Artykuły

W moim teatrze będzie poezja

Urodziła się 1 maja, jako córka aktora. Była przekonana, że każdy kto dorośnie, staje się aktorem. W dodatku ojciec wmówił jej, że pierwszomajowe pochody odbywają się na jej cześć. Spotkanie z Joanna Szczepkowską w poznańskiej Scenie na Piętrze.

- Czuję się jak osoba, którą obwożą po Polsce jako wnuczkę Jana Parandowskiego. Mam nawet gotowy zestaw opowieści o tajemniczym, pełnym książek domu, w którym się wychowałam. O spotkaniach z indywidualnościami literatury, rozmowach z ciekawymi ludźmi, którzy odwiedzali dziadka. W rzeczywistości byłam dziewczynką, która spędziła dzieciństwo na podwórku z trzepakiem - tak Joanna Szczepkowska rozpoczęła rozmowę z Romualdem Grząślewiczem, podczas spotkania "Fart" w Scenie na Piętrze.

I przez cały program, na każde pytanie z tezą, odpowiadała szczerze, spontanicznie, odżegnując się od stereotypu gwiazdy. I choć twierdziła, że nie wrodziła się w ojca, aktora Andrzeja Szczepkowskiego, sypiącego anegdotami jak z rękawa (twierdząc "mam inne rękawy"), to wykazała się subtelnym, ale nadzwyczajnym poczuciem humoru.

Urodziła się 1 maja, jako córka aktora. Była przekonana, że każdy kto dorośnie, staje się aktorem. W dodatku ojciec wmówił jej, że pierwszomajowe pochody odbywają się na jej cześć. Pewną nieufność budziły w jej dziecięcej główce jedynie portrety przywódców niesione przez defilujących. Ale przecież to rodzina -utrzymywał tata.

Andrzej Szczepkowski bardzo jednak nie chciał, by córka została aktorką. Rozmawiał z nią długo o zachłanności tego zawodu, o trudności pogodzenia pracy z macierzyństwem... Poza tym uważał, że jako osóbka nieśmiała, nie ma psychicznych predyspozycji do uprawiania aktorstwa. Dzwonił nawet do kolegów z komisji egzaminacyjnej, aby ją... oblali. - Mając lat 19, wyglądałam na niecałe 14, a to się bardzo liczy. Teatr poszukuje osób o takich warunkach i komisja marzy, żeby odkryć w nich choćby cień talentu - wyjaśniała swój sukces artystka.

Czuje się aktorką spełnioną. Zagrała wszystkie wymarzone role. Jest jedyną aktorką na świecie, której przyszło zagrać najpierw Lady Makbet, a dopiero potem Julię. I udało jej się też znaleźć czas na rodzinę.

- Można być w domu, nawet jeśli jest się poza domem - uważa. - To rodzaj duchowej obecności.

Nie tylko gra, ale także reżyseruje i pisze. Kiedyś, gdy zrezygnowała z pracy etatowej w teatrze (by "pobyć sobie na wolności") objechała Polskę z monodramem "Goła baba", który zrodził się w jej głowie podczas długich spacerów z psem. Teraz po raz kolejny w życiu myśli o rezygnacji z etatu i robieniu własnego teatru.

- Doszłam do pewnej granicy cierpliwości, poza tą granicą jest spełnianie marzeń -wyjaśnia. - Nie da się ciągle przebierać Szekspira we współczesny kostium, bo to już było. Trzeba pisać partytury na współczesne myślenie. W tym moim teatrze będzie poezja. Ludzie, którzy będą wychodzili z przedstawienia, będą czuli się troszkę inni.

Zagadnięta na koniec - czego spodziewa się po zjednoczonej Europie? - opowiedziała: - Nie oczekuję cudu. Będzie działo się więcej. Więcej rzeczy dobrych i złych. Do tego "więcej" potrzeba więcej siły. Zatem więcej oczekuję od siebie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji