza sztuki wysokiej próby.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji