Artykuły

Na zamówienie Danuta Błażejczyk

Jak dotąd,była Pani przede wszystkim piosenkarką,a nie aktorką

- Kiedyś występowałam w musi­calu "Złe zachowanie" na scenie warszawskiego Teatru Ateneum,a potem Teatru Rampa,ale moje zadanie w tym spektaklu nie było na tyle czysto aktorskie, abym mogła powiedzieć,że zdobyłam aktorskie doświadczenia. Natomiast w musi­calu "Nunsense",wystawionym właśnie w Teatrze na Woli,próbuje być aktorką,dzięki pomocy występujących ze mną koleżanek,szczególnie Krystyny Sienkiewicz,która dała mi wiele bezcennych rad i wskazówek. Obejrzałam najpierw ten spektakl na kasecie wideo w wykonaniu amerykańskim,potem przeczytałam scenariusz i bardzo mnie on zainteresował.Nie mogłam, niestety,od razu wejść w próby,ponieważ miałam wtedy wiele koncertów.Na szczęście,dostałam te role i bardzo mnie to ucieszyło. "Nunsense" jest naprawdę świetnym musicalem.Podoba mi się jego muzyka,jego dowcip i moja rola siostry Hubert,szefowej nowicjatu.Bałam się tylko tego,jak ten spek­takl przyjmie nasza publiczność.

Premiera "Nunsense" skojarzyła się aktem o podłożeniu bomby i przerwaniem spektaklu...

-No właśnie.Byliśmy tym wszyscy bardzo rozczarowani i przygnębieni,że zrobiono nam tak nieprzyjemnego psikusa.

- W tym musicalu nie ma niczego bluźnierczego.

- Oczywiście,że nie ma.Jestem osobą wierzącą i nigdy nie pozwoliłabym sobie na udział w czymś bluźnierczym czy antyreligijnym.Musze przy tym powiedzieć,że samo noszenie habitu bardzo nas wszystkich odmieniło,spowodowało dość niezwykłą nasza reakcje.W tym stroju siłą rzeczy trzeba zachowywać się powściągliwie i nie wypada robić pewnych rzeczy.Nie mogę wręcz zachowywać się jak osoba prywatna. Jest to dla mnie niezwykłe doświadczenie.Wszystkie panie występujące w tym musicalu czują podobnie.Habit powoduje,że jesteśmy wewnętrznie cieplejsze,promieniujące czymś czego nie doświadczamy na co dzień.Jeśli nikt nie będzie nam robić psikusów,przedstawienie na pewno bardzo spodoba się publiczności.

- A co z Pani karierą piosenkarską?Pani głos jak dzwon brzmi to tu,to tam.Czy dużo Pani śpiewa?

- Tak,sporo.Mam swój zespół,bardzo funkcyjny,potrafiący zagrać wszystko,począwszy od muzyki rozrywkowej po standardy jazzowe i bluesa.Przygotowałam program z każdym gatunkiem tej muzyki,w tym także dla dzieci.Od kiedy zostałam matką nagrałam kilka piosenek dla dzieci.W tej chwili jestem w trakcie przygotowań płyty długogrającej oraz płyty ze standardami Gershwina.

- A który z tych muzycznych nurtów jest Pani najbliższy?

- Nawet wtedy gdy śpiewałam wyłącznie muzykę rozrywkową, ciągnęło mnie najbardziej do bluesa.Mam także w planach nagranie kolęd.

- Macierzyństwo,jak widać,zmieniło Panią także artystycznie...

- To prawda.Jestem szczęśliwą matką.Moja córka Karolina jest co prawda dość nieposkromiona i nieujarzmiona,ale to ze względu na to że nie zawsze mogę być przy niej z powodu moich licznych zajęć,a kie­dy już mam dla niej czas, pozwalam jej na wiele,chcąc tym samym wynagrodzić dziecku moją nieobecność.

Macierzyństwo uczyniło Panią szczęśliwszą?

- Na pewno.Wydaje mi się,że macierzyństwo jest w ogóle spełnieniem się kobiety.Kto tego nie doświadczy,nigdy nie zrozumie czym jest urodzenie,a potem wychowanie dziecka.

PASJE.Nie wyobrażam sobie życia bez śpiewania

Artystki podobno nie powinny mieć dzieci

Dlaczego?Nie wyobrażam so­bie,że mogłoby być inaczej.Jako piosenkarka stałam się zupełnie inną osobą,kiedy zostałam matką.Może jestem czasem bardziej nerwowa, bardziej zalatana,ale na pewno także szczęśliwsza.Bardzo mi są pomocni rodzice oraz mąż,też zresztą muzyk,Andrzej Błażejczyk.Dzięki nim mogę sobie jakoś wszys­tko poukładać w życiu.

Śpiewa Pani od lat,ale ta Pani kariera jest dość cicha...

- Sama się nad tym zastanawiam,jak to się dzieje,że chociaż na­grałam tylko jedną płytę,w 1986 roku,jakoś jednak prosperuję i żyje ze śpiewania.Może czuwa nade mną jakiś Anioł Stróż?

A jak się Pani znalazła w piosence?

- Najpierw znalazłam się w ruchu amatorskim.Nie jestem z wykształcenia muzykiem, lecz filologiem rosyjskim.Wszystko zaczęło się na studiach, gdzie poznałam odpowiednich ludzi, z którymi stworzyliśmy ze­spół.Pracując potem w Puławskich Zakładach Azotowych jako bibliotekarka, poznałam mego męża i to,że śpiewam,jest wyłącznie jego zasługą.To on na mówił mnie,abym przyjęła propozycję Maryli Rodowicz,aby śpiewać w towarzyszącym jej chórku.Od tego zaczęło się moje zawodowe śpiewanie.Nie wiem, co by się stało,gdybym się na to nie zdecydowała.Na pewno byłabym bardzo nieszczęśliwym człowiekiem.Dzisiaj nie wyobrażam już sobie swego życia inaczej,bez śpiewania.

Wygląda no to,że jest Pani osobą szczęśliwą.

- To prawda.Musze jednak odpukać,bo jestem przesądna.

Dziękuje Pani za rozmowę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji