Artykuły

Orwell spóźniony

Orwell napisał "Folwark zwierzęcy" w roku 1943. Drukiem książka wyszła w dwa lata później, przynosząc autorowi ogromny sukces. Po następnych dwóch latach ukazuje się "1984", przypieczętowując sławę Orwella, którego polityczne wizje wręcz zafascynowały czytelników. Nic dziwnego. Socjalista z przekonania, zwierza się w przedmowie tło ukraińskiego wydania "Folwarku zwierzęcego": .....byłem przekonany, że zniszczenie mitu sowieckiego jest niezbędne dla odrodzenia ruchu socjalistycznego". Orwell swe zamierzenie spełnił z naddatkiem. Dlatego do całkiem niedawna wydawanie jego książek w krajach Europy Wschodniej było niemożliwe. Tłumaczenia docierały wyłącznie z zagranicy, a każdy ich posiadacz ukrywał je skrzętnie i pożyczał jedynie wyjątkowo zaufanym znajomym. Dziś powieści Orwella są dostępne każdemu, kto tylko zechce po nie sięgnąć. Jedna z nich - właśnie "Folwark zwierzęcy" - znalazła drogę na polskie sceny.

Długa to była droga, przez co i premiera wydaje się być spóźniona, przynajmniej o lat kilkanaście. Wiem - wcześniejsze wystawienie "Folwarku zwierzęcego" było poza zasięgiem najśmielszych marzeń. Niemniej pokazanie go dzisiaj można traktować już tylko jako swego rodzaju ciekawostkę. Za dużo widzieliśmy, za dużo przeczytaliśmy, za dużo wiemy. Wizje Orwella - prawie pół wieku temu zapierające dech w piersiach - realizowały się na naszych oczach. Rzeczywistość zaś znajdywała - niemal od razu - swe artystyczne odbicie. I to znacznie wyższego lotu.

"Folwark zwierzęcy" - podobnie zresztą jak i "1984"- zawdzięcza swą sławę głównie aspektom politycznym. Bodaj najlepsza pod względem literackim powieść Orwella - "Wiwat aspidistra" - jest u nas prawie nie znana, aczkolwiek już pięć lat temu udostępniło ją polskiemu czytelnikowi Wydawnictwo Literackie. Zgrabnie - przyznać to należy - skonstruowany ..Folwark zwierzęcy" ustępuje pola wielu dziełom innych autorów. Wcześniejszych i późniejszych. Zapewne nie tak wizjonerskich, siłę swego oddziaływania opierających jednak raczej na wysokiej klasy artyzmie niż na publicystyce. Mogę się mylić, ale dla mnie - na przykład - bardziej mitoburczym jest "Samobójca" Erdmana niż "Folwark zwierzęcy" Orwella. Ten drugi - w przeciwieństwie do pierwszego - nic nowego nam nie mówi. O wszystkim już wiemy, wszystko już znamy, prawie wszystkiego doświadczyliśmy. Patrzymy więc na scenę trochę tak, jak na film z własnego życia.

Na tej scenie zaś dzieje się dość ciekawie. Piotr Cieślak postarał się o nadanie "Folwarkowi zwierzęcemu" w miarę atrakcyjnej formy, prezentując spektakl z werwą, nerwem i dobrym, szybkim rytmem, sceny z żywego planu wspierając od czasu do czasu elementami teatru lalkowego. Aktorzy pomysłowo stosowanymi środkami wyrazu uplastyczniają portrety kreowanych przez siebie postaci.

Major, wieprz Yorkshire (jakby trochę zmęczony odpowiedzialnością Bogusław Sochnacki) jest pełnym godności nosicielem idei, entuzjastycznie podjętej przez Chyżego, knura młodego (Jan Hencz). Władczo zachłanny, nienasycenie spragniony władzy i przywilejów Napoleon, knur Berkshire (grozę postaci podkreślający wystudiowanym spokojem Ryszard Kotys) znajdzie bezcennego pomocnika w przebiegłym koniunkturaliście, jakim jest Krzykała, wieprzak (ładnie cieniujący rolę Mariusz Wojciechowski), którego nieodpartym sugestiom poddadzą się i Mollie, biała klacz (zalotna Hanna Bieluszko) i Gospodyni, klacz robocza (Ewa Worytkiewicz) i niebywałe pracowity Bokser, koń pociągowy (Mariusz Saniternik) i Benjmain, osioł (z pogodnej w ponura przekształcający rezygnację Andrzej Kierc).

Scenografia Agnieszki Zawadowskiej i Anny Świerczyńskiej jest całkiem sympatyczna, do niektórych kostiumów można wszakże mieć niejakie zastrzeżenia.

Muzyką przedstawienie okrasił Maciej Adamkiewicz.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji