Artykuły

Gorzów Wlk. ZASP ogląda teatr i rozmawia o przyszłości

Gorzowskie Spotkania Teatralne przyciągnęły do Teatru Osterwy nie tylko gorzowskich widzów. Przyjechał również zarząd Związku Artystów Scen Polskich z prezesem Olgierdem Łukaszewiczem. Nie tylko na spektakle, ale również na rozmowy o sytuacji polskiego teatru.

Teatralna fiesta w Gorzowie powoli zmierza do finału. Jeszcze tylko sobotni "Ja, Feuerbach" z Piotrem Fronczewskim i "Porwanie Sabinek" z Emilianem Kamińskim w niedzielę.

Prezes Olgierd Łukaszewicz oraz Maria Mielnikow i Stanisław Brejdygant gościli na dwóch poprzednich spektaklach w wykonaniu teatrów z Legnicy i Zielonej Góry. Potem była okazja do rozmów z dyrektorami teatrów i aktorami. A sytuację można by podsumować cytatem z Seksmisji: "Przecież gdzieś musi istnieć jakiś inny, lepszy świat". Bo ten dzisiejszy się jednak nie do końca sprawdził.

Jak mówi Olgierd Łukaszewicz, prezes ZASP konieczne jest nowe porozumienie społeczne na rzecz teatru. Chodzi o swoisty "remanent" systemu polskiej kultury, w której od 20 lat istniej podział na to, co wojewódzkie i to, co miejskie.

- Czas pomyśleć o scaleniu woli politycznej, jeśli chodzi o ofertę miasta. marszałkowie mają swoje zadania w regionie, prezydenci swoje. Mamy przykłady, że brakuje dobrej współpracy, każdy realizuje swoje priorytety - zauważa Łukaszewicz.

Chodzi też o to, aby samorządy, które są organizatorami działalności kulturalnej stworzyły prawną reprezentację, z którą środowisko artystów mogłoby prowadzić dialog. - Jesteśmy ostatnim krajem europejskim, w którym nie można na poziomie krajowym prowadzić dialogu, bo nie ma po prostu z kim - twierdzi prezes ZASP. Zwraca tez uwagę na to, że dotąd nie ma określonego statusu artysty w teatrze publicznym, o co walczy ZASP, jako stowarzyszenie artystów. O tym właśnie zarząd ZASP będzie rozmawiać w poniedziałek z ministrem Bogdanem Zdrojewskim.

Chodzi o to, kto może zostać artystą publicznego teatr, ale również o prawa aktorów, jako pracowników.

- Jeśli chcemy mieć zawodowych aktorów, to jakiś stopień wykształcenia dla publicznych scen powinien obowiązywać. ZASP utracił prawo do decydowania o tych uprawnieniach. Dziś każdy dyrektor sam decyduje kogo dopuszcza na scenę - mówi Łukaszewicz mówi też, że ona sam jako aktor prawie całe życie spędził na "sezonach", kiedy w marcu pytał się dyrektora czy przedłuży z nim kontrakt. - Ale ja jestem człowiekiem z innej epoki. Dziś młodzi chcąc być wiarygodnymi partnerami np. dla banku, chcąc budować przyszłość rodziny, muszą mieć etaty. Tymczasem dyrektorzy często wykorzystują możliwości Kodeksu Pracy do zwolnień, co prowadzi do burzliwych sytuacji - dodaje. Przyznaje jednak, że ZASP jest w trudnej sytuacji, bo jednak to dyrektor ma prawo zwolnić aktora, jeśli nie ma dla niego roli w sezonie, albo jego osobowość nie pasuje do wizji teatru.

ZASP zdecydowanie broni teatru publicznego. - Nie mogę się zgodzić z politykami, którzy mówią, że otrzymaliśmy oto ten balast po PRL-u i trzeba się od niego uwolnić. Chwała samorządom,, które w momencie przemian podjęły trud utrzymania sieci teatrów. A przecież były głosy, aby tylko kilka teatrów przejęło państwo, a reszta albo się sama utrzyma, albo nie - mówi Olgierd Łukaszewicz.

ZASP podjął też ideę odtworzenia ścisłego związku teatrów z widzami. -Nic nie zastąpi tego fenomenu bezpośredniego kontaktu aktora z widzem. Dlatego too bardzo cenna inicjatywa odtworzenia tego ruchu stowarzyszeń widzów. I nie chodzi o jakieś zwykłe kluby fanów teatru,, którzy się zbiorą i pogawędzą. Powinny być trwałym elementem współbudowania teatr. W Niemczech takie silne zrzeszenia widzów niekiedy nawet prawo wspólnego kształtowania repertuaru. Ale to możliwe tylko wtedy, gdy taka współpraca jest prawdziwa i stała -tłumaczy Stanisław Brejdygant z zarządu ZASP.

O takim właśnie związku z widzami myśli również Jan Tomaszewicz, dyrektor gorzowskiego Teatru Osterwy. - Takie stowarzyszenie powinno u nas powstać. Mam nawet przygotowany statut, pozostaje jedynie rozwiązać drobne przeszkody prawne w regulaminie teatru - mówi.

Członkowie zarządu ZASP zajmowali się w Gorzowie nie tylko związkowymi sprawami. To przecież aktorzy i przygotowali wspólnie z aktorami Osterwy żart sceniczny poświęcony Aleksandrowi Fredrze.

Po piątkowym przedstawieniu musicalu "Siostrunie" zobaczyliśmy niespodziankę: "Wyssane z palca czyli a la Fredro", prawdziwy bigos z wielu kwestii, które Olgierd Łukaszewicz wybrał z rożnych komedii Fredry.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji