Artykuły

Konkubinat prochu z wiecznością

Najstarszy w Polsce kabaret, krakowski "Zielony Balonik", powstał sto lat temu. Z tej okazji dyrektor Mikołaj Grabowski postanowił przypomnieć atmosferę trzech miejsc, w których krakowianie śmiali się przez ostatni wiek najgłośniej i najswobodniej.

Zaproszony do współpracy Stanisław Tym zainscenizował kilka klasycznych numerów z "Zielo­nego Balonika", Grabowski - z kabaretu "Jama Michalikowa", a Krzysztof Materna - z począt­ków "Piwnicy pod Baranami".

O kulturze narodu świadczą nie tylko dzieła klasyków pracowicie przerabiane w szkołach, ale i drobniejsze, o wiele chętniej przyjmowane formy: żarty, piosenki, monologi czy skecze. Ich szczegól­ną zaletą jest swobodna atmosfera kabaretowej im­prowizacji, stąd też dowcip ujęty w gorset teatralne­go widowiska nie wydaje się równie nośny. Mimo tych zastrzeżeń z przedstawienia Starego Teatru wyszedłem usatysfakcjonowany.

Znane na pamięć teksty Boya ze "Słówek" i wspominki z tomu "Znaszli ten kraj..." dawały sporo okazji do nieskrępowanych wybuchów śmiechu. Doskonały duet stworzyli zwłaszcza Małgorzata Hajewska-Krzysztofik i Jan Frycz w monologu, w którym samotna kobieta zarzuca sieć ze słów na Bogu na ducha winnego gościa tej samej kawiarni. Zaczyna od: "Och! Niech pan tak na mnie nie patrzy" (ani mu to do głowy nie przyszło), a kończy: "Pan jest nikczemny!", choć mężczyzna nie wyrwał się nawet z najmarniejszym słowem.

Fantastycznie została też zainscenizowana hi­storia Duszy Poety (Katarzyna Warnke), której sprzykrzyło się obsługiwanie wiecznie pijanego wierszoklety (Zbigniew Ruciński) i marzącej o tym, by się już skończył "ten śmieszny konkubi­nat prochu z wiecznością".

W części poświęconej kabaretowi "Jama Mi­chalikowa" Mikołaj Grabowski odtworzył frag­menty "Trędowatego", jednego z wielu progra­mów napisanych przez trio: Tadeusz Kwiatkowski, Jacek Stwora i Bruno Miecugow. Źródłem komizmu było tu wygrywanie różnic w psychi­kach i poczynaniach bohaterów powieści Heleny Mniszek, a z ich odpowiednikami, przeniesiony­mi w peerelowskie czasy.

Najżywiej przyjmowaną częścią teatralnego wieczoru była nieśmiertelna "Piwnica pod Ba­ranami" (z lat 1956 - 1980), w reżyserii Krzysz­tofa Materny. Nigdy dotąd nie spotkałem się z równie kongenialnym wykonaniem tekstów Wiesława Dymnego, jaką zaproponowali Jan Frycz i Krzysztof Globisz, którzy na szczęście nawet nie usiłowali naśladować interpretacyj­nej maniery autora. Anna Radwan urzekająco zaśpiewała "Groszki i róże", a Małgorzata Ha­jewska-Krzysztofik świeżo i odkrywczo - "To­maszów"; obie piosenki z repertuaru Ewy De­marczyk. Ciekawie wybrzmiały rozpisane na głosy monologi Andrzeja Warchała, jak też pa­miętne z wykonania Krzysztofa Litwina wspo­mnienia racjonalizatora Klimczoka, którymi Globisz rozbawił wszystkich obecnych - z sobą włącznie!

Ujęte w sceniczną dyscyplinę teksty kabareto­we nic nie straciły ze swej mocy. Mam nadzieję, że będą bawić także tych widzów, którzy fenomen krakowskich kabaretów znają tylko z legendy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji